reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród w Holandii 2011

Kurcze, jakby mnie spotkalo w Polsce rodzic, to na 100 % szukalabym prywatnej kliniki, niestety personel medyczny w Polsce mily raczej nie jest i nie spotkalam jeszcze kobiety, ktora chwalila by sobie porod w polskim szpitalu. Mysle, ze dla wielu to po prostu koniecznosc.
Hahaha, to ja cię zadziwię:-D:-D:-D
Rodziłam w Polsce dwa razy, raz w 1997, a drugi w 2000. Oba razy wspominam dobrze. Owszem, pierwszy raz był stres, bo nie dość, że w środku nocy ciurkiem zaczęły mi odchodzić wody, wywieźli mnie w obce miejsce (w najbliższym szpitalu nie było miejsca z powodu "powodzi stulecia"), byłam sama (męża odesłano do domu, bo "jeszcze czas") to dyżurna położna położyła mnie centralnie na sali porodowej, kazała mi się przespać i sama też zniknęła w dyżurce....
Ale jak tylko przyszła ranna zmiana, to od razu zrobiło się weselej. Pielęgniarki zachęciły mnie do wstania, chodzenia, pomogły zrozumieć co się dzieje ze mną i z dzieckiem, pomogły przeć itp.
Po porodzie wprawdzie 3 dni leżałam w obskurnej, trzyosobowej sali, ale raczej na opiekę nie mogę narzekać. Dziecko miałam na każde zawołanie, odwiedziny od 8.00-20.00, żadnych studentów i praktykantów.
Trzy lata później rodziłam dokładnie w tym samym szpitalu, jednak był on już po remoncie. Położnik przyjechał specjalnie dla mnie, bo akurat wtedy miał wolne, rodziłam w miłym pokoju w towarzystwie męża, położnika i JEDNEJ pielęgniarki, trafiłam do dwuosobowej sali z łazienką, w 2h po porodzie dostałam ciepły obiad, wieczorem mogłam wziąć prysznic, lekarz został aż do wieczora i doglądał mnie niemal co chwila....
Dodam, że za poród "rodzinny" nie wziął ani grosza, pomimo tego, że wtedy w wielu szpitalach trzeba było za to zapłacić.
W ogóle cały ten szpital bardzo miło mi się kojarzy. Po pierwszym porodzie jeździłam tam do poradni K, potem jeszcze miałam tę konizację o której pisałam wcześniej...
 
reklama
No Iskierka faktycznie udalo Ci sie, jestem w szoku! Tymbardziej nie slyszlam o 2 osobowym pokoiku :o wow ! Faktycznie , gdyby taka opieka byla wszedzie, nie bylo by na co narzekac. U mnie na opolszczyznie , skad pochodze nie jest wesolo, jedna porodowka w Opolu i standar to 4 panie na sali. No , ale na szczescie nie musze sie o to martwic, oby personel medyczny przyjmujacy moj porod byl na poziomie , bede happy :) A jak tam u Ciebie , jak leci czas w pracy ? Dobrze sie czujesz? Ja albo jestem szalona , albo mam jakies wzdecia przez 3 dni, ale czuje , ze mi sie tam cos dzieje, nie moge okreslic co, ale cos !!

A w ogole to nam dzis policja psikusa wyciela. Przyszla poczta, patrze na koperte, a tam wielki napis POLITIE, otwieramy i dla kazdego z osobna list, ze dnia 13.03 mamy sie wstawic na policje. Tego samego dnia o tej samej godzinie mam usg .
:szok:my w ogole szok, o co chodzi, przceciez bylismy grzeczni, drzacymi rekoma wykrecilismy numer podany w liscie, i babka mowi, ze mamy sie wstawic bo wie, ze jestesmy w trakcie formalnosci do slubu i taka procedura w przypadku 2 cudzoziemcow. LoBoze... Na szczescie sie udalo przelozyc, swoja droga nie wiem co ma policja do slubu ale ok :-D
 
Faktycznie , gdyby taka opieka byla wszedzie, nie bylo by na co narzekac. U mnie na opolszczyznie , skad pochodze nie jest wesolo, jedna porodowka w Opolu i standar to 4 panie na sali. No , ale na szczescie nie musze sie o to martwic, oby personel medyczny przyjmujacy moj porod byl na poziomie , bede happy :) A jak tam u Ciebie , jak leci czas w pracy ? Dobrze sie czujesz?
No wiesz, wszystko jest ważne, i opieka i wygląd szpitala i jego WYPOSAŻENIE. Niestety, w większości wypadków szpitale w PL są niedofinansowane, a personel przemęczony i źle opłacany... Trudno w takim przypadku mieć cierpliwość i serce do każdego chorego....

W pracy na razie dobrze, dopóki jestem na wolnej taśmie i mogę sobie czasem siedzieć przy tej taśmie to jest bardzo dobrze. Jeśli będą mnie chcieli dać na szybszą taśmę to powiem, że niestety nie mogę, nie dam rady...
Generalnie chyba są ze mnie zadowoleni, bo po raz pierwszy dziś zadzwonili, żebym jutro przyszła do pracy... Nigdy tam w piątki uitzendkracht nie pracował...
Szkoda mi nawet, bo na jutro umówiłam się już z księgową i żadną miarą nie mogę tego przełożyć....
Najgorzej czas leci w dwie pierwsze godziny (pomiędzy 6.00 a 8.00) i po ostatniej pauzie (pomiędzy 12.15 a 14.00). Rano ciężko sie "obudzić" do pracy, a po pauzie to liczy się każdą minute do wyjścia:-D:-D:-D
 
Ayni szkoda że masz takie zdanie o porodach w PL...no ale wyssane z palca te info nie są.Niestety w wielu szpitalach jest kiepsko...ja nie rodziłam w PL ale mam zdanie b.dobre-od znajomych rodzących,tylko to są oipinie o warszawskich szpitalach.Tam to kobieta "rządzi"...niestety prawdą jest tez że można mieć wszystko co się chce...ale często za dodatkowe pieniądze a nie wszystkich na to stać!
 
Witam!!!

Ja też rodziłam w Polsce Dawidka i Julcie i nie mogę powiedzieć złego słowa ,połozne i lekarz super.

Przy drugim dziecku mogłam rodzić tutaj ale jednak wolałam w Pl tam mój lekarz był przy porodzie i jakoś czułam się pewniej ,pozatym szpital też super krótko przed moim porodem była remontowana porodówka pokoje 2 osobowe z oddzielnymi łazienkami nie ma się do czego przyczepić ,cały personel super miły byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona.
 
No moze i tutaj maja lepsze warunki (choc w polsce tez sie to zmienia), ale kobitki najczesciej tych warunkow nie doswiadczaja,bo albo rodza w domach a jak juz w szpitalu to zaraz po porodzie siup i do domku.Zgodze sie ze warunki szpitalne sa bardzo wazne ale dla mnie wazna tez jest opieka i to na jakie badania moge liczyc.Drugie dziecko bede chciala rodzic w polsce bo tu poprostu zabardzo sie boje.Nie bede sie powtarzac czemu ,bo alarm sie podniesie.Powiem,ze trafilam w polsce do szpitala w pierwszej ciazy ,zagrozonej.Odrazu mnie zbadali ,usg ,lekarstwa.Ratowali moje dziecko ,w szpitalu bylam 4 dni a ze byl nowy rok to puscili mnie do domu.Tutaj niestety nie moge powiedziec zeby zrobili cos dla mnie by ratowac moja ciaze.Czulam ze mam wsparcie.A tu to tylko sie balam by cos nie poszlo nie tak bo co wtedy ,nawet najlepsze warunki szpitalne i najmilsza pielegniarka czy lekarz nic dla mnie nie zrobia bo tu ufa sie naturze, za wszelka cene.
 
Ja zaliczam sie stanowczo do tych ktore nie moga nic dobrego o porodzie w PL napisac. Pamietam jak dzis jak pojechalam w nocy ze skurczami co 4 min na porodowke a pani ktora mnie przyjmowala zaczela przeprowadzac ze mna jakis wywiad i jedno z pytan brzmialo cos w stylu "czy pani ma zamiar zabrac dziecko ze soba" poczolam sie strasznie mimo tego ze mialam 19 lat moim zdaniem nie powinni zadawac tego pytania. O samym porodzie i po porodzie juz nie wspominam bo to bylo jakies nieporozumienie zero zainteresowania. Lezalam w krwi po pachy i nikt mi nie wymienil nawet poszewki na poduszke. ISKIERKA ty pisalas ze dostalas posilek ja jedyne co dostalam to kroplowke hehe mama musila mi gotowac.

Ja rodzilam w lipcu 2007 jak byly takie straszne strajki lekarzy i mialam proble z wyciagnieciem szwow bo kazdy wysylal mnie gdzie indziej. Wkoncu pojechalam z moim ojcem do szpitala i po awanturze jaka zrobil tam znalazl sie ordynator ktory mi je wyciagnal. Niestety tez nie bylo latwo bo stwierdzil ze sa zle zalozone i nie moze ich wyciaganac i tak zaczal szarpac ze zaslablam. Jednym slowem MASAKRA.

Polska sluzba zdrowia kojarzy mi sie tylko z problemami...
 
Wiecie, ja powiem jedno - jak w 1987 roku rodził się mój brat, to to była po prostu masakra....
Miałam wtedy 16 lat, ale przez głupią (a może niedouczoną) i bezczelną pielęgniarkę omal nie straciłam mamy....
Może dla kogoś to też będzie traumatyczne, ale...
Rodząc brata moja mama "odważyła się" odezwać do pielęgniarki przyjmującej poród, że jak rodziła pierwsze dziecko (czyli mnie) to nie umiała urodzić łożyska i musiano jej usuwać go operacyjnie.
Pielęgniarka oczywiście stwierdziła, że to fanaberie i ze ona wie więcej. Za wszelką cenę "zmuszała" mamę do urodzenia łożyska i gdy to się udało stwierdziła, że mama sobie coś ubzdurała.
Niestety, leżąc po porodzie na korytarzu mama odczuwała ból brzucha i czuła, że brzuch jest wciąż duży, a nawet rośnie. Gdy zawołała pielęgniarkę ta stwierdziła tylko że mama histeryzuje i poszła dalej. Pomógł dopiero przechodzący tamtędy lekarz, który usłyszał jej jęki. Od razu stół operacyjny i diagnoza - silny krwotok wewnętrzny, konieczność usunięcia macicy i przydatków (mama miała prawie 40 lat).
Dzień później ten sam lekarz na pytanie mojego taty o zdrowie mamy beztrosko odpowiedział "Gdybym tamtędy nie przechodził, to dziś odwiedzał by pan żonę na cmentarzu".
Byłam tego świadkiem, niestety
Kolejne zdarzenie - dzień później wchodzimy na oddział dla poporodowy i tata widzi, że mama płacze. Pyta - o co chodzi. Mama mówi, że jest na antybiotykach, nie może karmić piersią, ale w ogóle nie chcą dać jej dziecka do siebie i że chyba coś jest nie tak. Pytamy pielęgniarki o przyczynę takiego zachowania. Ta woła lekarza (tego co poprzednio), który odpowiada, że oddział noworodków jest sterylny, bla, bla , bla, a mama leży na oddziale "brudnym", gdzie są zarazki i tym podobne.
I pech chciał, że w tym właśnie momencie otwierają się drzwi tego "sterylnego" oddziału noworodków i wychodzi z niego dwóch "roboli" w brudnych drelichach z wiadrami wapna czy farby w dłoniach....
Mój tata mierzący prawie 190cm chwycił lekarza za klapy fartucha i podniósł do góry....

To było 25 lat temu, wiele się od tego czasu zmieniło, ale... ja miałam rodzic swoje pierwsze dziecko w tym własnie szpitalu i do dziś jestem wdzięczna losowi, że trafiłam gdzie indziej...

Dlatego ja wychodzę z założenia, że właściwie każdy poród to loteria, niezależnie czy odbędzie się w Polsce, w Holandii, w Anglii czy gdziekolwiek na świecie. Nie da się do końca przewidzieć jego przebiegu, a dużo, albo nawet bardzo dużo zależy od tego, na kogo się w danej chwili trafi...

No, ale dość juz o traumatycznych wspomnieniach :-)
Ja mam dość głupie pytanie :rofl2:. Do mojego rozwiązania jeszcze dość daleko, ale mąż mnie dziś zagiął pytaniem, czy jeśli zacznie się akcja porodowa to mam sama zajechać do szpitala, czy może mój położnik zadzwoni po ambulans??
Trochę to dla mnie problematyczne, bo mój mąż nie ma prawa jazdy, samochodem owszem, jeździć umie, ale... nie wiem czy w stresie nie będzie jechał "wężykiem"...
To co robić? Pukać do sąsiadów??? Akcja porodowa może zacząć się w dowolnej godzinie.....
Kto mi na to odpowie????:-D:-D:-D:-D
 
reklama
wiecie co ja już wole mieć lekarza skurw.... ale który zadziała szybko. mojej bratowej niedawno szybciutko zrobili cc, jak zobaczyli, że tetno spada. niż ta ich fałszywa sympatia i nieudolność (po ostatnim usg ciągle nie mogę sie nadziwic takiej niekompetencji). w ogóle oglądałam dzisiaj wiadomości polskie i znowu mówili jak to w NL nienawidzą Polaków i jakos mi nastroj padl i mam ochote spakowac walizke i jechac do Polski rodzic :-(

ojj chyba hormony mi daja sie we znaki :-(
 
Do góry