Ja mam sytuacje że mój robi na kopani i ehh może nie mieć zasięgu Urlopu nie chcemy brać przed bo sie bardziej przyda po urodzeniu... Moja mama ma jakieś 20min do mnie a szwagierka hmm kawałek ale od niej też górnik i jedno auto;/ A do szpitala mam 10min piechotką hehe, sama se pójde
reklama
Ja tez sie boje, aby nie zaczac rodzic jak maz bedzie w delegacji, zwlaszcza, ze mlodego nie mam z kim zostawic... A moj jak juz w delegacji to tysiace km drogi Mam jeszcze czas aby wymyslec jakies wyjscie ewakuacyjne.. Szpital mam 10min autem drogi, wiec nie jest zle
Selerowa
Fanka BB :)
Przeczytałam cały wątek. Do tej pory uważałam, że mój pierwszy poród to koszmar, ale teraz ...chciałabym tak urodzić Młodego, jak urodziłam córkę.
Bardzo nie chciałam, żeby to stało się akurat tego dnia, bo nie chciałam, żeby moja córka i bratanica razem obchodziły urodziny. Ale trudno. Przyśniło mi się, że zaczynam rodzić. Obudziłam się około 2 w nocy, ale do 4 leżałam spokojnie. Potem obudziłam męża i stwierdziłam, że jednak urodzę dzisiaj i musimy jechać. Około 6 rano byliśmy w szpitalu, po badaniu odeszły mi wody, ale skurcze minęły. O 10:30 dostałam oksytocynę. Położna wysłała męża do domu twierdząc, że urodzę najwcześniej późnym wieczorem, więc spokojnie może jechać do pracy. Pojechał, ale miał wrócic do mnie jeszcze przed pracą. O 12:15 urodziłam Majkę, a chwilę później dzwoniłam do męża, że już po wszystkim Na jego pytanie "a gdzie teraz jesteś" odpowiedziałam "na łóżku, szyją mnie". Koszmar zaczął się kilka godzin później kiedy kazali mi wstać i pochodzić. Spuściłam nogi z łóżka i odleciałam, straciłam przytomność. Mąż opowiadał, że on złapał mnie w ostatniej chwili, żebym nie uderzyła głową, a mąż dziewczyny z łóżka obok pobiegł po lekarzy i pielęgniarki. Pielęgniarka przyszła i jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie stwierdziła, że jak w sali ludzi tyle to później pacjentki umierają. W sali oprócz 4 pacjentek było 2 facetów i 1 babcia. Tłum.
Okazało się, że stażysta, który mnie zszywał zrobił to źle i utworzył się ogromny krwiak wewnątrz i zaczął już wychodzić na zewnątrz. Nie miałam sily wstać, opiekować się dzieckiem, mąż opłacił na noc pielęgniarkę, dostałam jakieś kroplówki. Urodziłam w czwartek, a dopiero w sobotę lekarze podjęli decyzję o zabiegu. Kilka jednostek krwi, narkoza, czyszenie. W sumie tydzień w szpitalu.
Sam poród wspominam dobrze, ale teraz wiem, że tym razem nie opłace położnej. Od czwartku nie pojawila się u mnie aż do poniedziałku, a kiedy przyszła powitała mnie słowami "słyszałam, że cos się z tobą działo". Profesjonalizm
Teraz, o ile Młody nie ułoży się porządnie czeka mnie cc, ale jeszcze trochę czasu ma
Bardzo nie chciałam, żeby to stało się akurat tego dnia, bo nie chciałam, żeby moja córka i bratanica razem obchodziły urodziny. Ale trudno. Przyśniło mi się, że zaczynam rodzić. Obudziłam się około 2 w nocy, ale do 4 leżałam spokojnie. Potem obudziłam męża i stwierdziłam, że jednak urodzę dzisiaj i musimy jechać. Około 6 rano byliśmy w szpitalu, po badaniu odeszły mi wody, ale skurcze minęły. O 10:30 dostałam oksytocynę. Położna wysłała męża do domu twierdząc, że urodzę najwcześniej późnym wieczorem, więc spokojnie może jechać do pracy. Pojechał, ale miał wrócic do mnie jeszcze przed pracą. O 12:15 urodziłam Majkę, a chwilę później dzwoniłam do męża, że już po wszystkim Na jego pytanie "a gdzie teraz jesteś" odpowiedziałam "na łóżku, szyją mnie". Koszmar zaczął się kilka godzin później kiedy kazali mi wstać i pochodzić. Spuściłam nogi z łóżka i odleciałam, straciłam przytomność. Mąż opowiadał, że on złapał mnie w ostatniej chwili, żebym nie uderzyła głową, a mąż dziewczyny z łóżka obok pobiegł po lekarzy i pielęgniarki. Pielęgniarka przyszła i jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie stwierdziła, że jak w sali ludzi tyle to później pacjentki umierają. W sali oprócz 4 pacjentek było 2 facetów i 1 babcia. Tłum.
Okazało się, że stażysta, który mnie zszywał zrobił to źle i utworzył się ogromny krwiak wewnątrz i zaczął już wychodzić na zewnątrz. Nie miałam sily wstać, opiekować się dzieckiem, mąż opłacił na noc pielęgniarkę, dostałam jakieś kroplówki. Urodziłam w czwartek, a dopiero w sobotę lekarze podjęli decyzję o zabiegu. Kilka jednostek krwi, narkoza, czyszenie. W sumie tydzień w szpitalu.
Sam poród wspominam dobrze, ale teraz wiem, że tym razem nie opłace położnej. Od czwartku nie pojawila się u mnie aż do poniedziałku, a kiedy przyszła powitała mnie słowami "słyszałam, że cos się z tobą działo". Profesjonalizm
Teraz, o ile Młody nie ułoży się porządnie czeka mnie cc, ale jeszcze trochę czasu ma
Selerowa jak czytam te wasze posty to się boję że popękam albo mnie natną i źle zszyją i się będę męczyć.
Powiedzcie mi dziewczyny jak długo goiły wam się rany po zszyciach i czy to długo boli, mocno sprawia trudności po powrocie do domu?
Powiedzcie mi dziewczyny jak długo goiły wam się rany po zszyciach i czy to długo boli, mocno sprawia trudności po powrocie do domu?
malkus przede wszystkim nie mysl, ze bedzie cos nie tak Z tym nacinaniem to jest troche jak tradycja, wiele kobiet urodzioby bez nacinania lub z lekkim peknieciem... ale nacinaja.... Ponoc nie boli nacinanie, zreszta bedziesz miala tak adrenaline podniesiona, ze prog bolu bedzie znacznie wyzszy... Ja nasluchalam sie przed 1 porodem, jaki to bol etc etc... Nie sluchaj nic takiego, nastaw sie, ze bedzie dobrze
sandraa82
Fanka BB :)
Jak tak czytam te Wasze opowieści to zaraz mi sie odechciewa...
Zawsze sie bałam porodu sn i byłam za cc ale pare tygodni temu zanim przeczytałam te opowieści mówiłam sobie,że ja nie pierwsza nie ostatnia,że co ma być to bedzie,że urodze sn ale jak poczytałam to chyba lepsza jest ta cesarka. Bynajmniej może mniej ''zdrowo'' dla dziecka jak to piszą niektóre mamy ale chyba bezpieczniej. Jak czytam o tych problemach z dzidziusiem,że coś mu tam uszkodzili,że by sie nie udusiło itp to jestem za cc. Bynajmniej chyba bezpieczniej a pozatym po co tak sie męczyć.Choć wiem,że cc to też nie obejdzie sie bez bólu.Zreszta sama nie wiem czy powinam sie wypowiadać skoro brak mi doświadczenia a to tylko moje wyobrażenia... Wie tylko,że próg bólu mam bardzo niski a nacinania,pęknięcia mnie wręcz przerażają .
Zawsze sie bałam porodu sn i byłam za cc ale pare tygodni temu zanim przeczytałam te opowieści mówiłam sobie,że ja nie pierwsza nie ostatnia,że co ma być to bedzie,że urodze sn ale jak poczytałam to chyba lepsza jest ta cesarka. Bynajmniej może mniej ''zdrowo'' dla dziecka jak to piszą niektóre mamy ale chyba bezpieczniej. Jak czytam o tych problemach z dzidziusiem,że coś mu tam uszkodzili,że by sie nie udusiło itp to jestem za cc. Bynajmniej chyba bezpieczniej a pozatym po co tak sie męczyć.Choć wiem,że cc to też nie obejdzie sie bez bólu.Zreszta sama nie wiem czy powinam sie wypowiadać skoro brak mi doświadczenia a to tylko moje wyobrażenia... Wie tylko,że próg bólu mam bardzo niski a nacinania,pęknięcia mnie wręcz przerażają .
sandraa82... To jest troche jak ruletka... Zawsze cos moze isc nie tak...czy to w sn czy w cc. Najwazniesze to pozytywne myslenie, przy pierwszym dziecku bombardowano mnie wlasnie historyjkami....o ciezkich porodach etc.... Ale trzeba wyjsc z zalozenia, ze tyle kobiet rodzi to i Ty dasz rade
Karolina1987W
Fanka BB :)
Ciagle powtarzam, ze bolec musi i kazda to wie, a jak by sie ktoras mocno bolu bala to by w ciaze nie zachodzila.
Kolejna osoba w moim otoczeniu zostala mama i kolejny raz slysze, ze myslala, ze bedzie gorzej, ze bol byl okropny ale szybko sie o nim zapomina Jak juz zobaczymy maluszka to reszta swiata bedzie malo wazna
Kolejna osoba w moim otoczeniu zostala mama i kolejny raz slysze, ze myslala, ze bedzie gorzej, ze bol byl okropny ale szybko sie o nim zapomina Jak juz zobaczymy maluszka to reszta swiata bedzie malo wazna
reklama
sandraa82
Fanka BB :)
Karolina z pewnościa masz rację. Moja ciąża mnie zaskoczyła. A ból wiem że być musi ale boje sie tych komlikacji aczkolwiek wiem ze czy po porodzie sn czy po cc komplikacje mogą zaistnieć...
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 0
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 1
- Wyświetleń
- 3 tys
- Odpowiedzi
- 1
- Wyświetleń
- 2 tys
Podziel się: