Przedszkole... W tej kwestii zgadzam się z Greti i Efiką. Dzieci, które chodzą do żłobka, przedszkola łatwiej i szybciej się adaptują w szkole. Więcej potrafią i nie są tak nieśmiałe, potrafią nawiązywać znajomości, nie boją się kontaktu ani z innymi dziećmi ani z nauczycielem. W przedszkolu uczą się relacji międzyludzkich, wyzbywają się egoizmu i nadmiernego przywiązania do mamusinej spódnicy ;-)
Ja nie chodziłam do przedszkola, chociaż bardzo chciałam. No cóż.. Takie były czasy - moja mama nie pracowała, więc nie należało mi się przedszkole, bo ja z wyżu demograficznego, więc wtedy wszystko przepełnione było ;-)
A co do chorowania, to nie wiem czy to jest do końca wada przedszkoli. Dzieci chorują zwykle około roku, a później się uodparniają na różne wirusy i już jest spokój. Ten rok chorób to zazwyczaj pierwszy spędzony w grupie dzieci, więc wolę, żeby to był rok w żłobku, czy przedszkolu, niż w szkole.
Co do mojej pracy - to fakt, przenoszę ją często do domu. Prawda jest taka, że ja bez mojej pracy nie mogę żyć. Pracowałam praktycznie do samego końca ciąży i wróciłam, kiedy Piotruś miał 4 miesiące. Charakter mojej pracy pozwala mi na siedzenie z dzieckiem w domu i jednocześnie wyrwanie się do ludzi, bo ja kontaktów międzyludzkich potrzebuję jak wody i powietrza I nie wystarcza mi pogawędka z panią z osiedlowego sklepiku. ;-)
Czasem zdarza mi się robić coś kosztem czegoś innego - jak mam dużo papierów do sprawdzenia, to przez tydzień nie sprzątam tylko "ogarniam" w domu. Jak już trzeba posprzątać, to papiery czekają i jakoś się to kręci. A na kompa mam czas, bo to część mojej pracy. Na komputerze piszę testy, robię gry dla dzieci, wyszukuję w necie materiałów na lekcje i przy okazji siedzę na BB ;-)
O rany, ale się rozpisałam...
Pozdrawiam was i dzieciaki!
Ja nie chodziłam do przedszkola, chociaż bardzo chciałam. No cóż.. Takie były czasy - moja mama nie pracowała, więc nie należało mi się przedszkole, bo ja z wyżu demograficznego, więc wtedy wszystko przepełnione było ;-)
A co do chorowania, to nie wiem czy to jest do końca wada przedszkoli. Dzieci chorują zwykle około roku, a później się uodparniają na różne wirusy i już jest spokój. Ten rok chorób to zazwyczaj pierwszy spędzony w grupie dzieci, więc wolę, żeby to był rok w żłobku, czy przedszkolu, niż w szkole.
Co do mojej pracy - to fakt, przenoszę ją często do domu. Prawda jest taka, że ja bez mojej pracy nie mogę żyć. Pracowałam praktycznie do samego końca ciąży i wróciłam, kiedy Piotruś miał 4 miesiące. Charakter mojej pracy pozwala mi na siedzenie z dzieckiem w domu i jednocześnie wyrwanie się do ludzi, bo ja kontaktów międzyludzkich potrzebuję jak wody i powietrza I nie wystarcza mi pogawędka z panią z osiedlowego sklepiku. ;-)
Czasem zdarza mi się robić coś kosztem czegoś innego - jak mam dużo papierów do sprawdzenia, to przez tydzień nie sprzątam tylko "ogarniam" w domu. Jak już trzeba posprzątać, to papiery czekają i jakoś się to kręci. A na kompa mam czas, bo to część mojej pracy. Na komputerze piszę testy, robię gry dla dzieci, wyszukuję w necie materiałów na lekcje i przy okazji siedzę na BB ;-)
O rany, ale się rozpisałam...
Pozdrawiam was i dzieciaki!