reklama
Madziuja
Ludki Cudki :o)
- Dołączył(a)
- 4 Lipiec 2005
- Postów
- 11 280
Poliaano o on w moim wieku no wstyd nic więcej nie powiem....:-( wspołczuje Ci ale bez sesnu sie meczyc tak cały czas...nie wiem..tyle słow juz padło sama musisz zdecydowac jak chcesz walczyc lub nie.
Starlet tak czytam o Twojej szyjce to cos czuje ze moja taka uparta....
obyś teraz doczekała sie naturalnych skurczy
Starlet tak czytam o Twojej szyjce to cos czuje ze moja taka uparta....
obyś teraz doczekała sie naturalnych skurczy
Starlet to co piszesz jest na prawdę niepokojące...tym bardziej się boję bo u mnie na prawdę zero oznak... choć szyjki brak - a jak u Ciebie było z szyjką? Skróciła się czy nie? Tym bardziej kochana trzymam kciuki żeby u Ciebie było teraz dużo lepiej, żeby było lżej, zeby zaczęło się samo... Kurczę ciekawe o co chodzi...dlaczego dzieciaczki nie chcą wyjść? Od czego to zależy...
a powiedz jak tam łożysko w 42 tygodniu?
Polianno to uracz nas opowieścią z ostatniego porodu...
a powiedz jak tam łożysko w 42 tygodniu?
Polianno to uracz nas opowieścią z ostatniego porodu...
starlet
Starlets' Mum
- Dołączył(a)
- 9 Październik 2009
- Postów
- 3 223
Dlatego teraz tak modlę się o poród samoistny, ale kurka nie chce przyjść i mam czuja, że nie przyjdzie ;-)
Niestety nie mam na to wpływu cholerka
ehtele mi za dużo o szyjce nie mówili nigdy. Łożysko było wtedy od jakiegoś czasu już 3 stopień, ciągle się mnie pytali czy palę papierosy. Pamiętam, że szyjkę położna bodajże zgładziła do końca dopiero tym masażem.
Niestety nie mam na to wpływu cholerka
ehtele mi za dużo o szyjce nie mówili nigdy. Łożysko było wtedy od jakiegoś czasu już 3 stopień, ciągle się mnie pytali czy palę papierosy. Pamiętam, że szyjkę położna bodajże zgładziła do końca dopiero tym masażem.
luizka4don
Fanka BB :)
Witam a za razem zegnam bo jade zawiesc mocz do badania a nastepnie na KTG jak wroce to nadrobie to co naskrobałyscie od ranka;p Papaski;*
Jeeeezu - Starlet to mam nadzieję że teraz będzie duuuużo lepiej i poród przebiegnie np. tak jak u Bogusi86, wszystkim nam życzę lekkich porodów...
Biedna GSC - też się męczy... Jakoś mało optymistycznie się zrobiło...
Biedna GSC - też się męczy... Jakoś mało optymistycznie się zrobiło...
Ostatnia edycja:
polianna
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 3 Wrzesień 2008
- Postów
- 1 434
Bez szaleństw ehtele.
O 22.00 ból w krzyżu,ktory się powtarzał ale myślę sobie "eee,nic sie nie dzieje" i dalej siedzę przy komputerze. O 00.00 chciałam się położyć spać ale ból nie ustawał tylko powtarzał się co kilka minut. Cóz - ale co to za poród z bólem w krzyżu bez żadnych dolegliwości ze strony brzucha?? Zbagatelizowałam tylko M musiał mi ciągle masować kręgosłup. O 1.00 zadzwoniłam do położnej bo M zdecydował,że albo jedziemy albo on idzie spać. Położna kazała poczekać ale już nie poczekalam bo podczas rozmowy z nią nie mogłam ustać. Cóż...pojechalam więc na IP i przywitał mnie jakiś studenciak na recepcji i mówię "Chyba mam skurcze" a on na to "A czego?nogi?". No myślalam,że mu przywalę. Potem rozmowa z mega niemiłą położną,która zbadała tylko tętno dziecka,spisała kilka rzeczy no i na porodówkę pod KTG. Leżałam chyba do 4.00 pod KTG sluchając jak inne rodzą i zastanawiałam się "o co chodzi" bo nadal bolał tylko krzyż. Mocno, szczególnie gdy trzeba było bez ruchu leżeć na plecach, ale nie skarżyłam się. W trakcie KTG przyszła położna i mówię jej,że ja nawet nie wiem czy to są skurcze a ona na to"Jak Pani nie wie czy to skurcze to trzeba było siedzieć w domu!". Aaaaaha
Potem badanie u lekarza, ten stwierdzil,że mnie zatrzymują bo skurcze regularne,rozwarcie chyba na 4cm. USiadłam na korytarzu i mówię do Mka "no to rodzimy". Wszystko w taaaakim stoickim spokoju
O 6.00 bylam na porodówce (sama nie wiem co tak długo trwało) , położne kazały mi się rozebrać na co ja zdziwiona "majtki teeeż????" "A co Pani myśli,że dziecko toporek ma ?" Trochę śmiechu, przyjechala moja położna i przejęla pałeczkę.
Ustaliła,że mam urodzić do 12.00 i koniec kropka. Dała mi jakąś dawkę oksy, przebiła pęcherz, dała coś jeszcze (hmm...co?) trochę po kryjomu i zaczęłyśmy walczyć- masowanie sutków , kręcenie tyłkiem itd.. Oczywiście..skurcze coraz mocniejsze ale do 6cm cały czas się zapierałam że nie chcę znieczulenia. W końcu zgodzilam się na dolargan bo już nie moglam wytrzymać (w tym czasie M cały czas musiał mi kręgosłup masować bo go wyzywałam). Po dolarganie - aaaach,jak błogo. "Niech sobie Pani idzie na kawkę, ja tu sobie poleżę"
Niewiele dalej pamiętam. Przyszły parte, zebralo się trochę ludzi a ja krzyczę,że nie będę przeć bo kupe zrobie to jest dokładnie takie uczucie. Oni w śmiech "NO TO RÓB" Najbardziej wstydliwa chwila dla mnie.OczYwiście nic takiego sie nie zdarzyło i po kilku minutach mała była ze mną. Kojarzę moment nacinania (uczucie jakby papier przecięto,nic a nic nie bolało), chwila grozy gdy mała nie płakała, rozmowy położnych,że dziecko duże i potem jej słodkie ciałko na moim brzuchu.Jejciu. )
Mek poszedł z małą na ważenie a ja byłam szyta , co może pominę bo nie było zbyt przyjemne a trafiłam na jakąś bardzo młodą lekarkę.
Nooo to właściwie więcej u mnie śmiechu niż paniki chociaż pewnie wtedy tak tego nie widzialam. Udawałam twardzielke na co położne reagowały śmiechem "Ojj ile takich twardych tu przyszło a przy 6cm zmieniały przekonania"
O 22.00 ból w krzyżu,ktory się powtarzał ale myślę sobie "eee,nic sie nie dzieje" i dalej siedzę przy komputerze. O 00.00 chciałam się położyć spać ale ból nie ustawał tylko powtarzał się co kilka minut. Cóz - ale co to za poród z bólem w krzyżu bez żadnych dolegliwości ze strony brzucha?? Zbagatelizowałam tylko M musiał mi ciągle masować kręgosłup. O 1.00 zadzwoniłam do położnej bo M zdecydował,że albo jedziemy albo on idzie spać. Położna kazała poczekać ale już nie poczekalam bo podczas rozmowy z nią nie mogłam ustać. Cóż...pojechalam więc na IP i przywitał mnie jakiś studenciak na recepcji i mówię "Chyba mam skurcze" a on na to "A czego?nogi?". No myślalam,że mu przywalę. Potem rozmowa z mega niemiłą położną,która zbadała tylko tętno dziecka,spisała kilka rzeczy no i na porodówkę pod KTG. Leżałam chyba do 4.00 pod KTG sluchając jak inne rodzą i zastanawiałam się "o co chodzi" bo nadal bolał tylko krzyż. Mocno, szczególnie gdy trzeba było bez ruchu leżeć na plecach, ale nie skarżyłam się. W trakcie KTG przyszła położna i mówię jej,że ja nawet nie wiem czy to są skurcze a ona na to"Jak Pani nie wie czy to skurcze to trzeba było siedzieć w domu!". Aaaaaha
Potem badanie u lekarza, ten stwierdzil,że mnie zatrzymują bo skurcze regularne,rozwarcie chyba na 4cm. USiadłam na korytarzu i mówię do Mka "no to rodzimy". Wszystko w taaaakim stoickim spokoju
O 6.00 bylam na porodówce (sama nie wiem co tak długo trwało) , położne kazały mi się rozebrać na co ja zdziwiona "majtki teeeż????" "A co Pani myśli,że dziecko toporek ma ?" Trochę śmiechu, przyjechala moja położna i przejęla pałeczkę.
Ustaliła,że mam urodzić do 12.00 i koniec kropka. Dała mi jakąś dawkę oksy, przebiła pęcherz, dała coś jeszcze (hmm...co?) trochę po kryjomu i zaczęłyśmy walczyć- masowanie sutków , kręcenie tyłkiem itd.. Oczywiście..skurcze coraz mocniejsze ale do 6cm cały czas się zapierałam że nie chcę znieczulenia. W końcu zgodzilam się na dolargan bo już nie moglam wytrzymać (w tym czasie M cały czas musiał mi kręgosłup masować bo go wyzywałam). Po dolarganie - aaaach,jak błogo. "Niech sobie Pani idzie na kawkę, ja tu sobie poleżę"
Niewiele dalej pamiętam. Przyszły parte, zebralo się trochę ludzi a ja krzyczę,że nie będę przeć bo kupe zrobie to jest dokładnie takie uczucie. Oni w śmiech "NO TO RÓB" Najbardziej wstydliwa chwila dla mnie.OczYwiście nic takiego sie nie zdarzyło i po kilku minutach mała była ze mną. Kojarzę moment nacinania (uczucie jakby papier przecięto,nic a nic nie bolało), chwila grozy gdy mała nie płakała, rozmowy położnych,że dziecko duże i potem jej słodkie ciałko na moim brzuchu.Jejciu. )
Mek poszedł z małą na ważenie a ja byłam szyta , co może pominę bo nie było zbyt przyjemne a trafiłam na jakąś bardzo młodą lekarkę.
Nooo to właściwie więcej u mnie śmiechu niż paniki chociaż pewnie wtedy tak tego nie widzialam. Udawałam twardzielke na co położne reagowały śmiechem "Ojj ile takich twardych tu przyszło a przy 6cm zmieniały przekonania"
mam mimo wszystkiego nadzieję, że u GSC będzie lepiej...
a tak w ogóle to dużo nam się tych CC zrobiło...
a z innej beczki tak się wczoraj zastanawiałam bo tak sobie piszemy razem ciekawe jakie macie głosy
polianno dzięki za opowieść
a tak w ogóle to dużo nam się tych CC zrobiło...
a z innej beczki tak się wczoraj zastanawiałam bo tak sobie piszemy razem ciekawe jakie macie głosy
polianno dzięki za opowieść
Ostatnia edycja:
reklama
martuśka85
http://psychozytywnie.pl
oj ile niemiłych wieści :-(
mam nadzieje, ze GSC i DobrejCzarownicy dobrze pójdą porody i mimo wszystko szybciutko wrócą do siebie, bo to wzykle sie okazuje, ze nie taki diabel straszny
powodzonka wizytujacym :-)
Polianko, we mnie sie gotuje jak czytam o tym mężu, ale wiem tez, ze ludzie sie tak łatwo nie zmieniają.. związki to o wiele bardziej skomplikowana sprawa niz sie nam wydaje.. faceci są tacy różni od nas.. może jakaś terapia małżeńska?
zapraszam do siebie za rok, jak bede potrzebowała kogoś na prakty ;-)
Fiu, kurcze, taka akcja i nic? aż dziwne
Bombusiu, tez tak zwykle otwieram kurierom, patrzą na mnie jak na wariatke, bo tak wyglądam zaraz po przebudzeniu, ale co tam ;-)
Kassiu, tez tak dzis mialam, od 5 do prawie 8 nie spałam, potem zasnełam jak kamienc aż do teraz ;-)
ale masz mądrą córcie, no i pozazdroscic talentu macierzyskiego :-)
ja dzisiaj ok, ale mam takie uczucie, jak w 2. dniu @ po długim chodzeniu, a potem zatrzymaniu sie, tzn. jakby moja p. byla przyciagana przez grawitacje z 1000x wieksza siła niz zwykle.. nie wiem jak to inaczej opisac.. mialyscie cos takiego może?
mam nadzieje, ze GSC i DobrejCzarownicy dobrze pójdą porody i mimo wszystko szybciutko wrócą do siebie, bo to wzykle sie okazuje, ze nie taki diabel straszny
powodzonka wizytujacym :-)
Polianko, we mnie sie gotuje jak czytam o tym mężu, ale wiem tez, ze ludzie sie tak łatwo nie zmieniają.. związki to o wiele bardziej skomplikowana sprawa niz sie nam wydaje.. faceci są tacy różni od nas.. może jakaś terapia małżeńska?
zapraszam do siebie za rok, jak bede potrzebowała kogoś na prakty ;-)
Fiu, kurcze, taka akcja i nic? aż dziwne
Bombusiu, tez tak zwykle otwieram kurierom, patrzą na mnie jak na wariatke, bo tak wyglądam zaraz po przebudzeniu, ale co tam ;-)
Kassiu, tez tak dzis mialam, od 5 do prawie 8 nie spałam, potem zasnełam jak kamienc aż do teraz ;-)
ale masz mądrą córcie, no i pozazdroscic talentu macierzyskiego :-)
ja dzisiaj ok, ale mam takie uczucie, jak w 2. dniu @ po długim chodzeniu, a potem zatrzymaniu sie, tzn. jakby moja p. byla przyciagana przez grawitacje z 1000x wieksza siła niz zwykle.. nie wiem jak to inaczej opisac.. mialyscie cos takiego może?
Ostatnia edycja:
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 10
- Wyświetleń
- 6 tys
- Odpowiedzi
- 24
- Wyświetleń
- 6 tys
- Odpowiedzi
- 58
- Wyświetleń
- 32 tys
Podziel się: