Misssi
Fanka BB :)
Lea ano radzę sobie jakoś, może dlatego że nie mam wyjścia. Poprostu muszę zajmowac sie małym caly czas, staram sie już nie zwracac uwagi na bóle, twardniejący brzuch, duszności, ogólne osłabienie, plecy, pęcherz itp itd.. sama wiesz. Mały w wózku to jest dopiero od 3-4 dni, a i tak musze z nim toczyc walkę i zastanawiac się czy jaśnie Pan
wsiądzie do niego czy bedzie się wyginał i prężył. Jak mam chwilę słabości to myślę sobie, że to już ostatnie chwile kiedy moge mu poświecic tak dużo czasu i uwagi więc chcę jak najbardziej się cieszyc tym, że jesteśmy tylko we dwoje. Wiem, że jak bedzie maluszek to siłą rzeczy Czaruś będzie musiał nauczyc sie dzielic z nim mamą. Często jest też tak że ryczę własnie z powodu braku sił do niego, no ale wtedy popatrze na jego buzie, na jego zdziwienie co mama robi i wtedy jestem w stanie sie mega zmobilizowac. To jest własnie milośc bezwarunkowa, choc powiem Ci że przez cały dzień czekam tylko na moment kiedy on padnie
a rano jak się budzimy to muszę walczyc ze sobą by wstac i jakos ten dzien przeżyc
Na szczęście w ostatnich dniach mam dosyc dużo siły na wszysto, generalnie czuję sie tak jakbym nie byla na krok przed porodem, te hormony ciązowe jednak działaja..
trzymaj się kochana, dasz radę
Ostatnia edycja: