reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród w Holandii 2011

z tej twojej listy nic ci nie bedzie potrzebne do szpitala haaaa
ja sie sakowalam jak glupia az sie polozne smialy co ja taka torbe przywiozlam............mialy racje , dostalam wszystko w szpitalu
- podpaski ,majtki takie siatkowe reczniki koszule pieluchy dla malej tylko ciuszki i fotelik dla niej byl potrzebny
przeciez rodzisz , zszywja i do domu.na co ci szlafrok ,kapcie niegdzie nie bedziesz spacerowac tylko do windy i do domu....
troche zartuje ale ja nic nie potrzebowalam
 
reklama
Ja w mojej torbie mam:
-dokumenty
-ciuszki dla dziecka
-ciuchy dla siebie na "wychodne"
-kosmetyki (kilka podkladow i podpasek)
-bielizne i reczniki(zdecydowanie wole swoje)
-klapki - w razie gdybym musiala dlugo lazic przed porodem(wygodniej).
...i to tyle, czyli wszystko co bylo na liscie z kraamzorgu, tez taka dostaniesz na ok. miesiac przed porodem. Pozdrawiam:)
 
O.K. Dzięki za pomoc. Tak sądziłam, że sporo rzeczy dają tutaj w szpitalu, nie jak w Polsce. Ja mam jeszcze troche czasu, ale pewnie kilka rzeczy wolę mieć swoich własnych.

A mam jeszcze pytanie odnośnie kremu na rozstępy. Kończą mi się zapasy przywiezionego balsamu z Polski i będę musiała kupić jakiś tutejszy, ale nie orientuję się w tutejszych markach. Jaki byście poleciły?
 
Ostatnia edycja:
Ja uzywalam Vichy na poczatek, teraz mam Zwitsal. Hmmm.... poki co nie mam rozstepow ale to raczej zalezy od genow a nie od kremu, gdzies nie dawno czytalam ze te kremy to sciema... no ale profilaktycznie zawsze warto, takie moje zdanie :) pozdrawiam
 
zgadzam sie z morgenrood, tez slyszalam o tym, ze to geny raczej a firmy kosmetyczne po prostu z nas kase sciagaja ;) ale tez sie zgadzam na profilaktyke :tak: dobrze nailzone cialo na pewno lepiej jest chronione przed tymi roztepami niz suche... tez mam teraz zwitsal mama ale uzywam jeszcze pod zwitsal olejek dla dzidzi. od kolezanki, ktora robila doktorak z genetyki i jest mama 3-ki, dowiedzialam sie, ze najlepiej wchlania sie krem i dluzej i glebiej nawilza, jezeli najpierw nasmarowac/wmasowac troche olejkiem, troche odczekac i na to dopiero krem. tez doradzala mi przyjaciolka, ktora po pierwszej ciazy nie ma ani sladu na skorze, uzywac krem z cocoa butter. mi jednak sie robi niedobrze od jego zapachu, wiec probuje inne kremy, zawsze jak sie jeden skonczy, kupuje inny ;)

cartazar: ojej, calkiem nawet jeszcze nie zaczelam o tym myslec... jak dobrze dziewczyny, ze zaczelyscie o tym... dzieki! spisze sobie od was liste ;P i jak cos jeszcze gdzies znajde, co niby wazne, to tu podam :tak:
 
O.K. dzięki dziewczyny:-) Zwitsal to mi mgd kiedyś polecała. Kupiłam zresztą dla mojej dzidzi wyprawkę kosmetyczną Zwitsala, to sobie też kupię kremik tej firmy.

A w sobotę do nas przyjechał znajomy na tydzień i przytaszczył z Polski od mojej rodziny wyprawkę ubraniową dla dzidzi. Sporo mi odpadło kupowania, choć nie wszystkie ciuszki się nadadzą na sam początek, dopiero jak dziecko troche podrośnie.

A jak u Was ze zwierzakami? Macie jakieś, np. koty? My mamy (jak widać na avatarku) świnkę morską i kota. Troche obawiamy się jak kot będzie reagował na dziecko po porodzie. To jest syberyjczyk, czyli niesamowicie łagodna rasa z natury, ale obawiamy się że może polować na grzechotkę w ręku dziecka itp. niby nie do konca groźne sprawy, która dla takiego maluszka mogą wyglądać mniej ciekawie.

I jeszcze jedno pytanie. Czy wiecie może w jakich sklepach można dostać taki ochraniacz pod pas do auta na brzuch dla ciężarnej? Jedziemy autem w czerwcu z mężem na wakacje i bardzo by mi się coś takiego przydało, a w dzieciowych sklepach nie mają.
 
Ostatnia edycja:
I jeszcze jedno pytanie. Czy wiecie może w jakich sklepach można dostać taki ochraniacz pod pas do auta na brzuch dla ciężarnej? Jedziemy autem w czerwcu z mężem na wakacje i bardzo by mi się coś takiego przydało, a w dzieciowych sklepach nie mają.

Znalazłam dwa na marktplacu
Marktplaats.nl - Zwangerschapsgordel kopen of verkopen - Vind Zwangerschapsgordel goedkoop op Marktplaats.nl

Albo wygogluj sobie "zwangerschapsgordel" to wyskoczą strony gdzie będziesz mogła kupić sobie nowy.
 
A nawiązując do tematu wątku.

Ja mam doświadczenie i z Polski i z Holandii. W Polsce rodziłam 10 lat temu we Wrocławiu. Poród odbył się w 33 tc. Osiem dni wcześniej odeszły mi wody. Rodziłam trzy dni. Jedyną przyjazną mi duszą była położna, która współczuła mi z całego serca. Żaden lekarz nie chciał mi pomóc. Miałam skurcze parte i praktycznie żadnego rozwarcia. Wrzeszczałam jak opętana. Położna robiła mi masaż szyjki macicy, nie życzę tego nikomu, potworny ból. Na noc podpinali mnie pod pompę z fenoterolem właśnie dlatego, że rozwarcia nie było. Uważam, że kwalifikowałam się na cesarkę lub znieczulenie w kręgosłup ale niestety, nie zapłaciłam i "musiałam" urodzić naturalnie. Przez te trzy dni nic nie jadłam, nie byłam w stanie, podczas porodu byłam taka wykończona, że zasypiałam pomiędzy jednominutowymi skurczami...

Mogę tak długo, miałam niesamowicie ciężki poród. Do tej pory pamiętam ten ból.

Drugie dziecko urodziłam w szpitalu w Den Helder. Od razu powiedziałam, że chcę zastrzyk, ten poród wspominam cudownie. Nie bolało nic, położna patrzyła na monitor i mówiła mi kiedy mam przeć. Cała akcja trwała pół godziny...

Za tydzień mam rodzić. Też będę rodziła w szpitalu ze względu na zastrzyk. Dla mnie to niesamowity komfort. Położnica czuje się jak królowa, co chwilę ktoś pyta czy jesteś głodna, czy chcesz pić, jak się czujesz.

Dwie godziny po poprzednim porodzie mówiłam, że zaraz znowu mogę rodzić :)

Naprawdę polecam.
 
mumia, dzięki za info w sprawie "zwangerschapsgordel". W poniedziałek mąż przejeżdża obok Prenatala wracając z pracy to tam zajrzy, jak nie będą mieli to kupimy coś w necie.

Co do zastrzyku podczas porodu, to polecasz zatrzyk w kręgosłup, tzw. znieczulenie zewnątrzoponowe? Czy może jakąś inną formę znieczulenie, jak dożylne? Ja obawiam się bólu, tym bardziej że to moja pierwsza ciąża. Jednak chyba bardziej bałabym się zatrzyku w kręgosłup, ryzyko spore, bo i strzał w kręgosłup no i czytałam, że czasem dochodzi do zwiotczenia kanału w trakcie porodu i kończy się na kleszczach lub próżnociągu, a tego się obawiam najbardziej. Na razie zaplanowałam poród samymi siłami natury w szpitalu, a jak uznam, że nie jestem w stanie znieść tego bólu to poproszę o jakieś znieczulenie dożylne, aby choć troche ulżyć sobie.

Słyszałam, że w Polsce zaczynają wspierać akcję rodzenia przy gazie rozweselającym. Boli tak samo, ale przynajmniej jest wesoło:-D
 
reklama
@Iguana_ ja miałam na myśli zastrzyk w kręgosłup. Jak miałam rozwarcie na 3 cm to już nie mogłam wytrzymać. Mam bardzo niski próg bólu. Położna zapytała czy chcę znieczulenie. Odpowiedziałam, że chyba tak ale może jeszcze trochę wytrzymam. A ona mi odpowiedziała, że jak chcę to lepiej teraz bo jak rozwarcie będzie za duże to może być już za późno. I tu wcale nie chodzi o to, że jak jest duże rozwarcie to nie można dać już zastrzyku, tu chodzi o to, że nie zawsze anestezjolog zdąży... Zgodziłam się z nią, zawieźli mnie na specjalną salę, zostałam tam przygotowana do wkłucia, trochę się bałam ale ból był taki silny, że całkowicie zagłuszył strach. Po kilku minutach już uśmiechnięta wróciłam do swojego pokoju porodowego.

Żeby przybliżyć różnicę...:
Położna patrzyła na monitor i mówiła: "przyj" więc parłam. Kiedy skurcz się kończył mówiła, że mam przestać, w trakcie przerw między skurczami ucinałyśmy sobie miłą pogawędkę w stylu: "ile już dzieci przyjęłaś?, ładny mamy widok z okna, etc.". Zaraz przychodził następny skurcz i parłam dalej.

Jak już wspomniałam, cała akcja trwała pół godziny :)

Jeśli chodzi o zwiotczenie mięśni.. Najważniejsze jest żeby współpracować z położną i naprawdę słuchać tego co do ciebie mówi. Wtedy urodzisz i nie trzeba będzie kleszczy czy ssawki. To jest moje zdanie. Po tym holenderskim porodzie rozmawiałam z jedną polską położną z Wrocławia i ona potwierdziła moje przypuszczenia. Bo tu chodzi o to, że matki po znieczuleniu zewnątrzoponowym nie czują skurczy (ja naprawdę nie czułam nic!) więc nie prą. I jakoś dziecko trzeba wyciągnąć, prawda?

Fakt, że mnie kręgosłup kilka tygodni bolał. Ale nie aż tak bardzo żeby to zaliczać do wad znieczulenia zewnątrzoponowego. No i nie bolał aż tak bardzo. Zresztą, nie do końca wiem czy bolał przez znieczulenie czy przez przeciążenie organizmu wagą. Z kręgosłupem miałam problem od 18 roku życia więc to niekoniecznie była wina zastrzyku.

Naprawdę polecam. Ale nie słyszałam żeby dawali coś dożylnie...

A jeśli chodzi o gaz w Polsce to pierwsze słyszę. :)

Już sobie wyobrażam sytuację jak zagazowana położnica płacze z bólu i śmieje się jednocześnie :)
Jak mnie lekarz zszywał po pierwszym porodzie w Polsce to mówił do mnie łamaną polszczyzną, nie mam pojęcia skąd był. Bolało jak diabli więc płakałam, a, że opowiadał co się działo na studiach w Polsce, i to jeszcze strasznie kalecząc, śmiałam się razem z nim :) Może to był jego sposób na "znieczulenie" mnie po tak ciężkim porodzie :)
 
Do góry