No mój tak jeszcze gary wynosi hurtowo i swoje pranie, ale ja powiedziałam, nie jestem służąca i w którymś momencie pęknę, ale wtedy będą płakać. Jasio rozumiem (tylko, że to dziecko szybciej pomoże niż moi K), ale kurczę, dwóch wielkich facetów? Najgorsze jest to, że ja wydrę jadaczkę, to jest spokój, ale na tydzień. Cóż, czekam jak się dziewczyny urodzą, wtedy raczej w duszy będę miała sprzątanie w domu i ciekawe co wtedy zrobią. Ale pogadanka ich czeka przed porodem, bo jak do tej pory milczałam, tak teraz przestanę.
Przykład z wczoraj. Mówię do Kuby: "pójdziesz po szkole do cioci..." nie zdążyłam zdania dokończyć, a ten mi przerywa; "ale mogę pójść rano? tam ktoś będzie?"... no to powtarzam jeszcze raz, a Kuba dalej swoje, że on rano. Mówię, że ciocia jest w pracy, jak chce iść tam rano? Tak patrzy na mnie, myśli, myśli, żaróweczka się zajarzyła, aha!!!! no tak mnie słucha. I poradź coś na to, nic nie zrobisz [emoji14] I oni zawsze wszytko wiedzą, a jak to wkurza, jak Ty wiesz, że dziecko nie wie, ale idzie Ci w zaparte i nie, on wie lepiej. Ale pomyślę o sobie, to taka sama byłam [emoji14]
Wiesz, jeszcze kilkanaście lat temu inaczej dzieci się trzymało. Ale teraz? Młodzież zna na wyrywki swoje prawa, ale obowiązki? Nikt im nie chce jakoś o tym mówić, tylko klepią jakie mają prawa. A potem taki nauczyciel, jeden z drugim, zdziwiony, że uczeń ma go głęboko w dupie, że nie słucha, rodzicie zdziwieni, bo jak to tak? Chcieliby bezstresowo wychować dziecko, ale to tak nie działa. Mi by nie przyszło do głowy napyskować nauczycielowi czy go olać, że nie wspomnę nic o matce.
Sorki, ale muszę to opisać, bo uśmiałam się.
Jasio siedzi na łóżku, bez koszulki i sobie pępek ogląda. W pewnym momencie tak maca się po brzuchu i tak do siebie: mam prawie "karoryfer" ^^!