różyczka - a tak z ciekawości to nie miałaś problemu by Ci Olo do przedszkola przyjęli? U nas jest wymóg, że dziecko jest samodzielne tzn. musi samo jeść, samo się w miarę ubrać i samo robić siku i kupkę, tzn. przynajmniej wołać. Bo mi w marcu przez myśl nie przeszło, by Adę posłać, ale ostatnio sobie tak gdybałam, dodatkowo mam możliwości, bo siostra A. jest przedszkolanką i nie raz proponowała, ale chyba ja jeszcze nie jestem na to gotowa, by Ją posłać, chyba chcę jeszcze chłonąć jak rozwija się w domu, tym bardziej, że narodziny Weroniki i bycie na macierzyńskim daje mi taką możliwość.
agulek80 - ciesz się jeszcze chwilami i towarzystwem mamy, a rozpaczać będziesz później. ;-) Mam nadzieję, że atmosfera w domciu lepsza. Co do wysadzania Ady, to Ona sama woła "be" na cały dom, bym usłyszała gdziekolwiek bym była i leci do łazienki, w tym czasie zanim ja dojdę, to Ona już ściąga spodnie i majtki. Raz robi na kibelek, raz na nocniki, ma dwa i wybiera sobie, który tym razem zaszczyci siuśkami ;-) Nigdy nie wiem czy tym razem kibelek czy nocniki, wszystko to Jej widzi-mi-się. Jakbym schowała nocniki to zawsze robi na kibelek bez problemu. Z nocnikami jest o tyle fajnie, że w upały, Ona lata po domu nago, więc wtedy sama się obsłuży w ogóle, sama zrobi siku na nocnik, sama wyleje siku do kibelka i sama spłucze wodę i tylko wtedy po lecącej wodzie, wiem, że było siku. Wtedy idę do Niej i myjemy rączki jeszcze.
Moc w działaniu mnie wczoraj nie opuściła, ale o godzinie 00:00 stwierdziłam, że wypada usiąść. Mało tego nie czuję w sobie dzisiaj leniwca tylko moc jest dalej ze mną. Już mam przygotowaną chatę od okurzania, tzn. wszelkie pojemniki z zabawkami, które stoją normalnie na ziemi są już na stole i podłoga jest przygotowana do zmierzenia się z odkurzaczem. Jak tylko Adzik wstanie. A potem jak Ją upcham na spanie/leżenie (bo nie zawsze śpi, ale poleży chętnie) to podłogi pomyję i chata sprzątnięta przed czasem na cycuś glancuś. Muszę tylko jeszcze A. napisać/powiedzieć drukowanymi literami by mi pomógł ten porządek utrzymać, bo on lubi tu coś zostawić, tam coś zostawić, a ja za chwilę idę w jego ślady i znowu burdel.
Wczoraj obejrzałam pierwszy raz film "Ostatni bastion" - dawno nie widziałam dobrego filmu w TV.
A jakie mi się dzisiaj głupoty śniły, całą noc zbierałam owoce, maliny wielkości śliwek, winogrona wielkości śliwek, śliwki wielkie jak jabłka itd, wszystkie owoce rosły normalnie w centrum miasta, ludzie na trawnikach pod krzakami/ drzewami i tylko ręce wyciągali i zrywali, a ja w samochodzie skrzynki, koszyki i cichaczem rwałam do domu, do słoików, normalnie się zakradałam do krzaków i drzew, żeby jak najwięcej narwać. ;-)
Tak sobie jeszcze myślę, by na grzyby do lasu się wybrać, bo wczoraj mi się skończyły suszone sprzed roku.