Mogłabym to napisać w notatniku w telefonie, ale wtedy nie wygadałabym się nikomu, a chce się wygadać, nie ważne czy ktoś mi odpisze czy nie, muszę wyrzucić to z siebie, nie chce trzymać tego dłużej w sobie. Marzyłam o zostaniu mamą od wielu lat, w wieku 32 lat udało się, zostałam mamą ślicznego chłopca. Jednak te 10 miesięcy macierzyństwa to coś okropnego, trudnego, ciężkiego, wykończyło mnie to. Kocham mojego syna całym sercem ale nienawidzę macierzyństwa. W życiu nie pomyślałabym , że będzie tak ciężko. Inaczej to sobie wyobrażałam. Ja i mój partner również. Jestem zmęczona i nieszczęśliwa. Od drugiego tygodnia życia mojego syna ciągle coś, najpierw płakał, bo miał okropne kolki bardzo długo, później okazało się, że ma refluks ukryty przez który bardzo cierpiał, alergię na bmk, przez co płakał godzinami, dniami, tygodniami. Były tygodnie gdzie płakał jak opętany codziennie od 19 do 22, jak w zegarku, płakaliśmy razem z nim. Zmiany mleka, fizjoterapeuta, osteopata, badania, prześwietlenia, gastrolog, itp, za dużo to nie pomogło, a gdy w końcu coś się polepszyło po 6 miesiącu to poszedł do żłobka i zaczęły się choroby, gorączki, kaszel, katar, problemy ze snem itp. Do 6 miesiąca życia miał drzemki 30 minutowe jak w zegarku i budził się z nich z okropnym krzykiem jakby go ze skóry obdzierali, teraz się drzemki poprawiły, ale znowu wieczorami płacz, dziecko się denerwuje i złości, kręci i rzuca, płacze, w nocy się budzi i potrafi przez 2-3 godziny płakać i złościć. Za dnia jest smutnym dzieckiem, ciągle marudzi i jęczy, nie potrafi bawić się sam chociaż przez chwilę, nie śmieje się, nie jest radosny, trzeba się nieźle wysilić żeby się śmiał i był zadowolony. Staramy się jak możemy, spędzamy cały swój czas przy nim, bawimy się , nosimy, tulimy i całujemy a w zamian dostajemy płacz. Dobija nas to, myślałam, że moje dziecko będzie radosne, wesołe, będzie się śmiało. Do tego wszystkiego mam wrażenie, że jest opóźniony w rozwoju fizycznym, ma skończone 9 miesięcy a tylko leży na macie, kręci się w kółko, gdy się go mocno zmotywuje to popełza kawałeczek, a potem się kładzie na bok i leży, nie chce się jemu ćwiczyć i uczyć nowych rzeczy, każdy wysiłek kończy się płaczem i marudzeniem, nie umie wysokiego podporu, nie pełza, nie raczkuje, nic mu się nie chce, najchętniej by tylko siedział na dupce, bo tak to nauczyli w żłobku, sadzają go, bo na brzuchu płacze i w domu też tylko na tyłku by siedział. Nie rozwija się i nie robi postępów. Tu gdzie mieszkamy ciężko o dobrego fizjo, inaczej podchodzą do tego niż w Polsce. Jak patrzę na dzieci znajomych w tym samym lub bardzo podobnym wieku to wszystkie już stają na nogi przy trzymaniu się czegoś a mój syn tylko leży…
Zrezygnowałam z pracy, bo tak płakał, że partner nie mógł sobie z nim poradzić, chciałabym pracować, ale nie mogę, bo wiem, że partner nie dźwignąłby tego psychicznie,jest wspaniałym tatą ale psychikę ma słabą. Syn ma prawie 10 miesięcy a je tylko papki, grudek nie toleruje a kawałków nie chce wkładać do buzi. Martwię się, że to wszystko to jakieś opóźnienie w rozwoju czy nie wiadomo co.. mam juz dosyc, przykre jest to, ze np. kładziemy małego na łóżku chcemy się z nim powygłupiać pobawić a on płacze, zero radości z tego rodzicielstwa.. momentów miłych i wesołych jest tak na prawdę niewiele w porównaniu z płaczem…
Do tego ja, zamiast schudnąć po ciąży to jeszcze przytyłam… stres zajadam słodyczami, nie chce mi się ruszać, nic mi się nie chce. Pragnęłam więcej dzieci, chciałabym żeby syn miał rodzeństwo ale przez to jak ciężko jest teraz w życiu się nie zdecyduje na drugie dziecko…