Witam, qurde te upały mogłyby się już skończyć...
Marulka rozwaliłaś mnie tym opisem swojego porodu.. u mnie też było wesoło .. o 4 rano odeszły mi wody.. lecę do łazienki, za mną leci mój mąż i mówi "coś Ty zlałaś się w łóżko?" a ja mu na to, że rodzę.. no to on oczy w słup i mówi "jedziemy". Ja do niego poczekaj muszę coś zjeść, bo potem nie wiem, czy mi dadzą.. o 6.00 byliśmy w szpitalu, wchodzę na oddział, a położna do mnie - a Pani do kogo? a ja na to, że przyszłam rodzić :-) na co ona do mnie, a może tak najpierw na izbę przyjęć
dawaj na dół na izbę, potem na oddziale mierzyła mi lekarka brzuch takim śmiesznym żelastwem i mówi do mnie "ho ho 113" a ja do siebie w duchu "ho ho wczoraj było jeszcze 118" :-) po badaniach poszliśmy na salę do porodu rodzinnego.. i .. NIC... przyszli pomacali, załączyli KTG i poszli.. wrócili, lekarz do mnie "jadła Pani coś", ja mówię, że o 6 rano, na co on.. to Pani coś zje, bo potem będzie Pani głodna... położna na niego spojrzała i mało go nie zabiła wzrokiem.. zapodali mi czopki i oxytocynę... i NIC... koło 11.00 zaczęły się bóle z krzyża i początki wyrywania futryny... mój mąż koło 15.00 był blady jak ściana i się nie odzywał, bo pewnie dostał by taką wiąchę, że by mu w pięty poszło.. co godzinę wpadała położna (oczywiście różne, bo chyba ze 3 zmiany zaliczyłam) - no tak bóle z krzyża, najbardziej bolące i nic nie dające.. w między czasie wpadał lekarz i za każdym razem pytał czy coś jadłam :-)... cały czas miałam rozwarcie na 2 palce.. około 21 musiałam wyglądać niewyraźnie, bo moja teściowa zadzwoniła do mojego lekarza, który kazał iść do lekarza i powiedzieć, żeby zrobił mi cesarkę.. po tej rozmowie wpadło dwóch lekarzy.. jeden zajrzał i mówi 2 palce jeszcze parę godzin i może Pani urodzi... a ten drugi (co miał cały czas dyżur) - jadła Pani coś? A ja mówię, że nie.. na co on.. "A widzi Pani, że jakby Pani zjadła jak Pani mówiłem, to nie byłaby Pani teraz głodna" - a potem zapytał - to co robimy cesarkę? Na co ja - róbcie co chcecie, ale jeszcze pół godziny i pierdziele, wracam do domu i nie rodzę. Na sali operacyjnej - mimo tego, że jest zasłonka i nie widać, co robią to anastezjolog mi wszystko opowiadał.. także czułam się jakbym wszystko widziała... a jak się mała urodziła i mi ją przystawili do buzi, to położna do mnie z tekstem "No nie wiem jak się Pani wytłumaczy mężowi" - i tu objaśnienie... mój mąż jest blondynem z niebieskimi włosami, ja ciemna blondynka, a Niki urodziła się jak cygan :-) i gdyby nie to, że wyjęli mi ją dopiero z brzucha to bym się zastanawiała, czy jej nie podmienili...
Bombusia ja mam ten sam problem i w moim przypadku, jak pisałam, będzie decyzja o cc.
Ciamajdka fajnie mieć takie koleżanki, zaoszczędzisz trochę kasy na inne cele. A co do zbesztania Pana .. należało mu się... także jesteś usprawiedliwiona..
Nektarynka w przyszłym tygodniu to powinnaś uważać i raczej zrezygnować ze stania na targu...
Pozdrawiam sobotnio i trzymam kciuki za wizytujące.
Izunia współczuję przeżyć, ale dobrze, że z córką wszystko w porządku.
Monika futryna może została, ale farby to niewiele :-)
Jenny dzidzia ma jeszcze trochę czasu, żeby się obrócić.
Bogusia nie stresuj się tak, bo to nie dobre dla dziecka i może jak piszą dziewczyny, mąż powinien zastanowić się nad zmianą pracy.
Neftis trzeba być dobrej myśli do 30 lipca jeszcze dużo czasu.
Kasia2506 to będziesz wiedziała pierwsza, ja mam wizytę 24 lipca i też wtedy się dowiem.
Urszulka mam nadzieję, że wypad na grilla się uda.. tylko uważaj na słońce.
Opal, Wuzelek, Cayra gratuluję udanych wizyt.
Milusia podziwiam, że jeszcze Ci się chce mężowi jedzenie wozić do pracy.
AgaS dobrze, że u Ciebie wszystko w porządku.. i jak dużo nazbierasz jagód.. to byś trochę do nas podrzuciła ;-)
AgaNatalia dziewczynki będą bliżej, a to oznacza, że jeszcze trochę i będą w domku. Czekamy na kolejne informacje.
Martitka nie strasz... mam nadzieję, że to był fałszywy alarm i posiedzisz jeszcze w dwupaku.
Pajka, Riba ja też nocy nie mogę uznać za udaną.. yuk .. gorąco.. siku.. i tak na zmianę..
Pati to odpoczywaj, skoro samotna sobota przed Tobą.