reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Problemy

Wiesz co, jeżeli małżeństwo ustala, że kobieta zajmuje się dziećmi, domem i całą resztą, a mąż zarabia to chyba nikt nie powinien tego oceniać. A już na pewno nie na zasadzie "bo ja robiłam inaczej". I nie uważam, że jak po kilku latach opierania, podawania ciepłych obiadków pod nos, doglądania dzieci i całej reszty kobieta zostaje bez pracy to "pasożytuje" na mężu. W końcu to była ich wspólna decyzja. Skoro mąż odchodzi, to kobiecie należy się jego pomoc. Alimenty na dzieci to wg Ciebie też pasożytnictwo, bo kobieta powinna się tak ustawić, żeby poradzić sobie bez męża? Co do obiadu, zależy jak pracujesz, bo jak 7-15 to żaden wyczyn. Gorzej jak jesteś np. panią z Biedronki pracująca zmianowo i do tego w niedzielę. Ja nie neguje zajęć dodatkowych i wiem po co są. Pytam tylko czy fakt, że się na zajęcia dodatkowe dziecka nie posyła to zbrodnia? Jest się gorszym rodzicem? Mniej się kocha?
Ps. Rozumiem, że skoro z dzieckiem będziesz do drugiego roku życia, to przez ten rok bezpłatny będziesz żyć z własnych oszczędności. W końcu dochodu mieć nie będziesz, a na mężu pasożytować nie wypada.
Alimenty dla dziecka a dla kobiety to zupełnie co innego. Mamy wspólne pieniądze odkładane takze spokojnie pasożytem nie będę 😀 No sorry brac kase od byłego męża to chyba różnica żeby brac od,, obecnego,, meza. Wiesz mój mąż tez umiał odgrzać obiad, żaden wyczyn. Ja jako dorosla kobieta mam żal do rodzicow, że nie chodzilam na zajęcia dodatkowe... Musialam w dorosłym życiu uczyć się np. angielskiego i inwestować w siebie. Każdy ma inne potrzeby i zakończmy dyskusje. Niech każdy kto chce niech siedzi w domu tylko pozniej niech nie ma pretensji do świata i tyle 😀
 
reklama
stety niestety żyjemy w takich czasach,ze żeby coś osiągnąć musimy zapierniczac ile sie da 😊 żeby miec na dom,kredyt,przyjemności,zycie
Własny kąt i zapewnienie bytu rodzinie to podstawa jeżeli zakłada się rodzinę, dzieci kosztują fakt, jednakże ich szczęście jak i naszych partnerów nie opiera się tylko i wyłącznie na kasie, oczywiście fajnie jest gdy jej nie brakuje , ale czy to jest najważniejsze? Wiadomo są ludzie bardziej i mniej zamożni, każdy ceni różne wartości. To tylko moje zdanie. Skoro autorka postu wspomniała , że nic im nie brakuje i ma swoje pieniądze to musi tylko i wyłącznie wyjaśnić z mężem o co mu chodzi, niektórym chłopom wydaje się , że jak kobieta ogarnia dziecko, dom ... To można jej dokładac obowiązków
 
Przesada. Dziecko woli starą zabawkę i zabawę z mamą...
Zrozumiałe, ze jak jest bieda to matka musi podjąć pracę. Ale podejście praca, bo dziecko musi miec nową zabawkę, super wakacje? Wieje mi lekkim egoizmem...
skończmy temat,bo dalej nie jestem w stanie się z Tobą zgodzić 😊
I nie mówię tu o „pokazaniu sie” tylko każdy ma inne priorytety
Moim jest rodzina,ale tez spełnienie sie jako kobieta i nie boli mnie to,ze wydam 300 zł na fryzjera żeby czuć sie dobrze sama ze sobą czy tez kupię sobie nowy perfum czy kosmetyk żeby czuć sie dobrze 😊 jakbym nie zarabiała to bym tego nie miała,ale w końcu pracuje na to,żeby nie tylko dziecko uszczęśliwiać ale tez siebie 😊
Dziecko ma potrzeby i nie są to tylko potrzeby fizjologiczne i emocjonalne.
@PaulinaMalina91 :-) Właśnie. Nie wspominając o tym, że obdarte dziecko czuje się niekomfortowo niezależnie od ilości czasu spędzonego z rodzicami.
 
A zupełnie abstrahując od rozterek autorki.
Pracująca, wykształcona, spełniona zawodowo mama to dobry wzór dla dziecka. Zwłaszcza dla dziewczynki. To ode mnie i na moim przykładzie córka nauczy się, że może być wykształcona jak koledzy, mieć takie same zainteresowania i uprawiać te same sporty. Że nawet najdroższe gadżety może sobie kupić sama i z własnych pieniędzy. Że można lubić prowadzenie domu nie robiąc z tego centrum aktywności życiowej. Że partner nie ma jej „pomagać” tylko mają się obowiązkami dzielić. Nie mam syna i mieć nie będę, ale chyba chciałabym, żeby widział taki wzór a nie jak tata daje mamie na fryzjera.
Nie oszukujmy się. Po kilku latach “siedzenia w domu” kwalifikacje spadają właśnie do prowadzenia domu.
I swoją drogą co to za argument, że „nie opłaca się pracować”? Nagle okazuje się, że większość z nas zarabia minimalną krajową w mieście, gdzie żłobek kosztuje tyle co w mieście wojewódzkim. No jakoś nie dowierzam.
 
Nie wiem, może jestem dziwna, ale ja raczej kupuję to co mi potrzebne, a nie bo ktoś coś ma. Ale fakt u niektórych może to tak działać. Mimo wszystko uważam, że sami na siebie takie kajdany zakładamy. Jesteśmy dorośli, a to chyba oczywiste, że dorosły rozumie, że wszystkiego mieć się nie da. I raczej nie powinien się kierować zazdrością, bo ktoś coś ma tylko zdrowym rozsądkiem i własnymi możliwościami finansowymi. Wiesz dla mnie to trochę tak jakby ktoś był mega zadłużony bo nabrał różnych rzeczy na kredyt i twierdził, że "takie czasy". To, że coś jest w Sklepie, albo to, że Kowalski to ma nie znaczy że ja muszę mieć. Wychodząc z takiego założenia wszyscy powinniśmy brać dopalacze, bo takie mamy czasy, że inni biorą.
Ok znam ludzi co tak robią, ba kredyt na spłatę kolejnego kredytu. Co trzeba mieć w głowie, wiadomo teraz praca i zdrowie jest , a za chwilę może nie być i jednego i drugiego i co wtedy...
 
Dziecko ma potrzeby i nie są to tylko potrzeby fizjologiczne i emocjonalne.
My tu mówimy o małych dzieciach, takich młodszych od przedszkolaków. Takie dzieci jeszcze nie zauważają ceny zabawek. Najbardziej cieszą się, jak poświęca się im czas i uwagę.

A zupełnie abstrahując od rozterek autorki.
Pracująca, wykształcona, spełniona zawodowo mama to dobry wzór dla dziecka. Zwłaszcza dla dziewczynki. To ode mnie i na moim przykładzie córka nauczy się, że może być wykształcona jak koledzy, mieć takie same zainteresowania i uprawiać te same sporty. Że nawet najdroższe gadżety może sobie kupić sama i z własnych pieniędzy. Że można lubić prowadzenie domu nie robiąc z tego centrum aktywności życiowej. Że partner nie ma jej „pomagać” tylko mają się obowiązkami dzielić. Nie mam syna i mieć nie będę, ale chyba chciałabym, żeby widział taki wzór a nie jak tata daje mamie na fryzjera.
Nie oszukujmy się. Po kilku latach “siedzenia w domu” kwalifikacje spadają właśnie do prowadzenia domu.
Dla rocznego dziecka pracująca mama to dobry wzór? Dla dwulatka? Przecież i tak nie będzie pamiętać, czy mama pracowała. Ja przed porodem mówiłam, że oddam dziecko do żłobka. No oddam i koniec, wracam do pracy, do ludzi. Im bliżej było pierwszych urodzin synka, tym dalej mi było do oddawania go do żłobka. Problem sam się rozwiązał, bo po prostu nie został przyjęty. To dziecko tylko teraz jest takie małe i słodkie. Tylko teraz chce i potrzebuje opiekuna dla siebie. A jak wrócę do pracy po przerwie na dzieci, to nadal będę przed 30-tką. Jeszcze 30 lat będę pracować, nie ucieknie mi to. A dzieci urosną i tyle.
 
A ja nadal nie rozumiem dlaczego kogoś boli, że inna kobieta siedzi w domu. Oczywiście nie mówię o patologii żyjącej z socjalu, to dla mnie zupełnie inna para kaloszy. Ale jeżeli mąż dobrze zarabia i nie widzi problemu w utrzymywaniu rodziny, a kobieta realizuje się jako gospodyni domowa to dlaczego taki model rodziny jest zły? Bo co, bo mąż daje żonie na fryzjera i na hybrydy? A gdyby pracowała u kogoś jako gosposia i robiła dokładnie to samo tylko w obcym domu i brała za to pieniądze to już ok?

Sama przed ciążą byłam aktywna zawodowo, po urlopie macierzyńskim wracam do pracy. Mało tego, mąż nigdy nie namówił by mnie na siedzenie w domu. Ale nie uważam, że kobiety, które się na to decydują są gorsze, mniej samodzielne czy "nie myślą o przyszłości". Po prostu u takich rodzin sprawdza się inny model. Tyle.
 
My tu mówimy o małych dzieciach, takich młodszych od przedszkolaków. Takie dzieci jeszcze nie zauważają ceny zabawek. Najbardziej cieszą się, jak poświęca się im czas i uwagę.


Dla rocznego dziecka pracująca mama to dobry wzór? Dla dwulatka? Przecież i tak nie będzie pamiętać, czy mama pracowała. Ja przed porodem mówiłam, że oddam dziecko do żłobka. No oddam i koniec, wracam do pracy, do ludzi. Im bliżej było pierwszych urodzin synka, tym dalej mi było do oddawania go do żłobka. Problem sam się rozwiązał, bo po prostu nie został przyjęty. To dziecko tylko teraz jest takie małe i słodkie. Tylko teraz chce i potrzebuje opiekuna dla siebie. A jak wrócę do pracy po przerwie na dzieci, to nadal będę przed 30-tką. Jeszcze 30 lat będę pracować, nie ucieknie mi to. A dzieci urosną i tyle.
Tu były wypowiedzi o siedzeniu z dzieckiem do zerówki. W moim zawodzie nawet 2-3 lata to epoka. I błagam, dziecka nie ODDAJEMY (ani nie zostawiamy). Ewentualnie powierzamy kompetentnym osobom.
 
a mnie osobiście dziwi podejście kobiet,które nie chcą zostawić dziecka z dziadkami czy w żłobku, oczywiście rozwój dziecka jest wazny,ale ważne są tez pieniądze i ja osobiście nie chciałabym sobie pozwolić na to,ze powiem swojemu dziecku sorry kochanie mamusia nie pracowała i nie stać jej na super wakacje czy nowa zabawke
Pisałam chyba, że pieniądze nie są problemem a przynajmniej na razie
 
reklama
Do góry