reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród rodzinny

My byliśmy cały czas zdecydowani na poród rodzinny. Wiedziałam, że obecność bliskiej mi osoby pomoże mi, może nie fizycznie, ale psychicznie. Nie chciałam być sama w takiej chwili. Misiek widząc mój ból przeprosił mnie, że muszę przez niego cierpieć, a później dziękował za moje poświęcenie, by dać mu tą małą istotkę. Nigdy nie zapomnę jak przecinał pępowinę, to chyba najbardziej wzruszający moment.
 
reklama
decyzja jest bardzo trudna, z jednej strony poród wygląda nieciekawie, nie chcialabym zeby KTOKOLWIEK mnie ogladał w takim stanie, a z drugiej niestety realie polskiech szpitali są takie ze ktoś musi issc z rodzaca zeby pilnowac przestrzegania jej praw, poszanowania godnosci etc, niestety głupio wziąsc kpogoś innego jak mąż, w końcu to jego dziecko...
kierując sie tymi argumentami i tym, ze mąż bardzo chciał być przy porodzie zdecydowalismy sie na rodzinny, w sumie nie zaluje:)
 
Mój M. początkowo zapierał się, że nie chce być przy porodzie bo źle znosi widok krwi i pewnie by zemdlał. Ale tłumaczyłam mu, że będzie mi potrzebny (lepiej się będę czuła i pewnie lepiej mnie w szpitalu potraktują), a poza tym taka okazja jak zobaczenie swego maleństwa zaraz po urodzeniu więcej się nie powtórzy. Z każdym dniem jest coraz bardziej nastawiony na tak i bardzo się z tego cieszę.
 
Hej. Mój M od początku pierwszej ciąży chciał być przy porodzie. Taki był dzielny ze hej Teraz nie wyobrażam sobie żeby go nie było ze mną. A opowiadanie że wygląda się wtedy nieciekawie... To lekka przesada. Miłość to miłość i przetrwa taką chwilę jak poród. Mówienie o aseksualności porodu jest głupie. Myślę że każda z nas miała momenty w zyciu, które spędzała ze swoim mężem i wyglądała nieciekawie np.podczas choroby. Zdecydowanie tak porodom rodzinnym. A co do cierpienia to uważam że NFZ powinien w końcu uśmierzać ból w cywilizowany sposób a nie liczyć na wsparcie mężą. Mam tu na myśli znieczulenie zewnątrzoponowe powszechnie stosowane w unii.
 
Witam:)
Ja jestem już po terminie (miałam go na 19 października), ale coś nie spieszy się do nas nasz pierworodny:)
Mam takie pytanie, do pań które już przeżyły poród rodzinny. Mój mąż od razu jak dowiedział się, że jestem w ciąży był chętny do porodu rodzinnego i nadal zdania nie zmienił, co bardzo mnie cieszy:-) Ciekawa jestem natomiast, jak to wygląda w szpitalach bo różne opinie słyszałam. Czy tatusiowi dadzą na chwilkę maleństwo potrzymać na rękach ,czy nie? Napiszcie jak to u Was wyglądało?
Myślę, że byłaby to wspaniała nagroda dla dzielnego taty i wręcz nie ludzkie było by zabronić mu się przywitać z dzieckiem.
 
Chętnie odpowiem "Viktoria_Seres" na Twoje pytanie,a jednoczesnie podzielę się moim doświadczeniem:-)
Mój mąż był przy moim 1szym i 3cim porodzie(na drugi nie zdążył z delegacji z Warszawy),a do tego mam doświadczenia z dwóch szpitali ,mało tego,z dwóch konców Polski:tak: Wałrzych i Rzeszów:tak:
Więc w W-chu mieliśmy świetne warunki,całkowicie odzielny pokoik i przyjemny,jedną połozną do swojej dyspozycji.Ponieważ pierwszy etap-rozwieranie się szyjki macicy trwał dłuuugo-prawie całą noc,to mąż przydał się bardzo,poprostu towarzyszył i było mi raźniej,potem oczywiście dostał dzidziusia na ręce,położna cyknęła mu kilka zdjęć z synkiem,a wczesniej nawet przeciął pępowinę.Tak samo było w Rzeszowie,tam tez mógł przeciąć pepowinę i mógł ponosić córeczkę na rękach:-D
Ogólnie jestem za porodami rodzinnymi,dlatego,że po prostu łatwiej jest,gdy bliska osoba(niekoniecznie mąż),jest przy nas,w tym trudnym,ale jakże pięknym momencie,wogóle inaczej nas traktują-tak myślę,bardziej się starają w wielu przypadkach.Drugie dziecko rodziłam sama,ale w towarzystwie koleżanki-położnej-więc tez było dobrze,ale z opowieści wiem,że tak całkiem samej to nie jest tak dobrze-choć zalezy też na jaką położną się trafi.:tak:
Pozdrawiam:-)
 
Dziękuję anne za odpowiedź:-) Dodałaś mi otuchy:-)

Położną na szczęście mamy już wybraną i wszystko jest ustalone, tak, że mam nadzieję, że wszystko pójdzie ok:tak:
Wiem, że wielu sytuacji nie da się przewidzieć, ale trzeba być dobrej myśli;-)
 
i jeszcze dodam,że te porody były bezpłatne,wprawdzie w W-chu wtedy wykupilismy cegiełkę na rzecz szpitala,ale Rzeszow calkowicie bezpłatnie,połoznej nie wybieralismy wcześniej-ale była wspaniała.Co do lekarzy,to nieistotne prawie,bo to połozna czuwa przy kobiecie cały czas,obserwuje,pomaga ,wyjaśnia wątpliwości i na końcu pomaga urodzić i od niej wiele zalezy.
 
No to miałaś wielkie szczęście:-)
Ja rodzę w Gdańsku. Co prawda nie w jakiejś prywatnej klinice, tylko w zwykłym szpitalu, ale tu się tak już utarło, że lepiej położnej zapłacić to przynajmniej wiadomo, że samej kobiety nie zostawi. Tak to różnie bywa...
Moja położna bierze 500 zł. Z tego co się orientuję to jest w sumie nie dużo. W Warszawie podobno biorą nawet po 1500:szok: Na takie coś to stać mnie by nie było. Prawdę mówiąc 500 zł to też już dla mnie dużo, w obliczy wszystkich innych wydatków.
No i oprócz samego porodu pomaga przed i po porodzie. Przed służy radą, oprowadza po porodówce i ogólnie można dzwonić o każdej porze dnia i nocy, a po porodzie także jest do dyspozycji. Pokazuję jak się dzieckiem zająć i przede wszystkim jest cierpliwa...bo na temat cierpliwości personelu szpitala to też różne opinie słyszałam.:-(
Smutne jest to, że w zasadzie taka opieka powinna się należeć każdej rodzącej...w końcu po coś odprowadzamy składki na Służbę Zdrowia...ale jak jest każdy wie... Za mało położnych w stosunku do rodzących...a bała bym się zostać bez opieki podczas pierwszego porodu.:-:)-(
Miałam nawet okres jakiegoś buntu i złości na to, że tak jest...ale mąż mnie szybko doprowadził do pionu i miał rację. Sama jedna świata nie naprawię.

Tak przynajmniej mam komfort, że położna cały czas jest obecna:-)
 
Ostatnia edycja:
reklama
pierwszy porodzik sama byłam....:-(drugi juz z mezem....teraz tez zabieram ze soba partnera....mam juz porównanie i napewno niechciałabym sama rodzic ale rozumiem tez te kobietki ,ktore chca same rodzic.Poloznej nie bede miala przy sobie opłaconej bo mnie poprostu na to niestac ,ale wystarczy mi w zupełnosci kochajacy partner:-)
 
Do góry