Cześć Dziewczyny
Długi wstęp będzie. Melduję się w temacie i gratuluję wszystkim i wierzę, że wszystkie donosimy i urodzimy zdrowe maluszki
.
Byłam prawie rok na staraczkach. Z forum korzystałam z przerwami, gdyż czasem potrzebowałam odpocząć od tematu.
Po 10 miesiącach się udało. Wielka radość i ogromny strach. W pierwszej ciąży tak się nie czułam - tłumaczę sobie to tym, że nie miałam wiedzy, znajomych wokół po różnych przykrych doświadczeniach i wtedy też zaszłam w ciąże od razu. Starałam się zapanować nad tym strachem, bo strach to stres, a stres niszczy organizm...
Na pierwszej wizycie byłam od razu po teście i nic nie było widać. Następna 2 tygodnie później - był pecherzyk z 2mm zarodkiem, ale bez bicia serca. Następna 2 tygodnie później - jest zarodek 12mm i serce pięknie bije. Uff... obiecałam sobie, że od tego momentu kończę z tymi lękami, bo nawet nie mam podstaw! Irracjonalne! Teraz będę się tylko cieszyć.
Dwa dni później mam kolejny sen tych z cyklu koszmary ciążowe. Śni mi się, że krwawie. Budzę się i mówię sama do siebie - to tylko sen, nic nie znaczy. Wstaje 2 godziny później i faktycznie krwawie. Zmrozilo mnie. Syna szybko do przedszkola i pojechaliśmy do szpitala. W głębi duszy czułam, że jest dobrze, choć nie wiedziałam czy to moja intuicja czy mechanizm obronny. Na badaniu pokazał się zdrowy zarodek, z bijacym sercem. Nie znaleziono przyczyny krwawienia. Dostałam duphaston. 5 dni później kontrola u mojego ginekologa - zarodek 18mm, serce super bije. Dalej duphaston.
Od tej ostatniej wizyty minęły 4 dni. Jestem w 9 tygodniu. Czuję się lepiej, już nie plamię nawet. Bogu dzięki... i do tych mam z podobnym doświadczeniem mam pytanie - ile bralyscie duphaston? Nie ukrywam, że chciałabym brać to tylko tyle ile to konieczne. Poza tym dużo poleguje.