Upieklam to cholerne ciasto ale byla droga przez meke!
Zabieram sie w koncu do tego ciasta, ugotowalam budyn, przypalajac nowiutki (drogi!) garnek, przygotowalam wszystko na ciasto i zabieram sie do wkrojenia margaryny, ktora M. mi rano kupil i co? Dupa! Smalec nie margaryna!
No to zostawiam ten bajzel i wsciekla sie ubieram i kulam do sklepu. Jak caly dzien bylo chlodno tak na ten jeden, jedyny dzisiaj moment chmury sie rozwialy i zar leje sie z nieba a mi pot po tej grubej dupie cieknie.
Dokulalam sie do sklepu a tam w calej lodowie ten jeden zasrany smalec, co go mi M. rano przytachal. To sie kulam do drugiego sklepu, a tam zamkniete, bo wlasciciel sie wybral na modly! (Muzulmanin). Drugi sklep to samo, wszyscy sie akurat wtedy musza modlic! No to zostalo mi tylko Tesco, 10min spacerem (bez ciazy) i to pod gore. Do tego wszystkiego odkrylam, ze moje uda tak utyly, ze sie skubane o siebie ocieraja!
Ledwo szlam tak to cholerstwo bolalo! No to wleke sie w tym upale, z tymi ocierajacymi udziskami, cala mokra i wsciekla. Jak juz dotarlam do sklepu to sie mnie pan ochroniarz uprzejmie pyta, czy chce usiasc i czy sie dobrze czuje ale wycofal sie pod moim spojrzeniem. Kupilam te zasrana margaryne i kulam sie spowrotem w upale do domu. Jakas Pani mnie na ulicy zagaduje "Co pewnie nie mozesz sie juz doczekac" - "Az tak ku**a widac?" sobie mysle. Jak juz wrocilam do domu to mi caly budyn zastygl i byl do dupy, a mialam oczywiscie tylko jeden, wiec juz myslalam ze sie poplacze. Sterta brunych garow, roztopiona margaryna, zastygniety budyn, otarte uda, a ja na srodku kuchni klne, ze mi sie tego cholernego ciasta zachcialo i jeszcze kolezanka ma wpasc za godzine!
No ale jakios sie pozbieralam i po godzinie ciasto bylo gotowe.
Zdarzylam jeszcze kuchnie posprzatac i ugotowac obiad. Kolezanka dopiero wyszla i teraz padlam na lozko. Ale dzien przynajmniej zlecial…
Nad kolejnym ciastem sie dwa razy zastanowie!
Tonya, piekna taka pamiatka, pewnie jeszcze nie raz sie przy tym wzruszycie.
edit. Kurcze, super, kciukasy za Devi!!!!!