przy pierwszej ciąży nie było mu dane asystować, teraz się nie wykręci!!! zresztą to on mi zaproponował poród rodzinny. nie wiem jakoś dopiero się do tego psychicznie nastawiam. mam jakiś opór wewnętrzny co do wspólnych przezyć.
reklama
mój nie zdąrzył odprowadzić starszej posiechy do babci a ponieważ poszło szybko zobaczył już dzidzie na sali, ale ja nie chciałam tzw. rodzenia razem, bo co to za rodzenie kiedy mnie wszystko strasznie boli a on patrzy jak w teatrze i nic nie robi, bo niby co może.A trzymać za ręke....a jak to niby pomaga w bólu?
nawet nie masz pojęcia jak może pomóc takie zwykłe trzymanie za rękę...ot choćby sama świadomość że jest ktoś bliski z Tobą może zdziałać bardzo dużo...wiele też zależy od samego Mężczyzny...bo jeśli siedzi gdzieś w kącie sali i czeka tylko żeby wszystko się jak najszybciej skończyło to rzeczywiście jego obecność na sali porodowej jest zbędna...a tak w ogóle to jest to indywidualna decyzja przyszłych Rodziców...mój nie zdąrzył odprowadzić starszej posiechy do babci a ponieważ poszło szybko zobaczył już dzidzie na sali, ale ja nie chciałam tzw. rodzenia razem, bo co to za rodzenie kiedy mnie wszystko strasznie boli a on patrzy jak w teatrze i nic nie robi, bo niby co może.A trzymać za ręke....a jak to niby pomaga w bólu?
Puchatka
Majowe mamy'08
czytam te wszystkie posty i wiecie co doszłam ostatnio do wniosku że jest duży nacisk społeczny żeby rodzić razem a jak pada hasło że jednak nie to zaraz zaczyna się wręcz polowanie na czarownice że może coś nie tak między tymi ludźmi dajmy każdemu prawo wyboru w końcu nic na siłę ja nie zmaierzam rodzić z mężem taką podjeliśmy wspólnie decyzję uważam że każdy ma prawo zrobic jak zechce
Agusieńka
Mama Oliwki i Wiktorka
Witam i pozdrawiam.Ja pierwsze dziecko rodziłam sama,a pry drugim namawiałam meża żeby był przy mnie-ale nic z tego nie zgadzał sie no i gdy przyszedł czas porodu pojechałam sama -bo mąż był w pracy podali mi kroplówke na wywołanie skórczów,cały czas dzwoniłam do męża i prosiłam żeby chociaz na chwile przyjechał i przywiózł mi laczki bo zapomniałam,a miedzy czasie powiadomiłam położna że maz zaraz pryjedzie i ja chcę miec poród rodzinny,odrazu skierowali mnie na sale porodów rodzinnych a gdy mąz pryjechał chciał laczki przekazać połoznej przez okienko ale połozna była przekonana że on do porodu rodzinnego przyjechał i odrazu bez zbędnych dyskusji podała mu fartuch czepek
i buty...no i został mina przerażona-ale duzo mi to dało że był ze mną on odbiera to troche inaczej chociaz nie poczuł entuzjazmu ale też nie zraził się, a i widziałam w jego oku łzę jak sie zakręciła gdy syna położyli mi na piersi....
i buty...no i został mina przerażona-ale duzo mi to dało że był ze mną on odbiera to troche inaczej chociaz nie poczuł entuzjazmu ale też nie zraził się, a i widziałam w jego oku łzę jak sie zakręciła gdy syna położyli mi na piersi....
Cześć!
Ja rodziłam z mężem i powiem szczerze, że byłam zadowolona, ponieważ na porodówce spędziłam duuuuużo czasu i faktycznie fajno jest mieć wtedy do kogo buzię otworzyć. Jak już była pora rodzić konkretnie, to mąż już mi się nie przydał, tylko moja super hiper położna. ;-) Pozdrawiam
Ja rodziłam z mężem i powiem szczerze, że byłam zadowolona, ponieważ na porodówce spędziłam duuuuużo czasu i faktycznie fajno jest mieć wtedy do kogo buzię otworzyć. Jak już była pora rodzić konkretnie, to mąż już mi się nie przydał, tylko moja super hiper położna. ;-) Pozdrawiam
Uważam że to jednak facet musi ostatecznie podjać decyzje czy chce, mozna zachęceć opowiadać ale sam musi sie zdecydować na wspolne rodzeniesama byłam świadkiem jak leżałam na położnictwie jak chłopaka położne przepędziły bo tak sie miotał po tej sali że rodząca zamiast rodzic to na niego krzyczała żeby sie uspokoił to go wyprosili, drugi przypadek przede mną rodząca wykłucała sie o sale do rodzinnego a mąż zrezygnował po 20 minutach a za sale musieli zapłacic mój mąż prawie od początku mówił że chce ze mną urodzic i rodził i uważam że było świetnie i nie wyobrażam sobie inaczej, on dawał mi spokój i poczucie bezpieczeństwa, a jak juz nasza córeczka była na świecie jego łzy i słowo dziękuje były cudowne, poród nas zblizył, ale to była jego decyzja
ninjacorps
Marcóweczka 2008
Moim zdaniem, każdy z nas jest inny i każdy ma prawo do własnych opcji.
Ja małżonowi zapowiedziałam chyba jeszcze przed ślubem (3,5 roku temu), że chciałabym, by był przy porodzie - zgodził się. Gdyby nie chciał - na pewno bym go nie zmuszała, zaakceptowałabym, ale nie ukrywam, że byłoby mi przykro..
Tak jak ktoś już tu wczesniej napisał - chyba odebrałabym to jako kochanie mojej cielesności a nie mnie.
ps - sorki, ale śmieszy mnie jak niektórzy piszą: "rodziliśmy razem", bo facet to może rodzić kamienie nerkowe...
Ja małżonowi zapowiedziałam chyba jeszcze przed ślubem (3,5 roku temu), że chciałabym, by był przy porodzie - zgodził się. Gdyby nie chciał - na pewno bym go nie zmuszała, zaakceptowałabym, ale nie ukrywam, że byłoby mi przykro..
Tak jak ktoś już tu wczesniej napisał - chyba odebrałabym to jako kochanie mojej cielesności a nie mnie.
ps - sorki, ale śmieszy mnie jak niektórzy piszą: "rodziliśmy razem", bo facet to może rodzić kamienie nerkowe...
reklama
Fitusia
Zaangażowana w BB
Mój mąz poczatkowo bardzo hardo twierdził, że bedzie ze mną przy porodzie, ale jak się okazało, ze czeka mnie cc, to zaczął się wycofywac. A ja nie chce go do niczego zmuszac. Przy sn byłoby mi przykro, ale cc z tymi parawanami, odsiorbywaniem krwi z rany i chlupotem.. on sie po prostu boi, ze zrobi mu sie słabo, że nie da rady pscyhicznie. Jestem mu wdzieczna, ze powiedział szczerze, czego sie boi - "boje sie, ze widok takiego brudnego, zakrwawionego dziecka na 'tetniacym ogonku' sprawi, ze sie do niego zraże. Choc wiem, ze to moje dziecko i pewnie to tak nie działa, ale sie boje.."
Dałam mu wybor. Bedzie ze mna w szpitalu, gdy beda mnie wiezc na sale, bedzie gdy zaczna szykowac do zabiegu, a czy zostanie, to juz sie okaze. Nie ma przymusu. Ja wiem ze i tak bede bardzo skoncentrowana na zgiełku wokól i na sobie.Moge byc nawet nerwowa. Jesli bedzie w stanie wykazac maximum opanowania i spokoju, to skorzystamy na tym oboje.. jesli nie, bedzie mogł wyjsc.
Taka podjelam decyzje i czuje sie z nia bezpiecznie
Dałam mu wybor. Bedzie ze mna w szpitalu, gdy beda mnie wiezc na sale, bedzie gdy zaczna szykowac do zabiegu, a czy zostanie, to juz sie okaze. Nie ma przymusu. Ja wiem ze i tak bede bardzo skoncentrowana na zgiełku wokól i na sobie.Moge byc nawet nerwowa. Jesli bedzie w stanie wykazac maximum opanowania i spokoju, to skorzystamy na tym oboje.. jesli nie, bedzie mogł wyjsc.
Taka podjelam decyzje i czuje sie z nia bezpiecznie
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 1
- Wyświetleń
- 1 tys
- Odpowiedzi
- 13
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 9
- Wyświetleń
- 1 tys
- Odpowiedzi
- 9
- Wyświetleń
- 6 tys
Podziel się: