Bajunia
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Marzec 2018
- Postów
- 3 230
Mój mąż też był spanikowany jak zaczęłam rodzić. Niedziela rano, równy tydzień do terminu porodu. Obudziliśmy się koło 7 leżymy gadamy nagle pyk. Poczułam dziwne puknięcie w krzyżu. Łapię się między nogi. Mokro. Mówię do mojego wstań i podaj mi ręcznik. Ten na mnie patrzy. Widzę że nie wie nagle gdzie są ręczniki. Ja jeszcze poszłam pod prysznic, podgoliłam się tu i ówdzie, wychodzę z łazienki a mąż siedzi z ręcznikiem przy nosie bo mu z nerwów krew poszła. Aż się bałam jak on mnie do szpitala zawiezie. No nic. Pomimo że ruszyliśmy z zaciągniętym ręcznym to jakoś dojechaliśmy. Cyrk. Myślałam , że takie rzeczy to tylko w filmach. Ale najlepszy numer odwalił jak przyjechał po nas do szpitala. Ja usiadłam z tyłu za kierowcą on obok mnie zamontował fotelik z dzieckiem, zamknął drzwi i usiadł z przodu po stronie pasażera. Ja pytam : czekamy na szofera? Było tylko o kur... i przesiadł się za kierownicę. No ubaw miałam z niego niezły
Ciekawe jak będzie tym razem. Znajomi się śmieją że przy drugim i kolejnym dziecku to już lajcik i tzw zimny łokieć w drodze.
Ciekawe jak będzie tym razem. Znajomi się śmieją że przy drugim i kolejnym dziecku to już lajcik i tzw zimny łokieć w drodze.