reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród w Holandii 2011

Przy moim pierwszym porodzie to mąż nie mógł być ze mną. Był rok 1997 i porody "rodzinne" nie były jeszcze tak popularne i dużo kosztowały. jednak drugiego porodu nie przepuścił. Mimo tego, że od dawna mówił, że chce być przy porodzie, to długi czas jeszcze śmialiśmy się, że nawet gdyby nie chciał to chyba nie miał by wyjścia.:-D:-D:-D. Przyjechał ze mną do szpitala, na izbie przyjęć spędziłam chyba z 10 minut i prosto skierowano nas na oddział. lekarz mnie zbadał i stwierdził, że nie ma na co czekać bo lada chwila się zacznie. Wręczył mężowi fartuch i pyta - zostaje pan, prawda?:-D:-D
Więc nawet gdyby się wahał, to nie miał już odwrotu. Ale tez bardzo mi pomógł. Masował plecy, ściskał za rękę, a na końcu dumny jak paw przeciął pępowinę.
Chciałabym by teraz też był ze mną i myślę, że raczej się uda :-D
 
reklama
Iskierka, nie wiem czemu, ale wzruszyl mnie ten post.. :) lece na tv , dzis leci na rtl 4 o 20.30 o kobiecie, ktora rodzi, i porzuca dziecko ;S jakas mroczna historia. Milego wieczoru !!
 
No ISKIERKO napewno sie uda.Ja wam powiem ze ja to jakos dziwnie trafilam faktycznie.kiedy odeszly mi wody i dostalam gwaltownych skorczy no to zadzwonilam do meza by przyjezdzal bo rodze.zapytam polozna czy maz moze do mnie przyjsc.Bylo okolo 12 w nocy .No ona na to ,ze nie wiadomo ile to potrfa ze narazie po co.Maz juz czekal w aucie na parkingu pod szpitalem no a ja chcialam miec go przy sobie bo skurcze byly co chwila i ju odlatywalam.w koncu sie zgodzily gdy maz przyszedl polozna zbadala mnie i bylo juz 9 cm.ja juz w takim stanie bylam,ze slowa do niego powiedziec nie mogalam:-)Wiec pierwsza faze przeszlam bez jego wsparcia no ale cieszylam sie ze juz jest ze mna.Bylo mi tylko troche wstyd bo byl z nami jeszcze taki mlody chlopaczek satazysta nie wiem od czego on tez mi pomagal ,tylko ,ze oni mnie niczym nie przykryli a bylam podlaczona do ktg wiec lezalam tak z golym tylkiem przed obcym chlopakiem,moze 19 lat mial.Biedny najpierw smial sie ,zartowal ale pozniej to zaniemowil.
 
Nana, przypomniałaś mi coś tym postem:-D:-D:-D
A było tak - miałam częste nadżerki. Niby nic mnie nie bolało, żadnych plamień poza miesiączką, ale kiedyś przy rutynowej kontroli lekarz pobrał wymaz do cytologii i po dwóch tygodniach miałam telefon - proszę pilnie się stawić w gabinecie lekarza. Pytam - o co chodzi, bo mam już konkretne plany i ciężko je będzie zmienić.
Usłyszałam, że mam złe wyniki z cytologii i gdyby nie moja mama, która stała przy mnie to chyba bym się przewróciła.
Dwa dni później lekarz wyjaśnił, że to jeszcze nic nie znaczy, że trzeba zrobić specjalny zabieg zwany konizacją. Zabieg polegający na głębszym wycięciu miejsca nadżerki miał być wykonany w szpitalu w znieczuleniu ogólnym.
Oczywiście do szpitala jechałam z duszą na ramieniu. Dostałam łóżko w dwuosobowej sali, bo po zabiegu musiałam kilka godzin poleżeć, by się nie wykrwawić.
I pamiętam jak dziś moment, gdy leżałam już na ginekologicznym koźle, z przywiązanymi nogami, z koszulą niemal pod brodą, a anestezjolog pytał czy i na co jestem uczulona. I pamiętam swoją ostatnią myśl przed "zaśnięciem" - taki przystojny facet a ja z gołą d**ą:-D:-D:-D
 
No my to mamy przechlapane.Moj pierwszy gin tu w holandii tez byl przystojniakiem,no badal mnie tylko raz ale i tak zawsze sie czerwienilam, nawet jak tylko rozmawialismy:-)
 
Ja moge tez napisac cos o porodzie rodzinnym.
Przy pierwszej ciazy niestety rodzilam sama bo moj maz nie zdazyl dojechac z Niemiec, ale naszczescie teraz byl przy mnie mimo tego ze bardzo sie bal i nie chcial za bardzo byc. Teraz nie zaluje a ja go podziwiam za odwage bo w dokumentach mialam wpisane w rubryce asystent ojciec bo niestety nie zdazyla Pani dojechac na czas.
chcial uniknac widoku rodzacego sie dziecka od tej strony ale jak sam mowi ze szlo bo nawet bedac z boku widzial wszytsko. A ja uwazam ze powinien byc ktos bliski przy porodzie bo bardzo to pomaga.

Pamietam jak urodzilam Kube i na drugi dzien w szpitalu byl obchod lezalam na sali z 3 innymi kobietami kazda rozkroczona bo lekarz sprawdzal krocze. Na sale wszedl lekarz ginekolog, pediatra i chyba z 10 studentow wsrod ktorych byl taki mlodziutki moze ok 25 lat chlopak byl tak zestresowany ze myslalam ze zaraz zemdleje. pozniej lekarz kazal mu zalozyc mi welfron do kroplowki i isc pod prysznic ze mna dogladac mnie zebym nie padla. Pamietam to jak ten chlopak siedzial na krzeselku i czekal az wyjde trzasl sie biedak.
Dlatego teraz przed porodem wypisalam taka kartke w ktorej zaznaczylam ze nie chce zadych studentow przy porodzie i po porodzie.
 
No wlasnie tego w polsce nienawidze ,ze jak robia obchod to zero intymnosci kaza rozkraczac sie pokazywac przy wszystkich podpaski itd.Mnie np lekarz tak przy wszyskich poinformowal ze moj dzidzius nie zyje.Ja mialam praktyli w szpitalu wiec znam ta sprawe z obu stron.Tez bralam udzial w obchodach i strasznie draznil mnie ten brak intymnosci.O wszyskich dolegliwosciach rozmawiaja przy innych pacjetach i jak to sie ma do tajemnicy lekarskiej?No a czytaliscie na niedzieli jaki Big Brother urzadzili w uniwersyteckim szpitalu w Amsterdamie.Nagrywali ludzi bez ich zgody ...Dodam ,ze tu lezalam po porodzie 7 dni w szpitalu i krocze sprawdzali mi tylko raz ale za parawanem.
 
Kurcze, jakby mnie spotkalo w Polsce rodzic, to na 100 % szukalabym prywatnej kliniki, niestety personel medyczny w Polsce mily raczej nie jest i nie spotkalam jeszcze kobiety, ktora chwalila by sobie porod w polskim szpitalu. Mysle, ze dla wielu to po prostu koniecznosc.
 
ayni- nie zgodze sie z toba,w PL przy jednym porodzie zaliczylam dwa szpitale.. ale na tym drugim jak mnie przyjeli to maz pytal sie pielegniarki czy koncza czy zaczynaja zmiane bo takie kochane kobiety byly, praktycznie caly porod przy nich tylko do zszycia lekarz przyszedl. choc nie powiem bo latwo nie bylo..:zawstydzona/y: i chyba z tym mam najwieksze obawy jesli kedys sie uda zajsc w kolejna ciaze:zawstydzona/y:
 
reklama
niunia to gratuluje , napewno wiele kobiet rodzacych w Polsce moze Ci pozazdroscic, powiem szczerze ze jestes pierwsza osoba od ktorej uslyszalam cos dobrego na temat ogolnej oceny porodu w szpitalu w polsce. Moje wszystkie kolezanki,niestety nie maja takiej opinii. A co to za szpital ? Oby wiecej takich w Polsce.
 
Do góry