reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród w Holandii 2011

Byla u mnie ta kobietka z Kramzorg bardzo sympatyczna ale tak jak wczesniej pisalyscie to niestety nie ona bedzie przychodzila bo ona tylko od biurokracji.

Sprawdzila wszytsko czy jest gotowe dla dziecka. I zapisalam sie na te minimum czyli 5 dni po 3h. Zobaczymy jak to bedzie.
 
reklama
Ja mam jeszcze trochę czasu na martwienie się poporodowym kramzorgiem, ale zdecydowaliśmy z mężem, że skoro jest taka możliwość to niech ktoś przychodzi przez tydzień na 3-4h. Najlepiej w tych godzinach kiedy mąż będzie w pracy a dzieci w szkole (no chyba że już będą miały wakacje).
Mąż wprawdzie weźnie urlop, ale wolelibyśmy do zostawic na troszkę póxniej jak przyjedzie rodzina na chrzciny;-)
A co do porodu to zdecydowałam się na szpital. W domu nie ma warunków, pokoje sa malutkie, na ich podłogach mam wykładziny dywanowe więc mógłby być problem. Nawet będzie mi trudno łózko podnieść dla kramzorgu.....
 
Co do porodu domowego to tez tak mslalam ze trzeba speniac jakies warunki ale dzisiaj sie przekonalam ze jedyny problem dla nich to moga byc moje schody ktore sa krete i moze byc problem w razie gdyby ambulans musial mnie zabrac. To ze mam nie za wielka sypialnie i wykladziny nie sprawia problemu a co do podniesienia lozka to dostalam adres do thuiszorgwinkel gdzie jak sie ma ubezpieczenie za darmo daja te podnosniki do lozka.

A w Krampakiet sa wszytskie potrzebne rzeczy do porodu czyli jakies maty na lozko ktore wchlonaniaja wszytsko.
Juz za niedlugo bede mogla napisac wiecej jak to jest.:-)
 
dziewczyny ,podziwiam was naprawde ,ze chcecie rodzic w domu.mi tez to sie marzylo ale dobrze ze bylam w szpitalu.trzymam kciuki zeby poszlo gladko.na ubezpieczenie mozna tez pozyczyc laktatory,fajna sprawa.
 
Ja do dwóch porodów w Polsce jechałam sama...
To znaczy przy córce (prawie 15 lat temu, hihihi) wody zaczęły mi odchodzić około 1 w nocy. Obudziłam męża, który popędził piętro wyżej po kumpla-kierowcę. Ten na szczęście był przygotowany na okoliczność mojego porodu więc nie było problemu. Sama o własnych siłach zeszłam z 4 piętra (masa schodów i kompletny brak windy) i wsiadłam do samochodu. Dopiero potem w szpitalu pojawił się problem, bo nie było dla mnie miejsca (powódź w 1997r i ewakuacja szpitala z Gliwic) i dlatego pogotowiem pojechałam do innego.

Gdy prawie 12 lat temu rodził się mój syn to bóle zaczęły się około 4 w nocy. Byłam sama w domu, na szczęście mały wytrzymał do powrotu tatusia z pracy (7 rano) i do komendy mojego lekarza prowadzącego - proszę natychmiast przyjechać do szpitala. Podobnie jak wcześniej sama musiałam z bólami zejść po schodach 9tym razem z 1 piętra) i wsiąść do samochodu szwagra. Na dodatek musiałam wytrzymać jazdę do szpitala po pięknych śląskich drogach dziurawych jak szwajcarski ser :-D

Nie widzę więc problemu z zejściem po krętych schodach z własnej sypialni - a też niestety takowe mam - kręte, strome i bardzo wąskie. Cóż, holenderski "standard";-)

Ale bardzo chętnie poczytam o porodzie domowym z tak zwanej "pierwszej ręki". :-D
 
Ja do dwóch porodów w Polsce jechałam sama...
To znaczy przy córce (prawie 15 lat temu, hihihi) wody zaczęły mi odchodzić około 1 w nocy. Obudziłam męża, który popędził piętro wyżej po kumpla-kierowcę. Ten na szczęście był przygotowany na okoliczność mojego porodu więc nie było problemu. Sama o własnych siłach zeszłam z 4 piętra (masa schodów i kompletny brak windy) i wsiadłam do samochodu. Dopiero potem w szpitalu pojawił się problem, bo nie było dla mnie miejsca (powódź w 1997r i ewakuacja szpitala z Gliwic) i dlatego pogotowiem pojechałam do innego.

Gdy prawie 12 lat temu rodził się mój syn to bóle zaczęły się około 4 w nocy. Byłam sama w domu, na szczęście mały wytrzymał do powrotu tatusia z pracy (7 rano) i do komendy mojego lekarza prowadzącego - proszę natychmiast przyjechać do szpitala. Podobnie jak wcześniej sama musiałam z bólami zejść po schodach 9tym razem z 1 piętra) i wsiąść do samochodu szwagra. Na dodatek musiałam wytrzymać jazdę do szpitala po pięknych śląskich drogach dziurawych jak szwajcarski ser :-D

Nie widzę więc problemu z zejściem po krętych schodach z własnej sypialni - a też niestety takowe mam - kręte, strome i bardzo wąskie. Cóż, holenderski "standard";-)

Ale bardzo chętnie poczytam o porodzie domowym z tak zwanej "pierwszej ręki". :-D
Ja mysle że nie chodzi o to co przed porodem tylko gdyby w czasie trwania porodu było coś nie tak albo zaraz po z matka--tutaj bedzie problem jak funkconariusze pogotowia mają znieść matkę gdy są kręte schody,,,oczywiście nie chce nikogo straszyć,ale tak ja to zrozumiałam.
Ja też bym sie nie odważyła na poród w domu,ale dużo kobiet to sobie chwali,każdy musi sam wiedzieć czego chce.
 
Ja mysle że nie chodzi o to co przed porodem tylko gdyby w czasie trwania porodu było coś nie tak albo zaraz po z matka--tutaj bedzie problem jak funkconariusze pogotowia mają znieść matkę gdy są kręte schody,,,oczywiście nie chce nikogo straszyć,ale tak ja to zrozumiałam.
Ja też bym sie nie odważyła na poród w domu,ale dużo kobiet to sobie chwali,każdy musi sam wiedzieć czego chce.
ja to też rozumiem, ale pisałam o swoich odczuciach.
Co do porodu w domu... hmm, jakoś sobie go nie wyobrażam. Zdaję sobie sprawę, ze kobiety dawniej tylko i wyłącznie rodziły w swoich domach i w swoich łóżkach. Ale jakoś teraz osobiście sobie tego nie wyobrażam. Ten brak sterylności, intymności... Nie przemawia do mnie fakt, że to własne łóżko, znajome otoczenie.... Może dlatego, ze zawsze rodziłam w szpitalu i wiem, ze tam tez może być spokojnie i intymnie. A już na pewno bezpieczniej.
Pomimo wieku (40 lat), obecności męża przy porodzie (przyjmował w PL poród syna) to krępowałabym się rodzić we własnym domu. Położna, lekarz czy w razie czego ekipa ambulansu... do tego dwoje ciekawych wszystkiego dorastających dzieci i szczekający na wszystkich pies....
Mój dom moją twierdzą i nie lubię obcych we własnej sypialni.
 
W moim przypadku to ja bardziej sie boje powrotu po 2h od porodu do domu niezaleznie od godziny.
Kazda ma swoje zdanie na temat miejsca porodu. Ja sprobuje w domu i napisze jak to jest.

Pierwszy porod tak jak Iskierka71 mialam w Polsce i tez bylam sama w domu jak sie wszytsko zaczelo o godzinie 24 w nocy. Niestety urodzilam 2 tyg przed terminem a moj maz wtedy byl za granica wiec do 4 rano meczylam sie ze skurczami sam w domu pozniej dopiero tesciu mnie zawiozl do szpitala a o 9 Kubus juz byl na swiecie.
 
mysle ze kazda z nas musi sama zdecydowac gdzie i jak chce rodzic.ja tylko ciesze sie ze juz bylam w szpitalu jak odeszly mi wody(mialam tzw.zatrucie ciazowe).to byl 36 tydz.po odejsciu wod dostalam gwaltownych skurczy raz za razem,nie zeszla bym po schodach.choc to byl moj pierwszy porod w godzine mialam pelne rozwarcie,polozna byla zdziwiona.no i znow dobrze ze to byl juz szpital bo jak pisalam wczesnie maly owiniety byl pepowina i do szpitala nie zdazylibysmy dojechac na czas a z powodu mojej skrzywionej miednicy nie mogl wyjsc.wiec naprawde podziwiam odwage zwlaszcza tych ktore rodzą poraz pierwszy.ale grunt to pozytywne nastawienie.
 
reklama
Mam jeszcze pytanie do tych ktore juz rodzily w Holandii, chcialabym sie dowiedziec jak bylo w waszym przypadku z peknieciem krocza bo tego sie troche obawiam przy pierwszym bylam nacinana ale nie wiem czy bylo to konieczne bo z tego co wiem w Polsce zawsze nacinaja. Ja niestety bylam bardzo nacieta i bardzo mnie to bolalo.

A drugie pytanie moze niezbyt smaczne dotyczace lewatywy bo z tego co sie pytalam poloznej to tutaj rowniez nie ma czegos takiego. Nie chcialabym zrobic podczas porodu niespodzianki, chociaz pewnie dla tych poloznych to nic nowego.

Jak to bylo u was?
 
Do góry