reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród SN czy CC?

Hej, to może i ja dodam coś z własnego doświadczenia. Kiedy byłam w ciąży, wydawało mi się, że nie chcę,żeby mój mąż oglądał mnie akurat w tym momencie. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Moim zdaniem należy się wystrzegać zasadniczej rzeczy: nie upierać się, żeby był, jeśli ma jakiekolwiek wątpliwości lub w ogóle nie chce. Bo różnie może zareagować. Ja swojego poprosiłam, żeby obejrzał jakieś zdjęcia z porodu, filmik w internecie, żeby miał świadomość na co się decyduje. Sam podjął decyzję, a kobieta, kiedy rodzi, nie ma siły myśleć o dobrym samopoczuciu faceta. Ja przynajmniej tak miałam. W trakcie porodu mi bardzo potrzebny był mój mąż. Podawał mi tlen, kiedy odlatywałam z bólu, trzymał przy bólach partych, przy skurczach kiedy siedziałam na piłce pilnował, żebym się nie przewróciła. I jeszcze jedno. Często facetowi bycie przy porodzie uświadamia, jaki to jest wysiłek i ból. Od czasu porodu mój mąż często mówi do mnie: "mój ty bohaterze". :-) Pozdrawiam
 
reklama
My już ustaliliśmy, że będziemy rodzić wspólnie. Powiedziałam mu że jeżeli będzie chciał to może się w tej ostatniej fazie wycofać. Znając go to zostanie, nie boi się krwi ani takich widoków. Też kazałam mu poogladać porody, narazie widział łagodną wersję, ale znajdę mu lepsze:-). Ważne by to widzieć, sama byłam ciekawa jak dziecko się wydostaje na ten świat:tak:

Wydaje mi się, że wspólny poród powinien zbliżyć nas do siebie. Myśle, że mąż doceni ten trud i ból, będzie miał do mnie jeszcze większy szacunek. Poczuje jeszcze bardziej, że to jego dziecko, gdyż zobaczy na własne oczy cud narodzin:happy:. To co się widzi zostaje w duszy człowieka na zawsze:tak:
 
ja tez juz się nie mogę doczekać, aż dzidzi będzie z nami ;] Muszę się wypytać u mnie w szpitalu, gdzie bede rodzic, czy u nas też można wspólnie rodzić ;) Ja z moim Ł też niedawno oglądaliśmy porody na necie.. hehe. Oboje płakaliśmy przy takim jednym łagodnym..no, ale cóż:p sam bedzie widział ;P
 
Ja mam dwa cc za soba i w moim szpitalu nie mozna bylo wtedy byc przy cc,teraz tu w USA nie ma z tym problemu.Poprzednie porody to jeden przespal bo polozna wyslala go do domu bo rodzic mialam rano,a drugi mial w biurze koniec miesiaca i nie mogl wolnego dostac.Takze smiejemy sie ze o Karolci dowiedzial sie miedzy jedna a druga fakturka.

Mnie zalezy zeby byl nie tylko z powodow emocjonalnych ale i praktycznych.
Ja angielski znam tylko do porozumienia a w takich momentach to wydaje mi sie trzeba szybkich reakcji a nie domyslania sie co tam lekarz czy polozna mowi.Moj zna perfekt angielski zreszta pracuje z samymi amerykanami wiec dla niego to pestka a dla mnie dodatkowy stres,a nie mam pewnosci czy moj doktor dotrze na porod.

Moj za to sie smieje(do szpitala podjezdza sie takim podjazdem ktory zjezdza potem spowrotem bezposrednio na droge) ze podwiezie mnie pod drzwi,wywali bezposrednio w te obrotowe drzwi i pojedzie na jakis meczyk do domu.
 
To ja też dodam coś od siebie ale najpierw powiem dzień dobry, bo pomimo że jestem tutaj od jakiegoś czasu, to tylko czytając ;)
Temat trudny i sama do końca nie wiem jak to będzie. Jestem pewna, że chcę aby mój mąż był przy mnie, ale już niekoniecznie podczas akcji porodowej. Wtedy bedzie się trzeba mocno skupić i zabrać do ciężkiej roboty więc przeszkadzanie niewskazane :no: A jak znam mojego męża to wtedy będzie mnie głaskać po głowie i pocieszać co w takich chwilach doprowadza mnie do szału.
Za to podczas 1 fazy porodu to inna sprawa... tak jak dziewczyny napisały, ta szklanka wody czy kontakt z położną wydają mi się bardzo ważne. No i czasami przydaje się ktoś kto w naszym imieniu może pokrzyczeć na personel ;-) Już raz byłam traktowana jak worek ziemniaków na sali operacyjnej i przekonałam się że osoba która w innych sytuacjach potrafi się upomnieć o swoje, po jakimś czasie jest w takiej rozsypce psychicznej, że mediator w postaci męża jest konieczny :tak:

Koza, a Ty rodziłaś już? Czy przy innej okazji byłaś na sali operacyjnej?

Moim zdaniem raczej mąż nie przeszkadza ale wspiera w takiej chwili. Grzecznie słucha się położnej i naprawde jest pomocny. No i sam fakt, że może przeciąć pępowinę, wziąć noworodka po mierzeniu od położnej i lekarza, że może Ciebie przytulić i WAS już razem... jak dla mnie to on jest najpotrzebniejszy właśnie w 2 fazie porodu. W pierwszej też ale mój najwięcej wsparcia dał mi w drugiej, najważniejszej!

Mój rodził ze mną już 2 razy i na pewno będziemy razem rodzić po raz trzeci.
I wszystkim wahającym się znajomym polecał i poleca.

Co do cc, to niektóre szpitale pozwalają na obecność ojca przy cc. Niektóre zostawiają go pod drzwiami operacyjnej i zapraszają i dają dziecko na ręce tuż po urodzeniu. Niektóre zamykają mu drzwi przed porodówką i każą czekać na izbie przyjęć na wiadomości... Najlepiej zapytać w szpitalu, w którym chcecie rodzić...
 
My ustaliliśmy, że będziemy razem rodzić ... Słyszałam, że na poród rodzinny musi się zgodzić ordynator - musi stwierdzić/ocenić dojrzałość przyszłego tatusia heheh ;D
 
U mnie w szpialu maz moze byc przy cc. Z tego co wiem.

Wszyscy teraz rodza wspolnie a ja rodzilam sama :)
Tzn. moj maz byl na korytarzu, potem zawolali go od razu jak sie Bartek urodzil i tyle. Ale moj porod byl o tyle ekspresowy i bezporblemowy ze w sumie wieksza jego czesc spedzilam chodzac i rozmawiajac z mezem na korytarzu .

A generalnie mam takie zdanie jak koza71 . Maz jest napewno potrzebny zeby jakby co mial kto zainterweniowac , no i w pierwszej fazie to jak najbardziej sie przydaje ale pozniej ? no to co on mialby wlasciwie robic ? Stac nade mna z wspolczujaca mina czy glaskac mnie po glowie? Jak sobie przypominam moj porod to naprawde w niczym by nie mogl innym mi pomoc. No ale jak pisalam , u mnie druga faza porodu trwala z 15 minut i bylam juz tylko skoncentrowana na skurczach , parciu i tym co mowila polozna i lekarz , reszty swiata nie widzialam i nie slyszalam wiec moze dlatego tak to odbieram. A zaraz po tym jak sie maly urodzil to go zawolali i juz byl. Troche. Bo zaraz kazalam mu sama wyjsc bo polozna musiala umyc mnie troche z krwi a lekarz zaczynal zszywac.
Dla mnie samej taka fizycznosc porodu byla trudna do zaakceptowania, cale szczescie ze do tego doroslam ale generalnie ja nawet nie lubie jak mnie obcy ludzie po ramieniu klepia ;-) a tu w takich numerach musze uczestniczyc ;-), mozna porod traktowac jako metafizyczne przezycie bo rodzi sie zycie, mozna , ale ja jestem realistka, twardo stoje na ziemi i jakos mi to nie gralo zeby moj maz na to wszystko patrzyl i tyle.
Dziecko nas zblizylo tak czy siak, jak widze jakim wzrokiem moj maz patrzy na syna to tylko moge byc zazdrosna ;-) niewazne czy przecinal pepowine czy nie. Zreszta nasz Syn jest malym klonem mojego meza , wiec co tu duzo mowic :)
 
reklama
Ionka, myślę, że test powinien zrobić heheh :D np. 'przydatności tatusia na porodówce'.
Jakby miał mdleć na starcie to lepiej, żeby akcja go ominęła:)
 
Do góry