Ja z moim walczyłam dwa lata, dwa lata tłumaczyłam, że nie może dziecku tylko dawać słodyczy, pozwalać mu na wszystko (mówię o Jasiu), że nie może podważać mojego słowa w momencie kiedy czegoś zakazuję, bo on chce mieć ciszę., mnie to nie interesuje, dziecko ma potem kocioł w głowie. Później tato jedzie do pracy, znowu nie ma go 5 dni, a ja zostaję z dzieckiem, które nie potrafi poradzić sobie z emocjami, z mamą, z bratem, bo jak to tak? Tato pozwalał przez dwa, trzy dni a tu nagle znowu nic? Ja chcę i bach, krzyk, tupanie nogami, fochy, płacze.... Oduczyliśmy Janka na szczęście dość szybko, że tato nic nie przywozi, czasem jakiegoś batona, ale nigdy za każdym razem. Udało nam się wyperswadować, że na spacerze z tatą dostaje jakieś gazetki z durnowatymi zabawkami, które się psują, a gazetka kosztuje. Na szczęści mój K nie toleruje fastfoodów, to z dziećmi nie chodzi, ale zabiera Janka na ryby, starszego na grzyby i tak to jakoś wygląda. I jak ja mówię, nie, to słyszę "rób co mama mówi, mamy trzeba słuchać, mama ma rację" itp. a nie "no pozwól mu, daj mu".
75g