Witam serdecznie.!
Mój mąż też początkowo nie chciał być przy porodzie - ja go namawiałam z całych sił i ... udało się.
Mieliśmy 2 falstarty(dla mnie skurcze były już naprawdę bolesne hihi) i dopiero za trzecim razem mnie zostawili w szpitalu.
Mąż cały czas był ze mną, nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Trzymał mnie za rękę, masował jak skakałam na piłce- to była ogrormna ulga. Kiedy się zaczęło na dobre to zaczął mdleć- mnie przenieśli na salę porodową a on został i się cucił :laugh:
Jak doszedł do siebie to poprosiła go lekarka na porodówkę i do końca był już ze mną (a potem z nami).
Pisałyście coś o łzach, to ciekawe że faceci w takich momentach sie rozklejają, Mój mąż też sie popłakał, a ja się śmiałam, to chyba reakcja po bólu.
Później opowiadał jak widział główkę naszego synka. trochę mu zazdroszczę - ja tego nie mogłam zobaczyć. I wcale nie żałował, że był ze mną, wręcz przeciwnie żałował by gdyby nie był i nie wybaczył by sobie tego do końca życia.
Był( i jest) kochany za to co zrobił dla mnie. Życzę każdej z Was takiego porodu z mężem przy boku.
Fakt,że po narodzinach już tak czynnie nie uczestniczy w obowiązkach domowych i dziecięcych, ale pracuje i nie ma go prawie cały dzień, ja narzekam czasem, a nawet często), no ale jak to kobietka muszę troszkę ponarzekać. Pozdrawiamy
Mój mąż też początkowo nie chciał być przy porodzie - ja go namawiałam z całych sił i ... udało się.
Mieliśmy 2 falstarty(dla mnie skurcze były już naprawdę bolesne hihi) i dopiero za trzecim razem mnie zostawili w szpitalu.
Mąż cały czas był ze mną, nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Trzymał mnie za rękę, masował jak skakałam na piłce- to była ogrormna ulga. Kiedy się zaczęło na dobre to zaczął mdleć- mnie przenieśli na salę porodową a on został i się cucił :laugh:
Jak doszedł do siebie to poprosiła go lekarka na porodówkę i do końca był już ze mną (a potem z nami).
Pisałyście coś o łzach, to ciekawe że faceci w takich momentach sie rozklejają, Mój mąż też sie popłakał, a ja się śmiałam, to chyba reakcja po bólu.
Później opowiadał jak widział główkę naszego synka. trochę mu zazdroszczę - ja tego nie mogłam zobaczyć. I wcale nie żałował, że był ze mną, wręcz przeciwnie żałował by gdyby nie był i nie wybaczył by sobie tego do końca życia.
Był( i jest) kochany za to co zrobił dla mnie. Życzę każdej z Was takiego porodu z mężem przy boku.
Fakt,że po narodzinach już tak czynnie nie uczestniczy w obowiązkach domowych i dziecięcych, ale pracuje i nie ma go prawie cały dzień, ja narzekam czasem, a nawet często), no ale jak to kobietka muszę troszkę ponarzekać. Pozdrawiamy