reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Październikowe mamy 2018

My jesteśmy z zachodu Polski, ale mieszkamy w Krakowie. Więc nasza córka nas pyta, czy może wyjść na zewnątrz, bo nie chcemy jej uczyć wychodzenia "na dwór", skoro wszystkie dzieci chodzą "na polko" [emoji1] A nam dziwnie mówić "na pole"... Wujek mieszkający w Krakowie kiedyś zaprosił kolegę z Bydgoszczy i powiedział przy nim synom, że mogą iść na pole. Kolega stanął przy oknie (mieszkanie na blokowisku), zaczął się rozglądać i spytał "Marek, gdzie ty masz to pole?".

My nie zrozumieliśmy dziewczyny w szpitalu tutaj jak pytała, czy dawaliśmy córce "cumel". Pytamy ją 5 razy, co niby daliśmy, a ona tylko powtarzała "no cuuumeel" (jak Polak za granicą - będę mówić poowoli i wyraaźnie po swojemu, to w końcu zrozumieją)... Po 5 minutach dopiero powiedziała, że chodzi o smoczek... Jeszcze się okazało, że jest czasownik "cumlać" [emoji6]

Za to z nas się śmieją, bo nie rozumieją jak można drzwi "zakluczyć" albo coś "skitrać" (schować). Poza tym w moich stronach rodzinnych mówi się "bede" zamiast "będę" i koleżanka po polonistyce od razu to wyłapała jako "fascynujący regionalizm". A myślałam, że w lubuskim nie mamy żadnych [emoji6]
My też mamy cumla :D najbardziej denerwujące dla mnie jest 'jo' zamiast ja. Zamiast wyrzucić jest wychybać. Zene zamiast idę. Zalygać zamiast położyć się :) ja często jak rozmawiam szybko z rodziną to lecę typową goralszczyzną i mąż nie raz patrzy jak na kosmitę, bo nie rozumie co drugiego słowa. Ale często wymiekam. Sąsiadka to już typowa góralka. 'Jo żem Józiowi kwiotki na cmyntorz zasmykała w tym skwarze, pot mi sie nawet po żici loł. Samo sie chyba byde za chwile z tego padoła zbieroć'.
 
reklama
My jesteśmy z zachodu Polski, ale mieszkamy w Krakowie. Więc nasza córka nas pyta, czy może wyjść na zewnątrz, bo nie chcemy jej uczyć wychodzenia "na dwór", skoro wszystkie dzieci chodzą "na polko" [emoji1] A nam dziwnie mówić "na pole"... Wujek mieszkający w Krakowie kiedyś zaprosił kolegę z Bydgoszczy i powiedział przy nim synom, że mogą iść na pole. Kolega stanął przy oknie (mieszkanie na blokowisku), zaczął się rozglądać i spytał "Marek, gdzie ty masz to pole?".

My nie zrozumieliśmy dziewczyny w szpitalu tutaj jak pytała, czy dawaliśmy córce "cumel". Pytamy ją 5 razy, co niby daliśmy, a ona tylko powtarzała "no cuuumeel" (jak Polak za granicą - będę mówić poowoli i wyraaźnie po swojemu, to w końcu zrozumieją)... Po 5 minutach dopiero powiedziała, że chodzi o smoczek... Jeszcze się okazało, że jest czasownik "cumlać" [emoji6]

Za to z nas się śmieją, bo nie rozumieją jak można drzwi "zakluczyć" albo coś "skitrać" (schować). Poza tym w moich stronach rodzinnych mówi się "bede" zamiast "będę" i koleżanka po polonistyce od razu to wyłapała jako "fascynujący regionalizm". A myślałam, że w lubuskim nie mamy żadnych [emoji6]
Ja tez z lubuskiego
 
Mieszkałam w mazowieckim, wielkopolskim i krótko w lubuskim i śląskim.

Staramy się w domu nie używać zwrotów gwarowych. w mazowieckim były kartofle, tu są pyry
Tam była ''kerownyca' zamiast kierownicy, kełbasa zamiast kielbast hidraulik zamiast hydraulika i herbatka zamiast herbatki.
Były też specyficzne zwroty np 'marne' na dzieciaki, szczeniaki. Długo nie mogłam pojąć sąsiadki która co rusz pytała 'jok marne'

Tu znów ludzie mają zaspiewny akcent mówią często bylimy, zrobilimy. 'Lazięka' 'saręka' 'kuchęka' zamiast łazienka, sarenka, kuchenka

Mnie to na swój sposób fascynuje.Znajoma na piwnice mówi 'sklep' a na sklep ''sklad' ale nie mam pojęcia skad są te określenia.Tak samo mówi na buty 'pantofle' a na kapcie/laczki 'ciaputy'
 
Jako rodowity Krakus uśmiałam się strasznie. Tak wychodzimy na pole :-D. Ale chyba podkarpackie i wielkopolska też.

Jak byłam mała i jeździłam do kuzynek które wychodziły na dwór,to nie mogłam się nadziwić, przeciez nie mieszkały na jakis zamku z dworem. Hihi
Ja z Wlkp. Nie znam nikogo kto tak mówi [emoji2] na dwór już tak [emoji4]
 
My jesteśmy z zachodu Polski, ale mieszkamy w Krakowie. Więc nasza córka nas pyta, czy może wyjść na zewnątrz, bo nie chcemy jej uczyć wychodzenia "na dwór", skoro wszystkie dzieci chodzą "na polko" [emoji1] A nam dziwnie mówić "na pole"... Wujek mieszkający w Krakowie kiedyś zaprosił kolegę z Bydgoszczy i powiedział przy nim synom, że mogą iść na pole. Kolega stanął przy oknie (mieszkanie na blokowisku), zaczął się rozglądać i spytał "Marek, gdzie ty masz to pole?".

My nie zrozumieliśmy dziewczyny w szpitalu tutaj jak pytała, czy dawaliśmy córce "cumel". Pytamy ją 5 razy, co niby daliśmy, a ona tylko powtarzała "no cuuumeel" (jak Polak za granicą - będę mówić poowoli i wyraaźnie po swojemu, to w końcu zrozumieją)... Po 5 minutach dopiero powiedziała, że chodzi o smoczek... Jeszcze się okazało, że jest czasownik "cumlać" [emoji6]

Za to z nas się śmieją, bo nie rozumieją jak można drzwi "zakluczyć" albo coś "skitrać" (schować). Poza tym w moich stronach rodzinnych mówi się "bede" zamiast "będę" i koleżanka po polonistyce od razu to wyłapała jako "fascynujący regionalizm". A myślałam, że w lubuskim nie mamy żadnych [emoji6]
Cumlać [emoji23] [emoji23] [emoji23] idę se pocumlać loda [emoji2] [emoji12]
 
My też mamy cumla :D najbardziej denerwujące dla mnie jest 'jo' zamiast ja. Zamiast wyrzucić jest wychybać. Zene zamiast idę. Zalygać zamiast położyć się :) ja często jak rozmawiam szybko z rodziną to lecę typową goralszczyzną i mąż nie raz patrzy jak na kosmitę, bo nie rozumie co drugiego słowa. Ale często wymiekam. Sąsiadka to już typowa góralka. 'Jo żem Józiowi kwiotki na cmyntorz zasmykała w tym skwarze, pot mi sie nawet po żici loł. Samo sie chyba byde za chwile z tego padoła zbieroć'.
Ja pracowałam z Kaszubami i "jo" zamiast tak ,było na porządku dziennym. W końcu się przyzwyczaiłam. [emoji2]
 
Hej, ostatnie parę dni przepadłam w szykowaniu wyprawki. Wczoraj miałam wizytę, ogólnie wszystko ok, to 32 tydz. i mały wazy 2 kg. Obrócił się znów głowa do góry, więc narazie czekamy do kolejnej wizyty - jak się nic nie zmieni to będziemy umawiać cc, czego bym nie chciała...
Co do kremów to mam zielony linomag, a na odparzenia Mustela krem do przewijania 1 2 3. Jest z cynkiem, sroka polecała.
 
My jesteśmy z zachodu Polski, ale mieszkamy w Krakowie. Więc nasza córka nas pyta, czy może wyjść na zewnątrz, bo nie chcemy jej uczyć wychodzenia "na dwór", skoro wszystkie dzieci chodzą "na polko" [emoji1] A nam dziwnie mówić "na pole"... Wujek mieszkający w Krakowie kiedyś zaprosił kolegę z Bydgoszczy i powiedział przy nim synom, że mogą iść na pole. Kolega stanął przy oknie (mieszkanie na blokowisku), zaczął się rozglądać i spytał "Marek, gdzie ty masz to pole?".

My nie zrozumieliśmy dziewczyny w szpitalu tutaj jak pytała, czy dawaliśmy córce "cumel". Pytamy ją 5 razy, co niby daliśmy, a ona tylko powtarzała "no cuuumeel" (jak Polak za granicą - będę mówić poowoli i wyraaźnie po swojemu, to w końcu zrozumieją)... Po 5 minutach dopiero powiedziała, że chodzi o smoczek... Jeszcze się okazało, że jest czasownik "cumlać" [emoji6]

Za to z nas się śmieją, bo nie rozumieją jak można drzwi "zakluczyć" albo coś "skitrać" (schować). Poza tym w moich stronach rodzinnych mówi się "bede" zamiast "będę" i koleżanka po polonistyce od razu to wyłapała jako "fascynujący regionalizm". A myślałam, że w lubuskim nie mamy żadnych [emoji6]
Zakluczyc, skitrac też u nas jest :D z przekształcania czasowników to u nas "byde" "jużem" itp :D un, una uni z rzeczowników osobowych :) ale te ostatnie kwiatki już raczej tylko u babć i dziadków się spotyka, młodzi już tak raczej nie mówią :D
 
reklama
Do góry