T
To widzę, że wczoraj był jakiś ogólnie psychicznie trudny dzień. Niby pogoda ładna, bo nie ma już tych męczących upałów, ale jest ciepło, słońce ładnie świeci, a humor taki, jakby łapała najgorsza jesienna deprechaTeż mam jakiś zjazd psychiczny. Wczoraj to już w ogóle hit, zrobiło mi się smutno, że... za rok o tej porze skończy mi się urlop rodzicielski... Do tego ogarniam zmianę garderoby dzieci, oczywiście są do kupienia spodnie i buty i dołuje mnie temat, czy zamawiać kurierem (a co jak zacznę rodzic), czy do paczkomatu (nie chce mi się nosić ani wysyłać męża). Nie chcę obsmarowywać moich domowników, bo są kochani i robią wszystko o co ich poproszę, ale rozbraja mnie ta ich ślepota, że ewidentnie jest coś do poskładania, ale dopóki nie powiem wyraźnie kto i co ma zrobić, to będzie leżeć nietknięte. Przepakowalam też wczoraj walizkę tak, żeby było mi łatwiej wyciągnąć klapki, koszule i dokumenty. Ale teraz to jest jakieś nieporęczne do ciagniecia. I oczywiście smuteczek, że lepsza byłaby inna walizka. Zwariować można z tymi emocjami