Jaka tam dziwna, kobieta i tyle, też to mam
Marta i Emilka
ładnie
eh, to już lada moment
Może cisza przed burzą
Dawaj znać
czekamy na wszelkie nowe wiadomości, dziś przy tym dniu, wszystko sie może zdarzyc
Wiesz, jak tak Cie czytam to przypominasz mi mnie samą sprzed dwóch lat. I chyba Twoj mąż jest do mojego nieco podobny, a jesli mam racje to szczerze współczuje bo to zła mieszanka
To, że inni Cię w jakiś sposób podziwiają, to bardzo dobrze, to znaczy, że podstawy by polubić sama siebie masz na wyciągnięcie ręki. Nie chcę wiercić dziury w całym, ale chyba jesteś bardzo wpatrzona w męża i to jednak od jego uznania uzależniona jest Twoja samoocena. A to chyba niesłuszne, zwłaszcza że jak pisałaś zawiódł Cię kiedyś więc wydaje mi sie że warto tego uznania poszukać w sobie samej. Spójrz, że nawet używasz słów "taktyka wobec męza" ja nie chcę się czepiać, ale to w moim odczuciu świadczy o tym, jakbyś chciała cały schemat swojego postępowania podporządkować jemu. A rzecz polega na tym by być szczęśliwym ze sobą samym i spotkać się gdzieś pośrodku drogi. To, że on nie używa czasu przyszłego nie musi świadczyć o jego "przekreśleniu" was jako małżeństwa. Może świadczyć o jego braku wiary czy wątpliwościach. Praca pochłania dużą część jego czasu i zważywszy na to, że jest wtedy poza domem nie chce pewnie tego czasu spędzać żyjąc jedynie pracą. To zrozumiałe i wcale nie musi wiązać się z niczym złym. Z drugiej strony rozumiem Twoje obawy, które pewnie w powiązaniu z Twoimi kompleksami i domatorstwem są trudne do rozgryzienia. mimo wszystko oczekujecie na drugie dziecko, nie podejrzewam by uczucie sie wypaliło u twojego męża do cna. Na pewno coś się jeszcze tli, a pewnie zaś jest podszyte rozczarowaniem z ubiegłych miesięcy i zmianą jaka Was czeka jednocześnie. Spróbuj mu jednak dać kredyt zaufania, nabroił kiedyś i nic na przeszłość nie poradzisz, możesz ją jedynie zaakceptować. Wiem, że zaufanie ciężko jest odzyskac, ale skoro jeszcze jesteście razem to chyba jednak podstawa by coś zbudować. Trzymam za Was mocno kciuki i pozwalam sobie na te długie komentarze tylko dlatego, że mam wrażenie, że rozumiem Cię jak nikt inny i wiem jak sama kiedyś potrzebowałam dobrych słów choć w mojego meża byłam tak wpatrzona, że to było jak grochem o ścianę. Na szczeście skromnie powiem, że zmądrzałam
Bolesna lekcja była, nie powiem, ale dziś żyje mi się o niebo lepiej
czego i Tobie bardzo życzę.
Będzie dobrze, a powiedz czujesz sie już lepiej
O rajuśku, te skarpeteczki są przeboskie
jakbym się spodziewała córki też chyba miałabym fazę na jednorożce
a tak przy synku to nie mam fazy