reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Opisy naszych porodów

reklama
Witam, przeczytałam gdzieś, że ponoć poród może wyglądać tak, jak u naszej mamy...u mnie się to sprawdziło. Moja mama rodziła długo i boleśnie, mnie niestety też to spotkało. Bałam się porodu strasznie, dlatego podpisałam umowę z indywidualną położną w szpitalu im. św. Rodziny na Mokotowie i zaznaczyłam, że chcę znieczulenie. każdego wieczoru, gdy zasypiałam mówiłam sobie nie chcę rodzić dziś w nocy bo chcę się wyspać, wolę aby zaczęło się rano, mój facet mi powarzał że większość kobiet rodzi w nocy , że taka jest natura...no i ta natura odezwała sie w niedzielę 26 kwietnia o godz. 23. O godz. 22 jeszcze prowadziłam samochód, przywiozłam mojego J. do domku bo wypił 2 piwka i położyłam się do łóżka, o 23 wstałam na siusiu i coś chlusnęło...myślałam, ze może nie utrzymałam moczu i tak się działam na toalecie i dumałam, czy to są te wody płodowe, czy jednak siusiu ale było tego dużo, serce zaczęło mi walić, poszłam do łóżka. Nie mogłam zasnąć, nic nie bolało. O 24 wstałam i znowu poszłam do łazienki zobaczyć co jest grane i ...znów chlusnęło tym razem było troszkę krwi więc juz wiedziałam, że się zaczęło...Idę do mojego chłopa i mówię, że jedziemy , zerwał się na nogi, mówię mu, że spokojnie, że jeszcze nie rodzę bo mnie nic nie boli. Pojechaliśmy do szpitala, po drodze złapaliśmy gumę i zmienialiśmy koło, ale to nie był koniec problemów. W szpitalu dowiedziałam się, ze mnie nie przyjmą bo nie ma miejsc, że jak chcę mogę podpisać papier, że wyrażam zgodę na poród na korytarzu...Kazali nam jechać na Solec, to co zobaczyłam na dole przy recepcji to mnie przeraziło, ale porodówka jest przyzwoita. Więc około 2 w nocy leżałam na łóżku w pokoju jednoosobowym bez żadnej dopłaty, podłączona do ktg. Nadal nic nie bolało, o 5 rano podali antybiotyk i o 9 rano była decyzja aby podać oksytocynę. Rozwarcie było na 1cm...Po oksytocynie się zaczęło. Nie pozwolili mi chodzic skakać na piłce, nie mogłam robić nic czego uczyli w szkole rodzenia aby złagodzić ból, bo byłam przykuta do łóżka. rozwarcie robiło się cały dzień, nie mogłam nic jeść nawet pić wody,próbowałam oddychac głęboko podczas skurczy, około 17 było już kiepsko, płakałam, rozwarcie było około 4, 5 cm, prosiłam o znieczulenie, okazało się, że obdzwonili 3 anestezjologów i nikt nie chciał za 600 zł przyjechać!!! Jak sie dowiedziałam, że nie dostanę znieczulenia a na dodatek lekarz powiedział, ze nie wie kiedy urodzę, że u pierworódek trwa to długo, zwłaszcza,że pierwsze odeszły mi wody, a to wszystko przedłuża, ponoć. Załamałam się... pozwolili mi pójść pod prysznic na godzinę. Była ulga, nie chciałam stamtąd wyjść. Był już późny wieczór, co chwila, mnie ktoś badał i mówili , ze niestety nic się niedzieje, rozwarcie około 7, 8 cm, dostawałam już pomału histerii, brakowało mi oddechu, techniki oddychania wyuczone w szkole rodzenia już sie nie sprawdzały, oblana zimnym potem, chciało się pić ale nie można, głodu nie czułam, suche usta, J. wycierał mi czoło ręcznikiem nawilżał usta wodą, było mi duszno, otwierałam okno, a on biedak marzł z zimna, bo nie mógł miec kurtki na sobie w pokoju. Kazałam wezwać lekarza i wrzeszczałam że chcę cesarskie cięcie bo nie daję rady już fizycznie, ze chyba już wolę skoczyć z okna, to był już kryzys totalny, zbliżała się północ, lekarz nadal nie umiał powiedzieć kiedy urodzę, rozwarcie już było ale nie dziecko nie chciał zejść do kanału rodnego cały czas główka była wysoko...Błagałam ich niech mi cos dadzą przeciwbólowego, naprawdę mozna sie wykończyć, widząc juz moja histerię, podali mi chyba duralgan? nie pamiętam nazwy, jakiś taki "głupi jaś" w kroplóce, odłączyli oksytocynę na godzinę, średnio pomogło, chciało się po tym wymiotować, ból był nadal, ale uczucie było takie, że kręciło mi się w głowie i rzeczywiście byłam taka ogłupiała i po godzinie znowu jazda, 10 cm rozwarcia i co chwilę latali lekarze, położne, "grzebali " we mnie i pytali czy czuję parcie, coś tam zaczęłam czuć, więc na skurczu położna kazała przeć ale nic z tego...2 raz nic, wyszła. Parcie już czułam, porposiłam J. aby ich zawołam, ze nareszcie czuję to cholerne parcie. Przyszli, 1 próba, 2 , 3 nic...nie miałam sił, nie jest wcale proste to parcie, każą wymienić oddech przy drugim parciu ale ja nie mam oddechu, po 25 godzinach jestem jak zwłoki , skąd ja miałam wziąć siły na to parcie ?? Lekarka już w końcu zaczęła na mnie krzyczeć , ze dziecko jest w złej kondycji, że jak będę się tak "zachowywać" ???!!! to to potrwa dłużej, nie dawałam rady, naprawdę...W końcu wyprosili J. z pokoju i...lekarka z położną "rzuciły" mi się na brzuch, wydobyłam z siebie kilka bardzo głośnych krzyków, bo wcześniej nie krzyczałam, a teraz naprawde darłam sie w niebogłosy i muszę powiedzieć , ze te okrzyki pomogły, to jakby jakaś nowa energia wstąpiła i urodził się Kubuś o godz. 3.20. Był niedotleniony dostał 8 punktów, potem 10. Kiedy mi go położyli golutkiego na brzuszku był cały siny, paznokietki miał sine, zawołali J. aby przeciał pępowinę, przeciął taki był zszokowany-bo przed porodem mi mówił, ze on nie chce tego robić, bo się boi...po prostu nie chciał, ale zrobił to. Acha jeszcze nie napisałam, ze mnie nacieli, nacięcia nie czuć. Potem oksyto jeszcze raz i rodzenie łożyska no i szycie i do około godz. 6 byliśmy w tróję sami w pokoju i wszyscy zasnęliśmy....J potem wracając do domu po tych 2 nocach i całym dniu, wjeżdzając do garażu, zachaczył o ścianę i obrysował cały bok samochodu. A ja...ledwo podniosłam sie z łóżka aby wziąć prysznic, pomogła mi położna, bo jednak po tylu godzinach zakręciło omi się w głowie gdy wstałam i nie byłam w stanie nawet podnieść nogi pod prysznicem aby umyć nogi od krwi, dopiero J. jak przyjechał po południu pomógł mi umyć nogi. Na drugi dzień już było lepiej, a zakwasy miałam straszne, bolało mnie wszystko, nawet zęby...
A maleństwo ma już pół roku i jego mama zapomniała już o tym bólu...
 
kubova

To co piszesz to tragedia...podziwim cie kobieto 25 h ja po 12h mordy na lekarzy darlam o cesarke bo 12 h rozwarcie stalo na 5 cm....nic nie pomagalo.
Dzieki Bogu ze twojemu malemu nic sie nie stalo. Ja mialam fijola na punkcie tego ze Simran moze cos byc...Wymusilam cesarke...zaczelam sie drzec na lekarza na caly szpital i zagrozilam ze pojde wyzej jak mi nie zrobia cesarki. Jak ja bym byla na twoim miejscu to te lekarkli bym zje.....za przeproszeniem.
Solec tez mialam nieprzyjemnosc poznac...wywolywali mi tam porod 3 dni i nic...mialam miec odrazu cesarke bo mala miala 4500g ale nie zmiana inna i juz debilka po swojemu. wypisalam sie na wlasne zyczenie...
Ale zjeb....dostali na dowidzenia....A na Madalinskiego minuta dwie i przyjeta i 2 dni i porod...

Jak lekarze tak by zrobili jak tobie na sile to chyba bym zabila...sobie na mozg niech skacza...
Wkurza mnie to ze kobieta nie ma wyboru cesarka czy naturalny....przez te uparcie na naturalny porod coraz wiecej problemow jest bo dzieci niedotlenione albo rodza sie przez ich wyczyny uposledzone...

Moj szwagier mieszka w USA i tam kobiety maja wybor. niby sa za naturalnym ale jesli kobieta chce to ma cesarke... Tak samo w Indiach
Kolzanka mieszka w Holandii i tez miala wybor czy chce naturalnie czy cesarka
 
Ostatnia edycja:
Kubova nacierpiałaś się niesamowicie, ale najpiekniejsze jest to co napisałaś na samym końcu - o tym bólu sę zapomina majac przy sobie ukochane dziecko. Ja też nie wyobrażalam sobie jak w przyszłości urodzę drugie dziecko. A teraz nie mogę się doczekać kiedy to nastapi.
 
Najśmieszniejsze jest to że lekarz-mężczyzna, który zna moze ból porodowy, że tak powiem "z widzenia", na moje rozpaczliwe słowa po25 godzinach , że ja nie daję już rady, odpowie "wszystkie tak mówią i dają radę". Natomiast lekarka-kobieta, powiedziała mi na drugi dzień przy obchodzie - "a to pani, która mi dała nieźle popalić w nocy" , bardzo śmieszne jak bym się o to prosiła. Mały miał pęknięty obojczyk podczas porodu, a to mi dopiero powiedziała pediatra na 3 dzień po porodzie!! Gdybym o tym wiedziała, może bym bardziej uważała przy ubierania go, wyobrażacie sobie chyba przebieranie dziecka po praz pierwszy przez niedoświadczoną matkę?? Na szczęście przy tym wszystkim położne były bardzo troskliwe, pomagały przy karmieniu, uczyły karmić piersią, jedna położna plus pediatra bardzo mnie wspierały, bo mały spadł mi więcej jak 10% na wadze i przez to byłam 1 dzień dłużej w szpitalu - po prostu nie ruszyła mi jeszcze laktacja i mały był głodny, a większość kazała przystawiać do cyca i nie proponowały butli, dopiero inna położna z pediatrą powiedziały abym spróbowała go dokarmić butlą, jak dzieciak sie najadł od razu skoczyła waga!!! i pytam się po co było mnie trzymać i stresować?? dodam, ze przez podanie 3 razy butli nie straciłam laktacji, wszystko poszło dobrze i do dziś karmie piersią
 
kubova o jezu wspolczuje:szok::szok:ja poki co nie wiem co to znaczy prawdziwy porod bo mialam zaplanowana cesarke bo maly nie obrocil sie glowka w dol. Nie wiem czy przezlabym takie meczarnie jak ty:szok: podziwiam cie kobietko:tak:
 
Ja juz mojemu M podziękowałam, że wziąl mnie na rolki, na których złamałam kośc ogonową i dzięki temu miałam planową cesarkę....Kubova podziwiam:baffled:
 
reklama
U mnie z porodem był to tak:
Termin miałam na 27 kwietnia (poniedziałek). Była sobota 25 kwietnia nie odczuwałam zupełnie żadnych oznak zbliżaącego się porodu. Z racji tego, że mój mąż bardzo dużo jeździ i w tygodniu tylko wieczorami i w nocy bywa w domu marzyło nam się, żeby Kacperek urodził się w weekend. Będąc na zakupach wpadlismy na pomysł,że kupimy ananasa - słyszałam, że powoduje skurcze i wytwarzanie oksytocyny. Nie do końca w to wierzyłam,ale uzałam, że mi nie zaszkodzi. Był smaczny. Przez cały dzień nic, wieczore mnic. Poszliśmy spać. O 1.30 obudził mnie skurcz,ale nie byłam pewna, że to już to. Siedziałam z zegarkem i liczyłam jak często pojawiaja się skurcze. Były regulanie co 10 min. przez godz. Poszłam wziąć prysznic myśląc, że może to jeszcze fałszywy alarm - nie chciałam jechać za wcześnie do szpitala. Po prysznicu skurcze się nasiliły i były jz co 6 min. Uszykowałam się, mąż wziął moja torbę i pojechaliśmy do szpitala. O 4.00 zostałam przyjeta na odział. Rozwarcie był 1 cm więc takie jak żadne. Leżałam i czekałam na rozwój wydarzeń zwijając się z bólu od skurczy. o 9.30 poszłam pod prysznic - bardzo łagodził ból. Co jakiś czas miałam badanie ginekologiczne i dalsze oczekiwanie trwalo. O 11.00 kolejne badanie Rozwracie juz 8 cm i wielka radość kedy położna pwiedziała, że mogę dzwonić po męża, chcieliśmy rodzić razem. Leżałam na sali porodowej. Mąż podawał mi co chwilę pić, starał się ze mną jak najwięcej rozmawiać, by odwrócić uwagę od bólu. Pamiętam jak robiło mi się słabo z bólu i bałam się, że zemdleję. Dotego chciało mi się potwornie spać. Wszystko robiło mi się obojetne itylko powtarzałam, że boję się, że zasnę. Trafiłam na wspaniałą położną. Mówiła po kolei wszystko co mam robić, oddychała razem ze mną. Czułam się jak by była przy mnie mama a nie obca kobieta. Ból i skurcze nasilały się. Mąż trzymał mnie cały czas za rękę bardzo wspierał. No i w końcu nadszedł ten moment 12.50 i urodził sie nasz synek. Nawet nie wiem kiedy byłam nacieta, nic nie czułam. Położna położyła m go na brzuchu powiedziała do męża, że może robić zdęcia. Pełni szczęścia rozryczeliśmy sę jak bobry. Za chwilkę mąż przeciął pepowinę. Szycie tez wcale nie bolało. Cieszyłam sie maleństwem leżącym na mijejpiersi kiedy byłam zszywana. Po mierzeniu i ważeniu zostawili nas samych. Poród bardzo bolał, ale czas leczy rany i teraz jestem juz gotowa na kolejnego dzidziusia mimo, iż wcześniej mówiłam,że więcej w życiu nie urodzę. Dla mnie to prawdziwy cud natury.
Aco do działania ananasów nadal nie wiem co o tym myśleć. najawżniejsze było dla mnie, że poród zaczął się kiedy mój kochany mąż był przy mnie.
 
Do góry