Ja z łódzkiego i córkę rodziłam w Kutnie o ile mój lekarza się spisał tak reszta porażka...
Nikt nie pytał czy chcę kp czy mam. Po CC we wtorek córkę zobaczyłem dopiero w czwartek, nie było kontaktu skóra do skóry, bo urodzila się z silnymi stopami, ale oddychał normalnej, mi tylko pokazali jej buzię i zabrali.
Nie mogłam się doprosić żeby mi ją przywieźli, dopiero mąż ją przyniósł i go zjebał* że spacery z dzieckiem sobie urządza. Chciałam karmić piersią to mu położna powiedziała, że takie cycki nie nadają się do karmienia, mam płaskie brodawki, więc ja siedziałam na sali i ryczałam,a oni ja od urodzenia butelką z mm. Mąż kupił mi laktator za 500 zł bo tak chciałam dla niej mieć melko że poroniłam sobie rany, wdało się zakażenie i wylądowałam na antybiotyku.
Leżałam z Gabi w szpitalu 12 dni bo miała żółtaczkę, a najlepszego jestem jak na sali obok leżał mama z podobnym nazwiskiem i nie raz przywieźli mi po badaniach czy szepianach na salę drugie dziecko i były w szoku że to nie moje. Także ja Kutno mijam szerokim łukiem, przy pierwszym poronieniu też potraktowało mnie jak kawał mięsa więc nie dziękuję.
Powiem Wam że źle wspominam początki macierzyństwa i długo nie chciałam więcej dzieci.
Teraz chcę rodzic w ICZMP w Łodzi, też są różne opinie, ale byłam tam rok temu na biopsji, późnej indukowanym poronieniu, łyżeczkowaniu. Czułam się tam bardzo zaopiekowana.
Moja szwagierka rodziła w Madurowiczu i poleca, a sąsiadka w Salve na szparagowej i też zadowolona.