To ja też się wypowiem. Rodziłam prawie 5 lat temu. Cały czas nastawiałam się na poród naturalny. Było to dla mnie rzeczą naturalną że dziecko rodzi się samo. W dniu porodu okazało się że są skurcze ale nie ma rozwarcia. Po zastrzykach i kroplówkach z oksytocyny, 16 godzinach bóli miałam 4 cm rozwarcia i zero sił na poród naruralny. Skończyło się cięciem. Już nawet prosiłam lekarza o to bo wiedziałam że nie będe mieć siły aby wyprzeć małego. Psychicznie długo nie mogłam dojśc do siebie, bo miałam znieczulenie ogólne i kiedy mnie wybudzili to mały był już czyściutki, nakarmoiny i smacznie spał. Ominęła mnie ta magiczna chwila.
Ale jeśli chodzi o fizyczne dochodzenie do siebie to było błyskawiczne. Na drugi dzień po wyjęciu cewnika zaraz wstałam i sama zajmowałam się synkiem. Nawet położne nie wierzyły że juz tak "śmigam". Gorzej było z karmieniem. Nawał pokarmu miałam dopiero na 6 dobę po porodzie, ale słyszałam że to się zdarza po naturalnym porodzie też. Kiedy już zaczęłam karmic nie miałam problemów ze zwijaniem się macicy. Doslownie czułam jak się kurczy. A podczas karmienia najbardziej. 12 dni po porodzie nie było już śladu po brzuchu i nosiłam spodnie sprzed ciąży. Wychodząc ze szpitala miałam tylko 4 kg do zrzucenia. Blizna zagoiła mi się idealnie p jest prawie niewidoczna. Mój ginekolog twierdzi że jest to pokazowa blizna. No i mogłam zaraz siedzieć na pupie i tam nic mnie nie bolało. Brzuch owszem rochę bolał na początku, ale myślę że jest to mniejszy ból niż porozrywane krocze. Połog nie trwal nawet miesiąca i nie lało się ze mnie strumieniami, jak to opisują niektóre panie.
Teraz przygotowuje się do drugiego porodu, który prawdopodobnie skończy się też cc. Ze względu na wielkość dziecka. ( pierwsze 4,380) drugie ponoć też do małych nie należy. Wiem tylko jedno: obojętnie jak będe rodzić nie nastawiam się na nic. Po cichu liczę na cięcie bo ma ono także dobre strony ale jeśli dam radę i nie będzie komplikacji to dlaczego nie, chciałabym urodzić sama.
Pozdrawiam wszystkie niezdecydowane panie i życzę łatwych porodów
Ale jeśli chodzi o fizyczne dochodzenie do siebie to było błyskawiczne. Na drugi dzień po wyjęciu cewnika zaraz wstałam i sama zajmowałam się synkiem. Nawet położne nie wierzyły że juz tak "śmigam". Gorzej było z karmieniem. Nawał pokarmu miałam dopiero na 6 dobę po porodzie, ale słyszałam że to się zdarza po naturalnym porodzie też. Kiedy już zaczęłam karmic nie miałam problemów ze zwijaniem się macicy. Doslownie czułam jak się kurczy. A podczas karmienia najbardziej. 12 dni po porodzie nie było już śladu po brzuchu i nosiłam spodnie sprzed ciąży. Wychodząc ze szpitala miałam tylko 4 kg do zrzucenia. Blizna zagoiła mi się idealnie p jest prawie niewidoczna. Mój ginekolog twierdzi że jest to pokazowa blizna. No i mogłam zaraz siedzieć na pupie i tam nic mnie nie bolało. Brzuch owszem rochę bolał na początku, ale myślę że jest to mniejszy ból niż porozrywane krocze. Połog nie trwal nawet miesiąca i nie lało się ze mnie strumieniami, jak to opisują niektóre panie.
Teraz przygotowuje się do drugiego porodu, który prawdopodobnie skończy się też cc. Ze względu na wielkość dziecka. ( pierwsze 4,380) drugie ponoć też do małych nie należy. Wiem tylko jedno: obojętnie jak będe rodzić nie nastawiam się na nic. Po cichu liczę na cięcie bo ma ono także dobre strony ale jeśli dam radę i nie będzie komplikacji to dlaczego nie, chciałabym urodzić sama.
Pozdrawiam wszystkie niezdecydowane panie i życzę łatwych porodów