aisza7
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Luty 2018
- Postów
- 935
My dziś idziemy ze znajomymi do restauracji i nie wiem jak wymiksować się przed drinkiem znajomi nic nie wiedzą
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
My dziś idziemy ze znajomymi do restauracji i nie wiem jak wymiksować się przed drinkiem znajomi nic nie wiedzą
Nie lubię walentynek, tym bardziej, że pamiętam te piękne czasy kiedy ich nie było.
Aisza powiedz że kończysz antybiotyk. Nie można łączyć takich leków z alkoholem. A czas na to by powiedzieć o Dzidzi jeszcze się znajdzie [emoji6]My dziś idziemy ze znajomymi do restauracji i nie wiem jak wymiksować się przed drinkiem znajomi nic nie wiedzą
Dziewczyny, jak sobie radzić z tym stanem wiecznej depresji- ciągle chce mi się płakać, ciągle jestem smutna lub poddenerwowana, normalna rozmowa mnie doprowadza do tak różnych stanów... zaraz sobie piszę scenariusze, że jestem z tym wszystkim sama, że źle, że będzie gorzej. Nie lubię siebie w tym stanie i sama się ze sobą męczę. Mam bardzo odpowiedzialną pracę i dużo zadań, to mnie w sumie ratuje, że wychodzę na cały dzień, ale co rankiem ze schizami nabroję to moje. Wiecie, ta pierwsza ciąża, którą straciłam wyglądało to inaczej, mój M dużo o tym mówił, miałam poczucie, że się cieszy, wsparcie, czułam się jakaś zaopiekowana. A teraz tak jakby nie wierzył, że się uda i ledwo dotyka tematu, przez co ja się czuję źle...na moje rożne schizy on się wycofuje, boję się co będzie. Lecą mi łzy i muszę się ogarnąć. Przepraszam, że Was tym zarzucam, czuję się kiepsko.
Dziewczyny, jak sobie radzić z tym stanem wiecznej depresji- ciągle chce mi się płakać, ciągle jestem smutna lub poddenerwowana, normalna rozmowa mnie doprowadza do tak różnych stanów... zaraz sobie piszę scenariusze, że jestem z tym wszystkim sama, że źle, że będzie gorzej. Nie lubię siebie w tym stanie i sama się ze sobą męczę. Mam bardzo odpowiedzialną pracę i dużo zadań, to mnie w sumie ratuje, że wychodzę na cały dzień, ale co rankiem ze schizami nabroję to moje. Wiecie, ta pierwsza ciąża, którą straciłam wyglądało to inaczej, mój M dużo o tym mówił, miałam poczucie, że się cieszy, wsparcie, czułam się jakaś zaopiekowana. A teraz tak jakby nie wierzył, że się uda i ledwo dotyka tematu, przez co ja się czuję źle...na moje rożne schizy on się wycofuje, boję się co będzie. Lecą mi łzy i muszę się ogarnąć. Przepraszam, że Was tym zarzucam, czuję się kiepsko.