Byliśmy rano z Piotrusiem na pobraniu krwi przed szczepieniami, ja przy okazji też sobie zrobiłam badania już na kontrolę do gina. Już jak czekaliśmy w kolejce to mi łzy napływały do oczu jak słyszałam jak dzieci krzyczą i płaczą. W środy właśnie do tego laboratorium przychodzi pielęgniarka z oddziału dziecięcego pobierać i jest wtedy dużo dzieci. Jak weszliśmy i mi powiedziała , że mały będzie miał pobierane z główki to mi się słabo zrobiło i musiałam wyjść do pokoju obok usiąść ale i tak widziałam wszystko. Mąż z nim został ale go nie trzymał bo dwie pielęgniarki go trzymały. Leżał sobie , jedna mu trzymała rączki i główkę a druga się wkłuwała. Trochę płakał , ale ja płakałam bardziej od niego. Akurat był właściciel lab i siedział ze mną i mnie próbował zagadywać. Na szczęście bardzo szybko i sprawnie poszło.
Czy Wy też tak reagujecie jak jesteście z dziećmi na pobraniu czy zastrzyku? Nie sądziłam że tak się rozkleję. Z Natalką jak była taka malutka to na szczepieniach też mi było ciężko i świeczki w oczach, ale nie płakałam , bo musiałam ją trzymać na rękach i kłuta była w nóżki. A teraz nie wiem czy to hormony czy to że w główkę , czy z wiekiem zrobiłam się wrażliwsza?