Witam sierpniówki
Mialam chwilową przerwę w odwiedzinach na bb, bo też wiele sie wydarzyło w ten weekend.
Bylismy w sobotę na festynie z pracy mojego męża. Impreza super, a w zwiazku z tym, że ja nie piję to zwykle jestem kierowcą. No i tak bylo tym razem, spakowalismy sie do auta: ja, mąż, moja siostra i jej chłopak i wracamy do domu. Wiekszośc trasy juz byla za nami, a wracalismy dwupasmówką, gdy doslawnie jakies 5 metrów przed nami, wyskoczyla mi na droge sarna (no moze jelen, nie potrafie tego stwierdzić). Usilowałam ją wyminąć, co mi sie udalo, ale samochód wpadl w poślizg i niestety nie umialam go z niego wyprowadzić. Latalismy po całej drodze, uderzylismy w barierkę i dachowalismy, a właściwie to zrobiliśmy dwa obroty częściowo w powietrzu - to nam opowiedzieli ludzie, którzy jechali za nami, bo my nie jesteśmy w stanie odtworzyć ruchu pojazdu. Ja pamietam tylko uderzenie w barierkę, pył wlatujący przez wybite szyby i moment kiedy samochód w końcu sie zatrzymał. I najwiekszym cudem bylo to, że po tym ruchu posuwisto-obrotowym stanał z powrotem na kołach. Ludzie, ktorzy zatrzymali sie za nami, żeby pomóc byli w ogromnym szoku, jak wszyscy w czwórkę, wyszliśmy po prostu z auta.
Mi po tym wypadku zostaly dwa siniaki, mężowi ranka na glowie, dwumilimetrowa może (jest wysoki i uderzyl w plastikowa półkę na siedzeniem), mojej siostrze jeden siniak, a jej chlopakowi, zadrapanie na ręcę i również jakis siniak. Oczywiście w zwiazku z ciąża wezwano pogotowie. Zawieźli mnie do szpitala, zrobili badania (KTG i usg), które nie wykazywaly zagrożenia płodu i zostalam na obserwacji - w razie czego. Przez dwa dni na szczęście dalej bylo wszystko w porzadku i wyszlam do domu.
Także mialam sobote pełna wrażeń, na szczęście wszystko skonczylo sie dobrze. Wszyscy mieliśmy pasy i to nas uratowalo, tak pewnie każdy by lecial przez szybe i zbierali by nas z calej drogi. Na szczęście również samochód nie uderzył w nic czolowo, dzieki temu nie odpalily poduszki i pasy nie spowodowaly bezposredniego ucisku na brzuch (na brzuchu nie mialam żadnego siniaka). Mieliśmy duzo szczęście w nieszczęciu.
No i dzięki temu, że skończylo sie tylko na skasowanym aucie (naszym i zadnym innym) to nawet nie bardzo odbilo sie to na mojej psychice, co tez dobrze wpłynęlo na szybka rehabilitację i dobre wyniki w szpitalu.
I wiecie co chyba naprawde urodziłam sie pod szcześliwą gwiazdą, bo wraz ze mna znalazly sie w szpitalu dwie dziewczyny, ktore leżaly tam ze wzgledu na upadek w ciąży i miały wieksze problemy.