Dzis mam dzień pełen stresu.
A więc od początku.Byłam z synkiem na zakupach(siorka i jej córcią),wyszłam ze sklepu i mój synek zażyczył sobie paróweczkę(jakos mało sniadania zjadł),więc mu zdjełam folię i dałam.Wróciłam,by wyrzucic folie do smietnika i rzucił sie na mnie pies(gdzieś do uda mi sięgał)
,kasał mnie po nogach i ciagnoł za nogawkę,masakra,tak sie wystraszyłam,dzidzia zaczęła az wierzgac.Chyyba z dobra minute próbowałam sie od niego opędzić,szok.W końcu jakichs mały chłopak(lat może z 9,widac właściciel)rzucil sie na niego i przytrzymał.w efekcie nad kolanem mam siniaka i obślinione spodnie.Strach pomysleć jakby rzucił sie na mojego synka
Ale tych atrakcji nie koniec,pies został obezwładniony,a ja przystanełam,ro biłam długie wdechy i trzymajac sie za brzuch próbowałam opanować emocje,niby normalne co...
a jakas baba na mnie krzyczy "niech pani za brzuch sie nie trzyma,bo jak ja sie przestraszyłam,to trzymałam sie za brzuch,toooo..." i nie dałm jej skończyć tylko wykrzyczałam,że nie chce słuchac zabobonów,a ta swoje,więc ja na to " niech juz Pani nic do mnie nie mówi..."i szybkim krokiem odeszłam,ufff...
Będzie mnie tu babsko straszyc ,jakbym mało stresu miała przez to zwierzę.
A potem zlał nas deszcz
Niech ten dzien juz sie skończy.