O mnie, o mnie... hmm... Mam 20 lat (nie wiem czy już pisałam;-)) i jestem na II roku zarządzania. Pierwszy studiowałam dziennie, ale gdy na wakacjach dowiedziałam się o dzidzi, od razu zmieniłam tryb na zaoczne. I teraz sobie co weekend dojeżdżam jakieś ponad 60 km na uczelnię... Studia to właśnie mój największy problem
bo boję się bardzo, że nie zdążę wszystkiego pozaliczać - wiecie, początek lutego to początek sesji. Podobno nie robią u nas problemów ze wcześniejszym zaliczaniem i mam nadzieję, że moi wykładowcy będą wyrozumiali :-) Uczę się już od teraz na bieżąco, żeby później, gdy pewnie będę się już gorzej czuła - wiadomo jak to jest w końcówce ciąży... - mieć więcej spokoju i odpoczynku. Niby nie miałam nigdy problemów z nauką i ciągle jestem dobrej myśli, ale czasami nabiera mnie taki okropny stres, że nie dam rady jechać na któryś zjazd, kiedy akurat będzie trzeba coś napisać, albo że po urodzeniu dziecka będę musiała jeszcze jeździć i nadrabiać
Po urodzeniu nie wiem jeszcze jak będzie, ale przecież można wziąć urlop i wtedy ma się zwolnienie z zajęć, a przyjeżdża się jedynie na zaliczenia i chyba jakoś by to było... Najgorzej teraz, bo jak już bardziej urosnę to chyba ciężko będzie wysiedzieć cały dzień na zajęciach. A może któraś lutóweczka jest w podobnej sytuacji??
Mam męża, starszego o 6 latek, w którym już jakiś czas temu obudził się instynkt tacierzyński
i myślę, że będzie wspaniałym tatusiem, aż boję się, że lepszym niż ja mamusią;-) Mieszkamy z moją mamą i siostrą, bo na coś własnego jeszcze nas nie stać (ja nie pracuję), a poza tym zawsze to więcej rąk do pomocy:-) Choć nie chcę tak zawsze, bo wiadomo, że nie ma jak na swoim
A o mojej dzidzi... No cóż - wyczekiwana od pojawienia się na teście drugiej kreseczki
kochana nasza, kopie coraz mocniej i reaguje na dotyk i głosik mojego mężusia - uwielbiamy się z nią bawić wieczorami (wtedy jest najbardziej aktywna:-) I już nie możemy się doczekać kiedy będzie tymi nóżkami fikać przy nas, kiedy będzie się bezzębnie uśmiechać i wkładać stópki do usteczek;-) Jest dla Nas najważniejsza, i wiem, że gdybym musiała dla niej zrezygnować na chwilę ze studiów, zrobiłabym to bez wahania! Ale póki co wszystko jest wręcz idealnie - jak to mówi mój gin;-) Na ostatniej wizycie byłam 1-go października - za tydzień mam kolejną:-) Nie chciała pokazać co ma między nóżkami już któryś raz, ważyła dokładnie 500 gram (a ja 50 kg i podobno rośniemy proporcjonalnie;-)) i głaskała się po główce
W wolnej chwili wstawię do działu ze zdjęciami jakieś z moim coraz większym brzucholkiem. Z USG mam tylko jedno zdjęcie z 13-go tygodnia, teraz muszę poprosić o zrobienie kolejnego. I też postaram się wrzucić, tylko nie mam skanera, ale coś wymyślę
więc ogólnie jestem szczęśliwa, mam to co najważniejsze, a jedyny problem i jednocześnie konieczność i to, co lubię (gdy wszystko idzie dobrze) to moje studia...
Dziękuję za serdeczne przywitanie! Ściskam lutóweczki:-)