Kolejny mój post. Przeżyłam dziś kolejny koszmar, ale od początku.
Natalka od ok. tygodnia skarży się na ból gardła. Brała tabletki do ssania , tantum verde w aerozolu, rutinoskorbin. Wczoraj wieczorem poczuła się gorzej, temp. 39 st. i mega ból gardła do tego stopnia że nie mogła przełykać śliny tylko ją wypluwała
Postanowiłam iść z nią dziś do lekarza. Rano dołączyła do niej Maja z tym samym bólem. Poszłam z nimi rano do przychodni ( ja przy okazji też, bo ok kilku dni i mnie gardło dokuczało). Wchodząc do gabinetu pielęgniarka daje mi jakiś papier i każe mi go wypełnić informując że ja i Natalka nie jesteśmy zgłoszone do ubezpieczenia
Ja jej mówię że jesteśmy na 200%, a ona do mnie że leki mi wypisze na 100% i mam zapłacić 50zł za wizytę. Nie będę pisać co we mnie wstąpiło. Pow. jej że w takim razie ja rezygnuje. Zbadała Natalię, wypytała o wszystko (katar, kaszel i inne bóle) i stwierdziła po katarze że ból gardła to sprawa wirusowa a tego się nie leczy antybiotykiem. wypisała mi leki takie jak ja dawałam. Mówię jej że ona to bierze już od tygodnia i jest gorzej, a ta do mnie że nie ma wskazań do antybiotyku.
Potem Maja. Wywiad podobny i mówi że Maja ma mniej czerwone gardło. Dalej tak jak z Natką.
Potem ja. Zbadała mnie po wypełniłam papier.
Aaa, jak tylko weszłam do gabinetu zadzwonił P. i na szybko mu pow. że jest problem z ubezpieczeniem.
Wyszłam z gabinetu i cała się trzęsłam z nerw. Leków nie wykupiłam. Zajechałam do P. do pracy, a on mi mówi że dzwonił do ZUS-u i wszyscy jesteśmy ubezpieczeni i mamy opłacane składki. Do NFZ-u nie mogliśmy sie dodzwonić.
Wróciłam do domu umówiłam się do prywatnego. Pojechałam na 15-ą . Okazało się że obie mają ANGINĘ i Maja ma gorsze gardło niż Nati.
Dziewczyny więcej do naszej przychodni już nie pójdę Myślimy o przepisaniu się gdzie indziej
Sorki że tak długo ale chciałam się wygadać