WRACAM DO WAS
Tym razem już na stałe.
Miałam się odezwać już w sobotę, ale z wiadomych powodów nie byłam w stanie...
Jak już kiedyś krótko napisałam-przeprowadzeni, wreszcie na swoim (tzn. swoje będzie po spłacie kredyciku, ale co tam), zaczynam zajmować się tym, co naprawdę ważne, czyli sobą i dzidzią
W piątek miałam wizytę, cóż-dzidzia rośnie pięknie, temperament ma po mamusi (wierciła się tak,że ledwo dało się wymierzyć co trzeba). Za to znów nie chciała ujawnić płci, jak tak dalej pójdzie, to do końca będzie kinder niespodzianka...
Zaczynam się z tą myślą oswajać...
Ja nareszcie przekroczyłam wagę sprzed ciąży (o kilogram...a w sumie 3 na plusie...ale położna i gin zadowoleni, więc ja także), nikt mi nie wierzy, że całe życie jem jak dwóch dorosłych chłopów.
Dno i szyjka są w porządku, tylko - i tu mam prośbę, jeśli się bardziej orientujecie w temacie,dajcie znać - lekka nadreaktywność macicy na dotyk - dostałam na to profilaktycznie luteinę dopochwowo (1 opak. 2x1 tabl.) i l4 do końca kwietnia, z którego już pewnie nie wrócę, bo dzwoniła dziś moja dyrektorka i wolałaby, żebym już na maj nie wracała, to weźmie kogoś na zastępstwo (czerwiec i lipiec i tak byłby z głowy, jadę do pracy godzinę autobusem...). Gin powiedział, żeby się nie martwić, bo ta nadreaktywność i skurcze podczas badania (tak normalnie to ja nie czuję) mogą wynikać z tego, że dzidzia bardzo ruchliwa i przede wszystkim z przemęczenia po prawie 3 tygodniowej przeprowadzce...ale lepiej sprawdzić. Zakazów żadnych nie dał, leżenia ani nic. Gdyby któraś miała podobne doświadczenia, dajcie znać.
Nadrabiałam Was dzielnie przez ten czas, ale odnieść się nie jestem w stanie
Pozdrawiam słonecznie