reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

sierpien 2006

Historia pewnego testu (a nawet trzech ;)):
My za to w wakacje zeszłego roku stwierdziliśmy, że nic strasznego by się nie stało, jakbyśmy mieli małego "szkodnika" ;) Od lutego nie brałam pigułek, więc od lata po prostu przestaliśmy "uważać". I wtedy zaczęłam mieć straszne "ciśnienie" i jako wielką traumę przeżywałam każdą kolejną @. Po 3 nieudanych próbach myślałam już, że jakaś wybrakowana jestem, że mam jakieś choróbsko albo coś, byłam nawet u gina, robiłam badania, ale wszystko bylo ok, a ja dalej załamana. P., biedny, wykorzystywany przy każdej możliwej okazji, zaczął się już buntować, więc stwierdziłam, że może to nie jest czas na dziecko i odpuściłam, bo to już z obsesją zaczęło graniczyć. Na początku października przygarnęliśmy Gandzię (wg P., aby trochę ujarzmić mój dalece rozwinięty instynkt macierzyński ;)), rzuciliśmy się oboje w wir pracy i to tak, że od nawału obowiązków prawie nie spaliśmy, w ogóle bardzo malo czasu ze sobą spędzaliśmy, a częstotliwość bzykania drastycznie spadła :mad: I to trwało prawie do Bożego Narodzenia. Pierwszym objawem, że coś jest nie tak była moja całkowita awersja do alkoholu i dymu papierosowego (10.12 byłam u koleżanki na imprezie i nie mogłam jednego drinka zmęczyć, a od dymu głowa mnie rozbolała i niedobrze mi było), ale zrzuciłam to na przemęczenie. P. po tym zaczął coś przebąkiwać, że jakoś inaczej wyglądam i w ogóle, i że może jestem w ciąży. A ja się za każdym razem śmiałam, że to chyba byłoby niepokalane poczęcie, bo w listopadzie kochaliśmy się li i jedynie razy 3 (słownie: trzy, three, drei, tres). I tak się podśmiewałam do 19.12, kiedy P. sam z własnej inicjatywy zakupił mi test ciążowy i po moim powrocie z pracy wieczorową porą kazał go zrobić. Akurat przyjechał do nas mój brat i szykował się na ubaw jak z "Kasi i Tomka" (podobno bardzo podobnie do nich się zachowujemy ;)). No, to poszłam do WC, nasikałam, pobrałam próbke w zakraplacz, na oko wkropiłam do okienka, i zatopiłam się w lekturze, siedząc dalej na kibelku. Po chwili patrzę, a na teście robi się kreska gruba czerwona, ale PIONOWA. Wrzeszczę do P.: "Przeterminowany ten test kupiłeś". Po 2 sekundach był już w łazience, opieprzajac mnie, że na pewno źle zakropiłam, bo nie przeczytałam instrukcji (jakbym pierwszy raz w życiu co najmniej test robiła phi!), za nim mój brat (a ja dalej bez gaci na tym kilbu jak sierota). P. podniósł test i razem z bratem się w niego wgapili, P. robił się coraz bledszy, a mój brat coraz czerwieńszy od śmiechu i skomentował :"Szwagier, chlejemy!". Wyrwałam P. test z ręki, a tam 2 poziome walące po oczach grube krechy! ;D Musiałam sobie z wrażenia posiedzieć jeszcze trochę (na szczęście już bez asysty), a zanim wydobyłam się z toilety, P. zdążył obdzwonić swoją rodzinę i kolegów, a mój brat otworzyć moją schowaną na specjalne okazje butlę Johnny Walkera Red Label. Dla pewności zrobiłam jeszcze 2 testy, każdy innej firmy ;), jeden następnego dnia, kolejny za dni 3, i wszystkie były bardzo wyraźne. Po świętach poszłam do gina i potwierdził, że to już 7 tc :o (no bardzo spostrzegawcza jestem, nie powiem ;)). I to właśnie tak zaczęło się moje szczęście ;D

A co do ciężarówek, to rzeczywiście, nie dość, że co druga prawie moja koleżanka zaciążona albo dopiero co rozdwojona, to na każdym kroku jakiś brzuchol widzę ;) Bardzo płodny jest rok 2006 :laugh:
 
reklama
;D z takim wielkim usmiechem wspominam moje testowanie , czwarte z kolei , to byl nasz czwarty cykl staran poprzedzony wszystkimi badaniami , braniem przez pol roku foliku itd. starannie zapalnowalismy nasza malutka ;) chcielismy wycyrklowac moment , zeby nasza sytuacja materialna byla na tyle stabilna , by zapewnic naszej malej milosc i cala reszte ktora niestety tez jest potrzebna i ciesze sie teraz ze nie wyszlo nam z przypadku , choc dzidzia bylaby rownie mocno kochana :) a oto jak bylo z tym naszym szczesliwym testem ;D
czekalismy na to dziecko , wiec wielkiego zaskoczenia nie bylo ,ale .......
test robilam o 4.30 rano bo siusiu mi sie chcialo , wiec stwierdzilam ze skoro jestem na nogach to go odrazu zrobie
trzeslam sie przy tym jak osika i modlilam sie o te dwie kreseczki
a jak juz sie szybko pokazaly to poprostu ja w ryk spazmatyczny , az G. z przerazeniem przybiegl do lazienki " co sie dzieje , co mi jest" ja mu na to ze go kocham i ze bedzie tatą ..
a on mi na to " co ty mowisz???" przeciez mowilas ze czujesz ze dostaniesz okres.....zwalam jego brak romantyzmu na pozna pore nocną lub wczesna poranna , dla niego 4.30 to srodek najlepszego spnia....przytulil mnie , zaprowadzil spowrotem do uzka , przykryl kocykiem i powiedzial ......musze teraz dbac o wad DWOJE ......i pocalowal i juz wszystko bylo ok......
 
Z moim testowaniem to było tak ....to był moj pierwszy test w życiu...okres spozniał mi sie ze 4 dni a zawsze miałam jak w zegarku więc sie domyslałam co to moze znaczyc wiec zeby nie zyc w nieswiadomosci poleciałam po południu po test i zrobiłam go koło 15 choc zaleca sie robic rano...ale kreski wyszły odrazu jak ta lala bez złudzen...byłam w takim szoku, ze az mi sie rece zaczeły telepac poczym napisałam do meża na gg ,ze został ojcem...bo nie chciało mi sie czekac az wroci z roboty... ten to dopiero był w szoku bo dzidzia nam wyszła za pierwszym strzałem ;D...i takto było.. pozdrawiam!
 
Haha,fajnie sie czyta wszystkie te historyjki o "testowaniu". Ja do mojej dodam jeszcze, ze test kupil mi chlopak mojej siostry (w tej chwili juz byly chlopak) i byl jedna z pierwszych osob, ktore wiedzialy :) Test zrobilam przy mojej siostrze i najpierw wkropilam wg instrukcji 3 kropelki i czekam a tu nic...wiec patrze na ten test i mowie, ze nie dziala, a Monika (moja sis) na to, ze jak ma dzialac jak ta czesc gdzie pojawia sie wynik jest zupelnie sucha, wiec dodalam kilka kropli 'na oko' i w momencie pojawily sie 2 krechy :) Jak to zobaczylam to zaczelam sie smiac i pierwsze moje slowo to bylo: "O ja pierd....hahah...jestem w ciazy" :) i wyslalam SMS'a do mojego T. :"Zrobilam test. Na 99% jestem w ciazy". Na 99% - bo taka skutecznosc byla napisana na opakowaniu, hehe. Po czym przez 20 min. czekalam na Jego telefon, az w koncu zadzwonil. Nie powiem, zeby byl jakos bardzo ucieszony, ale tez nie byl nieszczesliwy. Ot taka pierwsza rekacja faceta, ktory dowiaduje sie sms'em ze zostanie tatusiem, haha. Potem smial sie ze mnie, ze moglam byc mniej drastyczna i jakos ladniej go poinformowac o tym fakcie i ze jest we mnie zero romantyzmu :)
Mama moja wiedziala od samego poczatku, ze spoznia mi sie okres, wiec byla pewna, ze zostanie babcia. Tata myslal, ze jak matka chodzila po domu i gadala o tym, ze zartuje sobie :) i dowiedzial sie w dniu kiedy wyszedl test - od mojej mamy oczywiscie :) A rodzice mojego T. dowiedzieli sie, ze zostana drugi raz dziadkami z gazety na F. ;) T. nie zdazyl ich poinformowac wczesniej, hehe. Bedziemy mieli co naszym dzieciom opowiadac :)
 
O jesuuu, ale historyjki ;D

Moj maz prawie nie zareagowal - znaczy nie bylo po nim widac zewnetrznych objawow radosci, ale poniewaz znamy sie troche (cztery lata razem plus cztery znajomosci wczesniej) to widzialam, ze napuchniety z dumy jest :D No a poza tym ograniczyl sie do stwierdzenia, ze on i tak wiedzial, ze jestem w ciazy :) Mam jednak wrazenie, ze nie dotarlo to do niego tak do konca od razu, a dopiero jak poszlismy na pierwsze USG - mial taka mine jak zobaczyl malenstwo, jakby mu ktos czymsc ciezkim w glowe przywalil :D
 
Wiecie co jest najważniejsze? Że te kruszynki, które rosną w naszych brzuszkach są od samego początku chciane i wyczekiwane, że żadna z nas nie miała myśli "boże i co ja teraz zrobię?", tylko od razu pełna akceptacja :)
 
Dokladnie, nie rozumiem kobiet, ktore w momencie jak dowiaduja sie, ze sa w ciazy mowia, ze swiat zwalil im sie na glowe, ze wszystko teraz sie zmieni, ze na nic nie beda miec czasu, ze nie beda mogly sie pomalowac i ladnie ubrac (a kto im k...broni??) itd. Ja sie strasznie ciesze, ze maluszek bedzie (nasze rodziny zreszta tez), bo przynajmniej bedzie sie cos dzialo.

Do mojego T. chyba dalej nie dociera, ze bedziemy miec dzidziusia :) Sam mi powiedzial, ze sie bardzo cieszy, ale uwierzy dopiero jak zobaczy to malenstwo. Ja zreszta tez mam czasami takie mysli, ze do konca nie moge w to uwierzyc, ze juz za kilka miesiecy takie male kochane "cos" bedzie tutaj z nami :)
 
Leyna pisze:
Wiecie co jest najważniejsze? Że te kruszynki, które rosną w naszych brzuszkach są od samego początku chciane i wyczekiwane, że żadna z nas nie miała myśli "boże i co ja teraz zrobię?", tylko od razu pełna akceptacja :)
ja na początku jak zobaczyłam IIbyłam w wielkim szoku i nie powiem zebym nie spanikowala ale bardziej z powodu pracy ,czy mnie nie zwolnią,czy będę miala dokąd wracac no i mieszkania tez nie mamy tylko wynajmujemy i kasy wiecznie mało,no i dzidzia miała byc za 2-3 lata jak sie wszystko unormuje a tu tak szybko sie udało. :)
prezent na mikołajki ;D
 
Wiecie co ja te kobiety co "wpadły" i panikuja że co to bedzie to jeszcze jestem w stanie zrozumiec bo różna jest wrażliwość lidzi i ich sytuacje życiowe.
Ale ostatnio tak sobie leżałam, mrówa dawała czadu i myślałam jak można nosić w sobie dziecko przez 9 miesięcy a później go oddać :-[
My staraliśmy sie ok. 6 miesiecy tez miałam schizy że może nie możemy miec itp. i dopiero jak stwierdziliśmy że jak ma być to będzie,przestaliśmy liczyc dni płodne i zaczeliśmy spokojnie życ to sie okazało że mróweczka w drodze, nie potrafie opisac tego szczęścia, miny K. jak mu powiedziałam a raczej jak zobaczył prezent gwiazdkowy ze skarpeteczkami w środku i teraz jak mówie do niej, zamartwiam sie czy z nia wszystko ok. i czekam z niecierpliwościa kiedy sie narodzi. Ja tego po prostu nie moge ogarnąć jak można porzucic własne dziecko a jak widze zmaltretowane dzieciaki to bym takich rodziców skurwysynów rozstrzelała :mad: J wiem że świat nie jest czarno biały ale takie gnoje to dla mnie nie ludzie i jestem wściekła na nasz system, znieczulice społeczną i na bezradność :mad:
Zdołowałam sie bardzo :mad:
Napiszcie coś fajnego bo jestem teraz zła , zawsze tak jest jak mysle o tych biednych dzieciakach :mad:
 
reklama
A ja jestem z forum na bieżąco,ale niestety nie mam siły juz nA pisanie :( Bo moja gwiazdeczka daje mi teraz ostatnio czadu,bo idą jej gurne jedyneczki,i do tego fasolinek też w brzuszku nieźle serwuje mi kopniaki :)

wstawiam mojA aktualną foteczke :D

moj duzy brzusio!!! :D

_596035_n.jpg


Pozdrawiam was wszystkie!!! I całusy dla was i waszych brzuszków ;)

dobranoc

Ach no i oczywiście bardzo dziekujemy za gratulacje dla córeczki :) zobaczycie same jakie to cudowne cieszyć sie czyms co jest dla innych normalką ;)

teraz juz spadam ;) dobrej nocki :)
 
Do góry