póki Niuńka śpi , to i ja mogę coś napisać )
Wstałam sobie w piątek 6.07 tak jak co każde rano poszłam siuśku ... w nocy wydawało mi się że mam mokro , ale to był taki płyn - nie śluz , ale wody mi też nie odeszły więc nie wiem co to mogło być ,w każdym razie trochę inaczej niż zawsze no i w toalecie paczę a tu lekko różowy śluz ,ale minimalnie i taka śladowa ilość że prawie to przegapiłam no i wtedy sobie pomyślałam że moze się zaczyna ... a że przyjechał mój ojciec z niemiec to się z nim umawialiśmy na piątek na obiad,a w ciągu dnia miałam sobie z nim jeździć to tu to tam i pomóc załatwić kilka spraw, więc ubrałam się ogarnęłam , i miałam jakieś takie skurczyczki jak na @ ból , co jakieś 15 min ... ale do B. nie dzwoniłam-niech pracuje w spokoju , ale potem koło 11 mu już powiedziałam mój ojciec przez telefon jak usłyszał że może coś się rozkręca to panike zasiał to go uspokoiłam i pojechaliśmy załatwiać wszystko m.in byliśmy u weterynarza - znajomego który bardzo lubi gadać i z moją mamą i ze mną , ojca nie znał , więc pojechaliśmy i żartuje sobie na wejściu czy poród umie odebrać-ludzki , bo skurcze mam a on nie załapał i mówi " nie takie rzeczy z kolegą się robiło " na co ja " poważnie mówie , chyba dzisiaj urodze " a on mi już kazał jechać na IP ... nooo dzięki dzięki powiedziałam że pojadę jak będę miała co 6-7 min , a on że nie nie nie to jużtrzeba , i podkręciło to ojca , ale ochrzaniłam i jednego i drugiego że nie ma sensu jechać i potem mnie ojciec odwiózł do domu , B. wrócił z pracy i coś tam chyba zjedliśmy albo i nawet nie , dopakowaliśmy chyba torbę i poszliśmy na spacer - nad morze poprosiłam żeby mnie zawiózł i liczyliśmy co ile są skurcze , ale to skakało różnie , B. po spacerze pospał , ja sobie leżałam ale nie mogłam zasnąć ... mój błąd ... nie wiedziałam co mnie czeka.... no i do tej 23 tak się bujałam z tymi skurczami i B. stwierdził ze dla świętego spokoju pojedziemy sprawdzić co się dzieje - czy z maluszkiem wszystko ok itd. pojechaliśmy na IP , ok. 24 położyli mnie pod KTG , B. siedział na poczekalni...mi jeszcze sprawdziła szyjkę (masakra jak bolało :/ jeszcze mnie opieprzyła - niech mi pani nie ucieka i się nie pręży ! pani tędy musi urodzić przecież to nic nie boli ) świetnie , złapałam wkur.... durne babsko wsadza mi łapy w rękawiczkach na sucho ,ja tu widze krew nie wime o co chodzi a ona do mnie z takim tekstem :/ ! do 1 leżałam pod KTG, miałam skurcze ale na zapisie nic nie wyszło , znowu sprawdziła szyjkę i stwierdziła że po prostu chyba popsuło się KTG ,może mnie podłączy pod kolejne :/ ale stwierdziła że postępuje rozwarcie to wysłałą nas się przebrać do toalety i siup na oddział...położyli mnie na porodówkę ok. 1.30
były skurcze , ale do przeżycia , oddychałam z B. sobie razem , dużo mi pomagał ... cały czas leżałam .... czuliśmy się olani , ale nic ,daliśmy sobie radę razem ok.3 już zaczęły się takie gorsze skurcze ale stwirrdziłam że wytrzymam -ogólnie nie jestem zwolenniczką leków przeciwbólowych jeżeli jestem w stanie wytryzmać....ok4 poprosiłam o przeciwbólowe - nie miałam już sił... tyle godzin na nogach....no i dostałam te przeciwbólowe w żyłe ...między skurczami miałam odlot , jakieś wizje , lekarz się ponoć mnie pytał czy ja ze sobą rozmawiam,odpowiedziałam mu że tak no i B. zasypiał ze mną między skurczami odlatywał...a jak był skurcz to miałam ochotę gryźć go w ręce , ale nie dał mi bo się bał że mu odgryzę ...
no i przebili mi wody - nie wiem o której . ale było to bardzo przyjemne ;-)
oczywiście myślałam żę bardzo chce mi sie kupkę , a położna mi mówi że to nie kupka tylko dziecko schodzi...ja i tak uparcie twierdziłam że chce mi się SR....
no i o 6 przyszła położna - kobieta znajomego B. z pracy przyszła i tchnęła w nas energię , zaczęła przygotowywać wszystko do porodu rach ciach ciach , mnie skurcze już wykręcały na lewą stronę ... ale jakoś poszło...podali mi antidotum -dla maleństwa....no i się zaczęło powoli , 6.50 przed skurczem partym pytam położną czy zdąże na 7 rano ?? ona mówi ze postaram się to zdaze no i party , dałam z siebie wsztsko... i mała o 7 rano 7.07 przyszła na swiat (na 4 partym urodziłam ) B. przecial pepowine , poryczał sie jak bobr i cała opowiesc
Wstałam sobie w piątek 6.07 tak jak co każde rano poszłam siuśku ... w nocy wydawało mi się że mam mokro , ale to był taki płyn - nie śluz , ale wody mi też nie odeszły więc nie wiem co to mogło być ,w każdym razie trochę inaczej niż zawsze no i w toalecie paczę a tu lekko różowy śluz ,ale minimalnie i taka śladowa ilość że prawie to przegapiłam no i wtedy sobie pomyślałam że moze się zaczyna ... a że przyjechał mój ojciec z niemiec to się z nim umawialiśmy na piątek na obiad,a w ciągu dnia miałam sobie z nim jeździć to tu to tam i pomóc załatwić kilka spraw, więc ubrałam się ogarnęłam , i miałam jakieś takie skurczyczki jak na @ ból , co jakieś 15 min ... ale do B. nie dzwoniłam-niech pracuje w spokoju , ale potem koło 11 mu już powiedziałam mój ojciec przez telefon jak usłyszał że może coś się rozkręca to panike zasiał to go uspokoiłam i pojechaliśmy załatwiać wszystko m.in byliśmy u weterynarza - znajomego który bardzo lubi gadać i z moją mamą i ze mną , ojca nie znał , więc pojechaliśmy i żartuje sobie na wejściu czy poród umie odebrać-ludzki , bo skurcze mam a on nie załapał i mówi " nie takie rzeczy z kolegą się robiło " na co ja " poważnie mówie , chyba dzisiaj urodze " a on mi już kazał jechać na IP ... nooo dzięki dzięki powiedziałam że pojadę jak będę miała co 6-7 min , a on że nie nie nie to jużtrzeba , i podkręciło to ojca , ale ochrzaniłam i jednego i drugiego że nie ma sensu jechać i potem mnie ojciec odwiózł do domu , B. wrócił z pracy i coś tam chyba zjedliśmy albo i nawet nie , dopakowaliśmy chyba torbę i poszliśmy na spacer - nad morze poprosiłam żeby mnie zawiózł i liczyliśmy co ile są skurcze , ale to skakało różnie , B. po spacerze pospał , ja sobie leżałam ale nie mogłam zasnąć ... mój błąd ... nie wiedziałam co mnie czeka.... no i do tej 23 tak się bujałam z tymi skurczami i B. stwierdził ze dla świętego spokoju pojedziemy sprawdzić co się dzieje - czy z maluszkiem wszystko ok itd. pojechaliśmy na IP , ok. 24 położyli mnie pod KTG , B. siedział na poczekalni...mi jeszcze sprawdziła szyjkę (masakra jak bolało :/ jeszcze mnie opieprzyła - niech mi pani nie ucieka i się nie pręży ! pani tędy musi urodzić przecież to nic nie boli ) świetnie , złapałam wkur.... durne babsko wsadza mi łapy w rękawiczkach na sucho ,ja tu widze krew nie wime o co chodzi a ona do mnie z takim tekstem :/ ! do 1 leżałam pod KTG, miałam skurcze ale na zapisie nic nie wyszło , znowu sprawdziła szyjkę i stwierdziła że po prostu chyba popsuło się KTG ,może mnie podłączy pod kolejne :/ ale stwierdziła że postępuje rozwarcie to wysłałą nas się przebrać do toalety i siup na oddział...położyli mnie na porodówkę ok. 1.30
były skurcze , ale do przeżycia , oddychałam z B. sobie razem , dużo mi pomagał ... cały czas leżałam .... czuliśmy się olani , ale nic ,daliśmy sobie radę razem ok.3 już zaczęły się takie gorsze skurcze ale stwirrdziłam że wytrzymam -ogólnie nie jestem zwolenniczką leków przeciwbólowych jeżeli jestem w stanie wytryzmać....ok4 poprosiłam o przeciwbólowe - nie miałam już sił... tyle godzin na nogach....no i dostałam te przeciwbólowe w żyłe ...między skurczami miałam odlot , jakieś wizje , lekarz się ponoć mnie pytał czy ja ze sobą rozmawiam,odpowiedziałam mu że tak no i B. zasypiał ze mną między skurczami odlatywał...a jak był skurcz to miałam ochotę gryźć go w ręce , ale nie dał mi bo się bał że mu odgryzę ...
no i przebili mi wody - nie wiem o której . ale było to bardzo przyjemne ;-)
oczywiście myślałam żę bardzo chce mi sie kupkę , a położna mi mówi że to nie kupka tylko dziecko schodzi...ja i tak uparcie twierdziłam że chce mi się SR....
no i o 6 przyszła położna - kobieta znajomego B. z pracy przyszła i tchnęła w nas energię , zaczęła przygotowywać wszystko do porodu rach ciach ciach , mnie skurcze już wykręcały na lewą stronę ... ale jakoś poszło...podali mi antidotum -dla maleństwa....no i się zaczęło powoli , 6.50 przed skurczem partym pytam położną czy zdąże na 7 rano ?? ona mówi ze postaram się to zdaze no i party , dałam z siebie wsztsko... i mała o 7 rano 7.07 przyszła na swiat (na 4 partym urodziłam ) B. przecial pepowine , poryczał sie jak bobr i cała opowiesc