Jestem i ja... dziś mam depresję jakąś z powodu stosunków moich z mężem.
Taka j. pytałaś co by było gdybym się spakowała i pojechała do rodziców z dzieckiem. Po pierwsze żeby jechać z dzieckiem do rodziców to musiałabym jechać autem. to w końcu 120 km, a z małym dzieciakiem tłuc się pociągiem to chyba trochę ryzyko. po drugie założę się, że fotelik zawsze będzie wpięty w auto męża, więc nawet jakbym zadzwoniła do mojego taty i powiedziała "przyjedź po nas" to jego reakcja byłaby natychmiastowa i byłby tu w godzinę, ale jak przewiozę dziecko? Pojadę kupić kolejny fotelik? No i pewnie bym się nasłuchała jaka ja to nie jestem! Gówniara rozpuszczona, od mamusi się nie umiem odciąć itd. Jak powiedziałam, że będę chciała jechać do rodziców jak już Mały trochę nabierze miesięcy to powiedział, że nawet mowy nie ma, bo tam jest pies, bo nie ma miejsca (trzy pokoje z kuchnią i nie ma miejsca)!!! No i jakieś tam inne sroty pierdoty. Jak powiedziałam, że będę chciała jechać z rodzicami na wakacje, żeby Mały nie siedział tu w tych betonach tylko nad morzem, to też awantura! No kurna mać nic nie mogę! Ale jeśli on mnie nie puści z rodzicami, to się odwdzięczę jego rodzicom za to. Jego rodzice zaproponowali, że wezmą Małego do siebie na jakiś czas w wakacje, żebyśmy my oboje mogli sami pojechać sobie na wakacje. I wtedy co powiem? Że mam w dupie wakacje z mężem a dziecka im nie dam! I koniec! Będą mieli za swoje!
Dziś przyjeżdża moja mama. Tata ją przywozi i pieseczek po****ny też będzie. Ciekawe jaki nastrój będzie panował.
Poza tym wkurza mnie to, że i mój mąż i jego rodzice oczekują, że moja mama będzie się zajmowała Małym w większości jego życia, ale potrafią między sobą obgadać moją mamę, że ja jej usługuję, że z niej matrona jest bo siedzi tylko i rozkazuje, i że trzeba jej usługiwać, podawać pod nos itd. No normalnie jakieś wyssane z palca rzeczy. I ostatnio jak byli moi rodzice, to sprawdziłam telefon mojego męża, a tam sms od teścia: "I jak tam? Mama jej pomaga, czy jest obsługiwana przez nią?" a mój mąż odpisał "coś tam pomaga". A moja mama zapierdzielała tu z obiadkami, sprzątaniem itd., a ten, że coś tam pomaga. A najbardziej teść mnie wkurzył tym smsem. Ale i to mu wypomnę w odpowiednim czasie... Moja mama mówi, żebym siedziała cicho i się nie odzywała, ale ja niestety bronię swoich jak lwica młodych i nie mam zamiaru tego zostawić.
I postanowiłam na koniec, że przy kolejnej tego typu kłótni powiem mężowi, że jedyne co tym pogarsza to moje zdanie na jego temat. Bo ja swojego podejścia do rodziców nie zmienię, ale niestety zmieniam podejście do niego. I żeby się nie zdziwił, jak kiedyś spotkamy się w sądzie... Poza tym on groził mi rozwodem jak chciałam mieć własne auto, to ja mu będę groziła rozwodem za obrażanie moich rodziców i za ubezwłasnowolnienie...
Chyba muszę gdzieś zapisywać te sytuacje ( taki pamiętnik jakby), żeby w razie czego przytoczyć wszystko...
Taka j. co do Twojej sytuacji to pamiętałam, że była ta kwestia kostki brukowej. Nie zazdroszczę serio sytuacji z mamą... Ja nie wiem czy bym wytrzymała... a z dziadkami nie możesz się dogadać, że spłacicie im to jak będziecie mieli kasę? Skoro już musicie spłacić... Bo ja to i tak bym się wypięła... Niech se sama spłaca jak taką mądrość zrobiła...
Quincy czyli dogadałaś to CC w końcu? bo już się pogubiłam...
Madziasek powiem Ci, że mieszkasz w pięknym mieście
Ja znam bardzo dobrze Puławy i bardzo lubię to miasto. Moja rodzinka tam mieszka
milaa ja też z wawy jestem (napływowa) i będę rodziła w szpitalu bielańskim.
Jagoda trzymam kciuki!
Postanowiłam, że już od dziś nie biorę tego progesteronu! Może urodzę... pełnia się zbliża...