reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

puste jajo płodowe? :(

Katrin, wspolczuje... Chyba zrobilabym tak jak Ty - jeszcze na wszelki wypadek usg za kilka dni i potem juz decyzja. Z tym ze skierowanie jest na zabieg najprawdopodobniej i tu by trzeba bylo rozwazyc (w razie czego, nadal nie przesadzajmy jeszcze) czy zabieg czy czekac na naturalne poronienie, zdajac sobie sprawe ze moze ono nastapic za kilka tygodni, kiedy lozysko powinno przejac funkcje hormonalne. Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze ciaze bezzarodkowa mozna nosic i 12 tygodni, z drugiej strony lyzeczkowanie to ingerencja w endometrium.
Madaaa ma racje - sprobuj nie obciazac sie zaloba po smierci dziecka. Pusty pecherz to wynik bledu przekazu informacji na poziomie bialek, w bardzo wczesnej fazie po zaplodnieniu. Dziecko po prostu sie nie wyksztalca, jest tylko pecherz plodowy. Kochana uwierz, tak jest lepiej. Mam za soba dwa poronienia i jednego "pustaka" i niemal mi ulzylo, kiedy na ekranie scanu zobaczylam puste miejsce, zamiast nieruchomego cialka. W tym momencie szlag trafil radosc, nadzieje, plany, jakies marzenie, ale nie umarlo nam nienarodzone dziecko. Biologia pograla z niami podle, zakpila w okrutny sposob, ale odebrala nam tylko wyobrazenie. Potem urodzilam naszego synka - ciaza bezzarodkowa nie musi sie wcale powtorzyc, to nie jest jakas wada Twoja, Twojego partnera, czy Wasza wspolna, tylko zbieg okolicznosci zupelnie niezaleznych. Rozumiem, wiem jak sie teraz czujesz - wspolczuje Ci.
 
reklama
Nie rozmawialam z nikim o ponownym zajściu w ciążę wtedy... Tak, jak Ty teraz, czułam, że to już koniec i nie chciałam pytac. Bylam pewna, że na razie nie ma mowy o staraniach, bo za bardzo to przeżyłam. Ale teraz czuję, ze mogę znów się starać, bo psychicznie jest ok:)

Pomogły mi dziewczyny z forum własnie, które za każdym razem jak mówilam DZIECKO, mowily, że to nie dziecko, a pusty pęcherzyk...i rzeczywiście trafiało to do mnie.

Mija mi dziś 2 i pół miesiąca od zabiegu, dwie miesiączki za mną...i chyba zacznę starania;p

Ale pamiętaj,że bez łyżeczkowania od razu można się starac!!! Zabieg ma to do siebie, że lepiej zaczekać..chociaż i tak powinnam jeszcze poczekać.. (ale czytalam na forum wypowiedzi różnych kobiet, którym lekarze mówili, że należy jedną miesiączkę lub dwie odczekać i można się starać-piszę na wypadek, gdyby zabieg był w Twoim przypadku konieczny).
 
Niestety ginekolog potwierdził puste jajo... Lekarz miły kompetentny - przy kolejnej ciąży na pewno skorzystam z jego usług. Powiedział, żebym czekała na samoistne poronienie, bo po łyżeczkowaniu trzeba odczekać ze staraniami. A po samoistnym poronieniu jak wszystko pójdzie ok to można starać się prawie od razu. I po łyżeczkowaniu istnieje ryzyko, że kolejna ciąża może się nie utrzymać - jak zostanie źle zrobiony... I przy kolejnej ciąży stosować na wszelki wypadek luteine. Jak poronię samoistnie i będę się dobrze czuła wystarczy wizyta u ginekologa na kontrolne usg czy wszystko ok. Ale jak coś będzie się dziać niedobrego to mam zgłosić się do szpitala. Tak więc będę czekać na samoistne poronienie.
Do 3 lutego mam zwolnienie. Jak nie poronię do tej pory pójdę po zwolnienie na kolejny miesiąc. Nie wiem jak to później, czy od poronienia będą inaczej liczyć... I tak mam zamiar później wziąć zwolnienie od ginekologa... A później jak dalej będzie ze mną psychicznie źle to do psychologa pójdę...
 
Katrin, wspolczuje... Przykro mi, mialam nadzieje ze jednak to normalna ciaza. Abstrahujac od kwestii emoacjonalnej (sprobuj jednak przyjac ze to tylko pusty pecherzyk, ze to nie dziecko, tylko TO - bedzie Ci latwiej), licz sie z tym, ze to sie moze utrzymac do 12 tygodnia, a poronienie naturalne na tym etapie to proces bolesny i raczej nie probowalabym tego w domu. Twoj gin ma absolutnie racje, sama z reszta "postawilam na nature", ale obawiam sie ze moze sie nie obejsc bez szpitala. Tyle ze nie musisz sie godzic na zabieg.
 
Ja ze swej strony też namawiam, żeby nie było zabiegu... Przeżyłam to i nie polecam. Poza tym, nawet jak dziś robiłam sobie badania, to przy poborze krwi kobieta zapytała dlaczego nie robię wszystkich badań, które powinno się robić po poronieniu.Ja jej na to,że w zasadzie nie poroniłam, bo to było puste jajo, bez zarodka. A ona na to, że w takim razie padłam ofiarą nieszczęśliwego przypadku, na który zupełnie nie miałam wpływu...

Nie mamy na to wpływu kompletnie... Także po poronieniu samoistnym będzie okazja postarać się znów.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego na przyszłośc:) trzymaj się. jeśli chciałabyś się czegoś dowiedzieć, psiz na priv.
 
Madaaa, jesli chodzi o ... hmm... "doznania" w danej chwili, to wole zabieg - 3... 2... 1... i budzisz sie po wszystkim, nic nie boli, krwawienie zanika szybciutko. Z fizycznego punktu widzenia pelny komfort. Przynajmniej moj zabieg tak wygladal. Kwestie samopoczucia psychicznego pomijam bo czulam sie raz do kitu z racji ze to byla normalna ciaza obumarla, dwa ze klimaty byly raczej nieludzkie. Poronienie naturalne to jednak duzo bolu i duzo krwi, w obu przypadkach musialam dostac wlewy bo stracilam za duzo krwi i bylo niefajnie. I po naturalnym poronieniu krwawienie utrzymuje sie dosc dlugo.
Nie zaluje decyzji o naturalnym poronieniu, dzieki temu moglam podjac starania wkrotce po poronieniu, bez odczekiwania tych 3 miesiecy, co w moim przypadku ma duze znaczenie.
 
Ja co prawda nie mam porównania, ale własnie ta świadomość, że starania można zacząć praktycznie "od zaraz" są takie budujące:) Niemniej jednak, rzeczywiście, w przypadku zabiegu, 15min, troszkę plamienia w następnych dniach i koniec. Ehh, w życiu nic nie jest proste;/
 
Cos za cos... Naturalne poronienie to samoistne zluszczenie endometrium, a po zabiegu moga zostac zrosty, utrudniajace w przyszlosci implantacje. Ja nie zaluje swojej decyzji o naturalnym poronieniu, mam troche zalu do lekarzy w PL za brak informacji i wykonanie zabiegu... Nie powiedzieli ze mozna inaczej, po prostu "ciaza obumarla, pani bedzie miala zabieg wieczorem, prosze nie jesc..." I wykonali zabieg, mimo ze idac "na stol" juz bardzo silnie krwawilam i w zasadzie juz bylo po wszystkim bo - jak sie okazalo - dzieciatka juz we mnie nie bylo.
 
reklama
Miałam zgłosić się do szpitala w zeszły piątek, ale rozchorowałam się. Nie miałam siły ręki podnieść a co dopiero w szpitalu leżeć i mieć wywyoływane poronienie...Dziś akurat mi się kończy zwolnienie lekarskie i za parę godzin jadę do szpitala...Boje się jak cholera :( Nie leżałam nigdy w szpitalu. A tu jeszcze z takiego powodu :( Najgorsze jest to, że będę tam sama :(
 
Do góry