reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród rodzinny

my przez całą ciążę bylismy przekonani ze bedziemy rodzić razem z większym naciskiem na ja niż niemąż,nawet nie oponował poprostu mówił ze no skoro chcesz to dobrze. jednak kiedy nadszedł już ten ''krytyczny''czas i trafiłam do szpitala( ciąza preterminowana) i leżałam czekając na to aż cos sie zacznie dziac on powiedział że nie chce byc przy porodzie,że poprostu sie boi .wtedy zrobiło mi sie przykro ale teraz wiem że dobrze zrobiłam nie zmuszając go do niczego bo faceta nie mozna to tego na siłę przekonać ,jeśli sam choc troche nie chce i ma wątpliwości to lepiej żeby go tam nie było. zawsze mozna poprosić mamę,siostre lub przyjaciółke (najlepiej taką która juz rodziła )poród jest tak ekstremalnym przeżyciem że może bardzo zcalić związek ale moze go też zupełnie rozwalić.
Mó poród trwał raptem 1,5 godziny i niemąż na wiele by sie nie przydał ,bardziej byłam skupiona na tym co mówi do mnie połozna i co karze mi robic żebym się nie męczyła pół doby niż na tym że nie ma mojego niemęża,poza tym że pewnie został by przeze mne zmieszany z błotem w końcowej fazie a tak rzuciłam parę nie cenzuralnych słów w kierunku stojaka z kroplówką i juz z maleństwem przy cycku powitałam tatusia z usmiechem na ustach.
jeśli mogę cos poradzic to nie próbuj go przekonywać na siłe ani wzbudzać wyrzutów sumienia. urodzisz i tak z nim czy bez ,decyzję pozostaw jednak partnerowi.musi byc w pełni świadoma i nie wymuszona dla szczęścia całej waszej ''przyszłej''trójki. :tak:

gorąco pozdrawaim. buziaki.
 
reklama
Porod jeszcze caly czas przede mna, ale wiem jedno mojego meza nie chce do niczego zmuszac, na poczatku ciazy zaoferowal sie ze bedzie przy porodzie, ze chce ale potem poszlismy na usg razem a on przezyl to tak bardzo ze prawie zemdlal, pozniej mowil ze sie strasznie bal bo nie mial zielonego pojecia czy wszystko jest ok, co sie dzieje i wogole.
Wytlumaczylam mu ze porod trwa dlugo i na "akcje" moze wyjsc przeciez z salki, ale wazne jest dla mnie zebym przy skurczach nie byla sama.
Mysle ze jedynym sposobem na przekonanie badz nie przekonanie faceta, jest dac mu czarno na bialym wszystko na temat porodu i pozwolic mu zdecydowac, w koncu to wolny czlowiek, my kobiety tez nie lubimy czuc sie do czegokolwiek zmuszane, i mimo ze czujemy sie zranieni postawa naszych facetow, oni maja prawo sami zadecydowac ze nie chca uczestniczyc w porodzie, albo o ile ich na to stac pojsc chociaz na kompromis. Moj maz sie boi, i ja to akceptuje, zmuszanie go moze przyniesc zupelnie odwrotny skutek.
 
Moj maz zaraz na poczatku ciazy stwierdzil, ze nie chce byc przy porodzie. Bylo mi przykro, ale nie naciskalam. Po pewnym czasie stwierdzil, ze sie zastanawia. Potem sam wyznaczyl pewne "granice". Powiedzial, ze skoro pierwsza faza moze trwac czasami bardzo dlugo, to bedzie mial jeszcze wtedy czas na podjecie decyzji. Ze przeciez w kazdej chili bedzie mogl wyjsc. wiedzac o tekiej mozliwosci rodzilismy we trojke. Byla z nami jeszcze moja mama.
Pierwsza faza porodu jest dla mezczyzny trudna, ale nie ma jeszcze tych wszystkich ciezkich do strawienia widokow. W sumie to jedyne co widzi to skrecajaca sie co jakis czas z bolu kochana istote. Moj byl dzielny. Bardzo mi pomogl.
Wiedzial doskonale, jak moze wygladac druga faza porodu. I kiedy ona nadeszla. Mogl podjac decyzje. Zostawilam im wolnam im wolna reke (mamie i mezowi). Moglo isc tylko jedno z nich (ograniczenie szpitala), albo zadne. Pchal sie pierwszy :-)
Pytalam go potem, jak zareagowal na te wszystkie bardziej drastyczne momenty (nacinanie krocza, sikajaca po poloznej krew, zanik skurczow itp.). Stwierdzil, ze absolutnie go one nie obrzydzaly, nie odstreczaly. Najwazniejsza bylam ja i dzidzius, ktory mial sie urodzic. Nie widzial krwi (tzn. widzial, ale nie zwracal na nia uwagi), nie mdlal na widok nacinania (widzial cale, bo akurat tak sobie inteligentnie stanol).
Dla nas wspolny porod byl przezyciem tylko na plus.
Lez szczescia w oczach mojego meza, gdy zobaczyl mala i tej dumy na twarzy nie zapomne nigdy.
Co do przekonywania.... Ja nie przekonywalam wlasciwie w ogole. Naciskanie, proszenie, namawianie moze dac tylko odwrotny skutek.
Ja tylko raz powiedzialam, dlaczego chcialabym, zeby byl. I zapewnulam, ze w kazdej chwili moze wyjsc. Ze nie bedzie mi przykro, jesli tak zadecyduje.
Decyzje podjal sam. Sam do niej dojrzal. I wiem, ze nie zaluje. Ja rowniez. Mysle, ze dal mi piekny prezent.
I powiem szczeze, ze o ile nie dziwie sie panom, ze nie chca, ze maja obawy, o tyle jakos nie rozumiem (ale szanuje) decyzji kobiet, ktore nie chca, aby przyszly tatus byl przy porodzie. Dla mnie bylo to tak naturalne i jakies takie normalne, ze w ogole nie rozwazalam, czy chce.
 
:happy: Witaj niektorych mezczyzn nie da sie naklonic do bycia przy porodzie,po prostu sie boja i nie chca patrzec na cierpienie kobiety,to zeby facet byl przy porodzie zalezy od charakteru i psychiki.Wiem cos na ten temat.
 
Trudny temat poruszyłaś. Ja będę rodziła drugi raz, za pierwszym razem nie było mowy o obecności taty przy porodzie, bo w szpitalu nie było takiej możliwości. Czas leci, czasy się zmieniły i teraz juz tatuś może towarzyszyć przy porodzie. Ale moja slubna pamiątka bynajmniej nie ma na to ochoty... Oczywiście wytłumaczenie : " Boję się!". Kurde, a ja to nie?! Nie będę go potrzebowała przy samym porodzie, nie będzie przecież za mnie przeć, ale w I fazie, gdy trzeba pomasować plecy, podać szkalnkę wody, pomóc wstać z łóżka, pomóc pod prysznicem i choćby pogadać o jakichs pierdołach, żeby po prostu czymś zająć i odwrócić uwagę od bólu wiem, że będzie mi bardzo potrzebny. Któraś z dziewczyn stwierdziła, że jeśli facet raczył być w tej przyjemniejszej części ciąży (czyt. przy zaplodnieniu) to przy tej mniej przyjemnej też powinien być! W pełni sie z tym zgadzam!

Ja nie zmuszam swojego męża do obecności przy porodzie, wytłumaczyłam mu czego od niego oczekuję i po prostu czekam co będzie dalej. Na razie cisza na ten temat. Będę szczęśliwa jeśli zdecyduje, że chce przy mnie być - w końcu przysięgał, że będzie ze mną na dobre i na złe, będę zawiedziona, gdy będzie czekał w domciu w kapciach na telefon, ale nie będę mogła mu okazać tego żalu i ędę musiała jakoś to sobie wytłumaczyć. Życie to nie bajka, często bywa niesprawiedliwe- facet ma wybór, my nie....
 
Ja swojego męża przekonałam mówiąc, że wolałabym, żeby na sali oprócz mnie był ktoś trzeźwo myślący, ktoś, kto będzie patrzył na ręce lekarzom i położnym.
Teraz, kiedy jestem po porodzie, mogę powiedzieć, że nie wiem, jakbym przeżyła tam bez męża. Rodziłam w nocy i mąż był cały czas ze mną- masował PLECY, chodził po położną, która sprawdzała rozwarcie. Wątpię, żeby położna była cały czas ze mną. Siedziałby w swoim pokoju i piła kawę...
Dla niego poród też okazał się niebanalnym przeżyciem i cieszy się, że był przy narodzinach swojej córki. I mówi, że nie widział tam niczego, co mogłoby go obrzydzić. Stał cały czas przy mojej głowie i nie musiał patrzeć mi w krocze.
Ja ze swojej strony mogę potwierdzić, że mąż się nie zraził, bo seks teraz jest lepszy niż kiedykolwiek :-)
 
Wiem,wiem-daleko do porodu...,ale już myślę czy byc,czy nie podczas porodu?Pewnie tak ,wiele jest argumentów "za".Wiem,że daleko jeszcze,ale zastanawiam sie bardzo poważnie nad tym.Na pewno warto,i to bardzo,bardzo,bardzo.Ale boję się...Nie wstydzę sie tego,niby jestem twardy,ale chyba nie poradziłbym sobie...
Co o tym myślicie?Jak Wasi Mężowie,Partnerzy życiowi sobie z tym poradzili lub jakby poradzili:).Marek
 
reklama
Myślę że warto być przy porodzie chociażby dlatego żeby kobieta nie leżała sama przez te kilka czy kilkanaście godzin , to bardzo pomaga bo na obecność i pomoc położnych to raczej nie ma co liczyć. A co do samej akcji porodowej to już sami musicie podjąć decyzję, zawsze można wyjść i poczekać za drzwiami.Macie jeszcze trochę czasu, żeby wspólnie się zastanowić......

pozdrawiam i gratuluje przyszłemu tatusiowi!
 
Do góry