reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Poronienie w 18 tygodniu

Orzeszkowe

Początkująca w BB
Dołączył(a)
8 Sierpień 2019
Postów
27
Cześć wszystkim. Dzisiaj mija tydzień odkąd straciłam synka miał 17 tygodni i 5 dni. Mimo ogromnego wsparcia narzeczonego nie daje sobie z tym rady. Wszystko stało się tak nagle, niby wcześniej leżałam już 2 razy w szpitalu z powodu krwiaka który się oproznial i powodował krwawienia ale lekarze mówili że jest coraz lepiej, krwiak się zmniejszal, brałam leki na podtrzymanie, plamilam coraz mniej, ciągle leżałam i na wizycie lekarz prowadząca mówiła że jest wszystko okej i nie ma powodu do strachu. Niestety 23.10 rano poczułam że twardnieje mi brzuch i mam lekkie skurcze, wyleciał mi też mały skrzep, pojechaliśmy na ip, badanie usg niby wszystko wporzadku, serce bije i dziecko się rusza, krwiak się oproznia stąd skrzep, zalecono dodatkowo nospe i do domu. W domu czułam coraz mocniejsze skurcze, wylam już z bólu, znowu na ip... Poronienie w trakcie, nie potrafię opisać jak się wtedy czułam, przecież rano niby było wszystko dobrze a teraz rozwarcie 1 cm. Położyli mnie na osobnej sali, dostałam kroplowke przeciwbolowa i pobrali krew, przyszły wyniki CRP 113, dostałam dozylnie antybiotyk, nie można zamknąć szyjki bo jest zakażenie, kazali leżeć i czekać nie wiadomo na co.. Cała noc nie spałam, skurcze się uspokily, rano znów badania krwi CRP 103, antybiotyk i przeciwbole dozylnie, koło 15 skurcze coraz mocniejsze zawołałam pielęgniarke, wzięli mnie na badanie, rozwarcie 2 cm.. Zakażenie w macicy, tabletki dopochwowe żeby przyspieszyć porod bo nie mogą nic innego zrobić.. O 23 urodziłam, zabrano mnie odrazu na łyżeczkowanie.. Jeszcze 2 dni w szpitalu crp powoli spadalo, wypisalam się na żądanie, nie dawałam tam psychicznie rady. Nie umiem pogodzić się że strata, cały czas myślę czemu mój syn. Nie wiem co było przyczyną, czemu wcześniej nic nie zauważono, czekam na wyniki histopatologiczne ale nie wiem czy coś wykażą.. Lekarze mówią że to była jedyna opcja bo inaczej mogłoby się skończyć nawet usunięciem macicy a tak mam szansę na zdrowa ciąże, sama nie wiem co jest silniejsze czy ta okropna pustka i ból po stracie czy chęć zajścia w ciążę, niby w 2 cyklu mogę się starać jeśli wszystko się ładnie zagoi ale na tą chwilę jak o tym pomyśle to czuję strach przed ponowną stratą... Nie wiem jak nauczyć się z tym żyć
 
reklama
Cześć wszystkim. Dzisiaj mija tydzień odkąd straciłam synka miał 17 tygodni i 5 dni. Mimo ogromnego wsparcia narzeczonego nie daje sobie z tym rady. Wszystko stało się tak nagle, niby wcześniej leżałam już 2 razy w szpitalu z powodu krwiaka który się oproznial i powodował krwawienia ale lekarze mówili że jest coraz lepiej, krwiak się zmniejszal, brałam leki na podtrzymanie, plamilam coraz mniej, ciągle leżałam i na wizycie lekarz prowadząca mówiła że jest wszystko okej i nie ma powodu do strachu. Niestety 23.10 rano poczułam że twardnieje mi brzuch i mam lekkie skurcze, wyleciał mi też mały skrzep, pojechaliśmy na ip, badanie usg niby wszystko wporzadku, serce bije i dziecko się rusza, krwiak się oproznia stąd skrzep, zalecono dodatkowo nospe i do domu. W domu czułam coraz mocniejsze skurcze, wylam już z bólu, znowu na ip... Poronienie w trakcie, nie potrafię opisać jak się wtedy czułam, przecież rano niby było wszystko dobrze a teraz rozwarcie 1 cm. Położyli mnie na osobnej sali, dostałam kroplowke przeciwbolowa i pobrali krew, przyszły wyniki CRP 113, dostałam dozylnie antybiotyk, nie można zamknąć szyjki bo jest zakażenie, kazali leżeć i czekać nie wiadomo na co.. Cała noc nie spałam, skurcze się uspokily, rano znów badania krwi CRP 103, antybiotyk i przeciwbole dozylnie, koło 15 skurcze coraz mocniejsze zawołałam pielęgniarke, wzięli mnie na badanie, rozwarcie 2 cm.. Zakażenie w macicy, tabletki dopochwowe żeby przyspieszyć porod bo nie mogą nic innego zrobić.. O 23 urodziłam, zabrano mnie odrazu na łyżeczkowanie.. Jeszcze 2 dni w szpitalu crp powoli spadalo, wypisalam się na żądanie, nie dawałam tam psychicznie rady. Nie umiem pogodzić się że strata, cały czas myślę czemu mój syn. Nie wiem co było przyczyną, czemu wcześniej nic nie zauważono, czekam na wyniki histopatologiczne ale nie wiem czy coś wykażą.. Lekarze mówią że to była jedyna opcja bo inaczej mogłoby się skończyć nawet usunięciem macicy a tak mam szansę na zdrowa ciąże, sama nie wiem co jest silniejsze czy ta okropna pustka i ból po stracie czy chęć zajścia w ciążę, niby w 2 cyklu mogę się starać jeśli wszystko się ładnie zagoi ale na tą chwilę jak o tym pomyśle to czuję strach przed ponowną stratą... Nie wiem jak nauczyć się z tym żyć
Strasznie mi przykro...
Ja straciłam dziecko 2 dni temu. Najprawdopodobniej wada genetyczna bo zarodek od początku nie rozwijał się tak jak powinien...
Tylko u mnie 7 tc "tylko"...
 
Tak mi przykro, aż mam ciarki ,tak bardzo Ci współczuję, że słów brak by coś mądrego napisać, niesprawiedliwe to ja poronilam 2 razy ,ale na wczesnym etapie
 
Strasznie mi przykro...
Ja straciłam dziecko 2 dni temu. Najprawdopodobniej wada genetyczna bo zarodek od początku nie rozwijał się tak jak powinien...
Tylko u mnie 7 tc "tylko"...
Współczuję wydaje mi się że to nie ma znaczenia na jakim etapie bo wkoncu dla nas to było już nasze dziecko i ból jest po stracie. Jednak im dłużej trwa ciąża tym bardziej człowiek nie myśli że może być coś nie tak i coraz więcej planuje, wyobraza sobie jak będzie wyglądało życie gdy urodzi się dziecko a tu nagle świat przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie bo wszystko nagle się kończy... Życzę Ci dużo zdrowia i powrotu do siebie, każda strata jest bolesna. Oby w przyszłości wszystko było dobrze gdy będziesz chciała ponownie zajść w ciążę. Ja póki co nie mogę myśleć do przodu, cały czas zadaje sobie mnóstwo pytań dlaczego, ale mam nadzieję że niedługo znów zacznie we mnie rosnąć nowe życie i życzę nam by kolejna ciąża zaowocowała tym że będziemy mogły przytulic swoje zdrowe maleństwo po 9 miesiącach
 
Tak mi przykro, aż mam ciarki ,tak bardzo Ci współczuję, że słów brak by coś mądrego napisać, niesprawiedliwe to ja poronilam 2 razy ,ale na wczesnym etapie
Także współczuję, każda strata boli nie ważne na jakim etapie, zdążylysmy przez te parę tygodni zakochać się w tej kruszynce, masz rację ciężko wogole o czym kolwiek myśleć a co wogole wymyślec coś mądrego. Ja nierozumiem czemu w tych czasach gdzie medycyna się tak rozwija, zdarza to się tak często. I czemu kobiety które nie chcą wcale dziecka, zaniedbuja się w ciąży, piją i Bóg wie co jeszcze rodzą zdrowe dzieci a nam się nie udaje
 
Także współczuję, każda strata boli nie ważne na jakim etapie, zdążylysmy przez te parę tygodni zakochać się w tej kruszynce, masz rację ciężko wogole o czym kolwiek myśleć a co wogole wymyślec coś mądrego. Ja nierozumiem czemu w tych czasach gdzie medycyna się tak rozwija, zdarza to się tak często. I czemu kobiety które nie chcą wcale dziecka, zaniedbuja się w ciąży, piją i Bóg wie co jeszcze rodzą zdrowe dzieci a nam się nie udaje
Niestety na większość strat medycyna nic nie poradzi...bo to wady genetyczne zarodka do których dochodzi już na początku...albo w momencie zapłodnienia, albo przy podziałach...wadliwa komórka jajowa plemniki...
Z wiekiem niestety tych nieprawidłowych komórek jest coraz więcej...
ja skończę w lipcu 40 lat. Miałam w czerwcu urodzić moje 3 dziecko no ale nie wyszło ...
 
Bardzo mi przykro.... sama urodziłam synka w 23tc, zmarł po porodzie. Wiem co czujesz. Ja korzystałam z pomocy psycholog, zaszłam dość szybko w kolejna ciążę - była mega trudna i nie polecam tak szybkiego zajścia... Ale teraz mam 5 miesięczne blizniaki ;)
Przytulam mocno.
Daj sobie czas, wypłacz się i nie daj sobie wmówić, że to przypadek. Znajdź lekarza, który zrobi badania przygotuje Cię i poprowadzi w kolejnej ciąży. A teraz daj sobie czas przeżyć żałobę.
Ja wiem, że etap na którym straciłaś ciążę zalicza się jezzcze do poronienia , ale czy pozwolili Ci zobaczyć synka? Pożegnać się? Pochować? To też istotne. Przynajmniej mi bardzo pomogło, ale u mnie już był poród.
Trzymaj się :*
Cześć wszystkim. Dzisiaj mija tydzień odkąd straciłam synka miał 17 tygodni i 5 dni. Mimo ogromnego wsparcia narzeczonego nie daje sobie z tym rady. Wszystko stało się tak nagle, niby wcześniej leżałam już 2 razy w szpitalu z powodu krwiaka który się oproznial i powodował krwawienia ale lekarze mówili że jest coraz lepiej, krwiak się zmniejszal, brałam leki na podtrzymanie, plamilam coraz mniej, ciągle leżałam i na wizycie lekarz prowadząca mówiła że jest wszystko okej i nie ma powodu do strachu. Niestety 23.10 rano poczułam że twardnieje mi brzuch i mam lekkie skurcze, wyleciał mi też mały skrzep, pojechaliśmy na ip, badanie usg niby wszystko wporzadku, serce bije i dziecko się rusza, krwiak się oproznia stąd skrzep, zalecono dodatkowo nospe i do domu. W domu czułam coraz mocniejsze skurcze, wylam już z bólu, znowu na ip... Poronienie w trakcie, nie potrafię opisać jak się wtedy czułam, przecież rano niby było wszystko dobrze a teraz rozwarcie 1 cm. Położyli mnie na osobnej sali, dostałam kroplowke przeciwbolowa i pobrali krew, przyszły wyniki CRP 113, dostałam dozylnie antybiotyk, nie można zamknąć szyjki bo jest zakażenie, kazali leżeć i czekać nie wiadomo na co.. Cała noc nie spałam, skurcze się uspokily, rano znów badania krwi CRP 103, antybiotyk i przeciwbole dozylnie, koło 15 skurcze coraz mocniejsze zawołałam pielęgniarke, wzięli mnie na badanie, rozwarcie 2 cm.. Zakażenie w macicy, tabletki dopochwowe żeby przyspieszyć porod bo nie mogą nic innego zrobić.. O 23 urodziłam, zabrano mnie odrazu na łyżeczkowanie.. Jeszcze 2 dni w szpitalu crp powoli spadalo, wypisalam się na żądanie, nie dawałam tam psychicznie rady. Nie umiem pogodzić się że strata, cały czas myślę czemu mój syn. Nie wiem co było przyczyną, czemu wcześniej nic nie zauważono, czekam na wyniki histopatologiczne ale nie wiem czy coś wykażą.. Lekarze mówią że to była jedyna opcja bo inaczej mogłoby się skończyć nawet usunięciem macicy a tak mam szansę na zdrowa ciąże, sama nie wiem co jest silniejsze czy ta okropna pustka i ból po stracie czy chęć zajścia w ciążę, niby w 2 cyklu mogę się starać jeśli wszystko się ładnie zagoi ale na tą chwilę jak o tym pomyśle to czuję strach przed ponowną stratą... Nie wiem jak nauczyć się z tym żyć
 
Bardzo mi przykro.... sama urodziłam synka w 23tc, zmarł po porodzie. Wiem co czujesz. Ja korzystałam z pomocy psycholog, zaszłam dość szybko w kolejna ciążę - była mega trudna i nie polecam tak szybkiego zajścia... Ale teraz mam 5 miesięczne blizniaki ;)
Przytulam mocno.
Daj sobie czas, wypłacz się i nie daj sobie wmówić, że to przypadek. Znajdź lekarza, który zrobi badania przygotuje Cię i poprowadzi w kolejnej ciąży. A teraz daj sobie czas przeżyć żałobę.
Ja wiem, że etap na którym straciłaś ciążę zalicza się jezzcze do poronienia , ale czy pozwolili Ci zobaczyć synka? Pożegnać się? Pochować? To też istotne. Przynajmniej mi bardzo pomogło, ale u mnie już był poród.
Trzymaj się :*
Bardzo Ci współczuję im dłużej trwa ciąża tym bardziej człowiek myśli że wszystko będzie dobrze a później taka strata. Dla mnie nie miało znaczenia czy uważali to za porod czy poronienie bo i tak rodziłam ale załoga szpitala okazała się bardzo wyrozumiala i wspierali mnie, rano odrazu przyszła do mnie pani psycholog i dała numer do poradni psychologicznej po stracie, pielęgniarki też cały czas do mnie przychodziły czy czegoś nie potrzebuje, pozwolili mi i zobaczyć synka i pochować chociaż na pogrzeb się nie zdecydowałam na tamtą chwilę wydawało mi się za dużo tego wszystkiego i bałam się że nie dam rady zaplanować pogrzebu ale do marca możemy zmienić decyzję bo w marcu będzie wspólny pogrzeb dla dzieciatek które odeszły, z kolejnymi dniami bardziej zastanawiam się czy właśnie nie zdecydować się na pochówek bo odczuwam taka potrzebę. Do psychologa narazie nie poszłam, po zabiegu byłam jeszcze na antybiotyku przez te zakażenie i ledwo stałam na nogach takie skutki uboczne wywoływał ale czuję że samej ciężko mi się z tym będzie uporać i pewnie niedługo tam zadzwonię i się umówię. Napewno będę chciała zmienić lekarza i porobić badania ale nie wiem jakie najlepiej zrobić. To wszystko jeszcze jest dla mnie chyba za bardzo bolesne bo najchętniej nie wychodzilabym z domu i nie rozmawiała z nikim.
 
Też myślę, że nie ma znaczenia etap ciąży i rozumiem, że dla Ciebie też to był poród, zapytałam jednak o to zy zobaczyłaś synka, bo często w szpitalach nie mówią, że jest taka możliwość albo odradzaja jeśli to poronienie. (U mnie znalazł się lekarza który twierdził, żebym nie oglądala bo będę miała traume - tak jakby miał to być jakiś.potwor....pomijajac jiz fakt, ze dzieciaki z 23/24 tyg ratuja i zyja, a on mi mówi, żeby nawet nie przytulic..... a jesli chodzi o pochowanie to ja pochowalam synka i to najlepsze co mogłam zrobić. Zawsze mam miejsce gdzie mogę iść, zapalić znicz czy przynieść coś dla niego, mojego syna widziałam ja , mąż i moi rodzice, pogrzeb zrobiliśmy tylko z mężem, nie chcieliśmy żeby ktoś przychodził ja nie byłam w stanie jeszcze znieść kogoś dodatkowo. Więc to naprawdę organizacyjnie nie jest trudne tzn psychicznie tak, ale po pogrzebie jest ciut.. ciut lżej. jeśli chcecie być w dwójkę to wszystko z księdzem można dogadać, że tylko na cmentarzu , bez mszy i tyle.
Po stracie też nie chciałam nikogo widzieć wychodziłam jedynie na cmentarz. Chodzilismy codziennie. Potem kolejna ciąża prawie całą w szpitalu, ale od razu po wyjściu i teraz z dziećmi nadal tam chodzę. One kiedyś dowiedza się , że miałyby brata i mam nadzieję, że też będę dbac by jego miejsce było zawsze zadbane.
Dobrze, że w szpitalu trafiłas na dobry personel. Ja też miałam to szczęście jeśli chodzi o pielęgniarki i psychologa . Fakt , że U mnie lekarz zawalił... I być może gdybym trafiła gdzieś indziej to miałabym syna.. no ale pewnie nie miałabym tera bliźniaków więc staran się myśleć, że tak musiało być...
W szpitalu powiedzieli Ci o wszystkich prawach ? Urlop macierzyński, jak pochowasz to zasiłek pogrzebowy, jeśli macie ubezpieczenie w pracy o możecie się z mężem starać też o odszkodowanie- ja wiem to w tej chwili mało ważne ale ja dzięki temu mogłam zrobić wiele badań. Ja mimo, że U mnie była niewydolność szyjki co potwierdziło się w kolejnej ciąży robiłam różne badania i dzięki temu byłam zabezpieczona w kolejnej ciąży tak , ze udało mi się ja utrzymać do prawie 35tyg. Mimo, że od 23tc znow bylo ryzyko, ze urodze
Skąd jesteś, może któraś z dziewczyn doradzi Ci lekarza
Bardzo Ci współczuję im dłużej trwa ciąża tym bardziej człowiek myśli że wszystko będzie dobrze a później taka strata. Dla mnie nie miało znaczenia czy uważali to za porod czy poronienie bo i tak rodziłam ale załoga szpitala okazała się bardzo wyrozumiala i wspierali mnie, rano odrazu przyszła do mnie pani psycholog i dała numer do poradni psychologicznej po stracie, pielęgniarki też cały czas do mnie przychodziły czy czegoś nie potrzebuje, pozwolili mi i zobaczyć synka i pochować chociaż na pogrzeb się nie zdecydowałam na tamtą chwilę wydawało mi się za dużo tego wszystkiego i bałam się że nie dam rady zaplanować pogrzebu ale do marca możemy zmienić decyzję bo w marcu będzie wspólny pogrzeb dla dzieciatek które odeszły, z kolejnymi dniami bardziej zastanawiam się czy właśnie nie zdecydować się na pochówek bo odczuwam taka potrzebę. Do psychologa narazie nie poszłam, po zabiegu byłam jeszcze na antybiotyku przez te zakażenie i ledwo stałam na nogach takie skutki uboczne wywoływał ale czuję że samej ciężko mi się z tym będzie uporać i pewnie niedługo tam zadzwonię i się umówię. Napewno będę chciała zmienić lekarza i porobić badania ale nie wiem jakie najlepiej zrobić. To wszystko jeszcze jest dla mnie chyba za bardzo bolesne bo najchętniej nie wychodzilabym z domu i nie rozmawiała z nikim.
 
reklama
Mnie położyli sama na sali i tak naprawdę urodziłam sama dopiero jak poczułam że to się stało to wezwałam pielęgniarki więc mogłam go zobaczyć, później na sali zabiegowej też widziałam i jak przecinali pepowine, fakt lekarz nie zapytał czy chce go podtrzymać ani nic poprostu go zabrali a mnie uspili, niestety nie było też przy tym wszystkim mojego narzeczonego bo powiedzieli zeby pojechał do domu a ja w razie co do niego zadzwonię, był cały czas na telefonie jak rodziłam, chociaż tyle bo samej naprawdę przeżywałam koszmar na tej sali, przyjechał rano i nie miał jak go zobaczyć. O urlopie też nam powiedzieli i złożyłam już wszystkie dokumenty u pracodawcy, boję się powrotu tam bo wszyscy wiedzieli że byłam w ciąży i pewnie będą pytać... A pamiętasz jakie to były badania? Ja jestem że Szczecina, po pierwszej miesiaczce mam się zgłosić do lekarza ale właśnie chcę zmienić bo wydaje mi się że trochę lekceważono tam to wszystko. Przepraszam że pytam ale po jakim czasie dostaliście zielone światło żeby się starać? U mnie nie stwierdzono żadnych problemów z szyjka powiedzieli ze to się zdarza poprostu. Cieszę się że jesteś teraz szczęśliwa mama, dużo zdrowia i szczęścia dla was.
 
Do góry