Co do tego "chodzenia" za rączki,to Amelka nawet nie lubi- ostatnio jak byłysmy u siostry,to Marika próbowała ja prowadzać,ale Amelka odmawiała współpracy- po prostu siadała na podłodze
.Sama,owszem,chętnie- przy meblach,scianie,pchając spacerówkę,ale za rączki nie chce.I dobrze,przynajmniej z tym spokój,nie męczy mnie,bo nie wiem,czy bym umiała odmówić wymuszającej terrorystce
- z konsekwencją u mnie bywa różnie
.
A ostatnio na spacerze trafiłysmy na imprezke na Rynku- dni kultury ukraińskiej.Były występy,jedzenie,rękodzieło- no,jak to na takich imprezkach.I dużo dzieci w wieku Amelki- tak sobie patrzyłam,jak bardzo różne są
- jedna dziewczynka tak już śmigała,że nie mogli za nią nadążyć.Podbiegła do nas,a jej babcia coś o "młodszej koleżance".No,to zapytałam,ile ma jej wnusia- okazało się ,że 10 mcy.Powiedziałam,ze w takim razie są rówieśniczkami i pochwaliłam tamtą,że tak pięknie chodzi juz sama
.Ale była chyba o głowe wyższa od Amelki,za to szczuplutka.Hehe,ciekawe,czy "dzieki temu" tak pieknie już chodzi,czy to od chodzenia taka szczupła sie zrobiła,bo patrząc na nią,to współczułam troche rodzicom- normalnie zywe srebro,ciężko za nią było nadążyć
)).
Co do "wszędobylstwa",to pokój mam tak "zorganizowany",że krzywdy sobie nie zrobi,za to bałagan i owszem
.Ostatnio jak wróciłam z kuchni,to nie dość,że wszystkie ubranka z szafki powywalane,to jeszcze nauczyła się otwierac pudełko z chusteczkami i też je "rozpracowała"- cały pokój był nimi usłany...eeech...co tylko w zasięgu małych rączek,to musi być porozrzucane...A ja tak "lubię" sprzątać...