Angiee
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 7 Listopad 2020
- Postów
- 2 003
Uprzedzam, że to będzie długi żalpost... Wybaczcie, że tak chaotycznie, ale piszę szybko, póki mąż z dzieckiem na spacerze
Mój syn jutro kończy 5 tygodni i jedyny spokojny dzień to był pierwszy dzień jego życia, kiedy odsypiał poród. Później przyszła tragiczna druga doba, ale myślę "ok, to normalne". Tylko że od tego czasu nic się nie zmieniło, a wręcz jest tylko gorzej...
Przez pierwsze 3 tygodnie syn prawie cały czas chciał być przy piersi, ale rozumiem, że rozkręcał laktację i tego potrzebował. Było ciężko, ale leżałam z nim praktycznie całą dobę. Już wtedy mało spał, miał jakiś radar i jak tylko się odsunęłam (nie od razu, jak już głęboko zasnął), to często otwierał oczy i było po spaniu. Okazało się, że nie potrafił efektywnie ssać (mam płaskie brodawki, więc konieczne były kapturki, które sporo pomogły) i nie przybierał na wadze, więc na chwilę wjechało mm (jedna porcja dziennie), ale cały czas walczyłam o kp. Nagle w okolicach tego 3. tygodnia coś się zmieniło i syn zaczął super jeść - zaczęłam słyszeć częste połknięcia i teraz najada się w 15-20 minut, zeszliśmy też z kapturków, bo wyrobiły mi się brodawki. Jedna sprawa ogarnięta, ale to nie zmienia faktu, że syn non stop KRZYCZY. On nie płacze, nie kwili, tylko po prostu wydziera się tak, że aż ma kilkusekundowe bezdechy. Jak czytam o maluchach, które potrafią poleżeć 20 minut w łóżeczku, to ryczeć mi się chce, bo mojego dziecka nie mogę odłożyć nawet na sekundę. Jasne, raz na kilka dni się uda, nawet ostatnio pobił swój rekord i leżał sam na macie 15 minut oglądając książeczki kontrastowe. Ale poza tym jeśli go nie noszę, jest non stop wrzask. Jest najedzony, pielucha czysta, raczej nic go nie boli, bo nawet raz dostał pedicetamol, bo już nie wiedziałam, co robić - nic to nie zmieniło. Kupy robi ładne praktycznie po każdym karmieniu, brzuszek ma miękki. Od 3 dni dajemy mu espumisan i biogaię, ale nie widzę żadnej różnicy. Wszyscy dookoła wmawiają nam kolki, ale syn krzyczy cały dzień od drugiej doby swojego życia, dlatego nie pasuje mi to ani na kolki, ani na jakikolwiek inny ból. Tak samo jak to, że uspokaja się praktycznie od razu, gdy się go weźmie na ręce. No i rozumiem, czwarty trymestr, potrzeba bliskości i te sprawy. Nosiłam ile trzeba, dawałam cycka kiedy chciał, chodziliśmy na spacerki i mimo że ze spaniem było średnio, to przynajmniej nie płakał. Ale od kilku dni nie działa zupełnie NIC. Jak go wezmę na ręce, to uspokaja się na kilka sekund i zaraz znowu ryk. Odłożę na chwilę - ryk. Nie śpi już prawie w ogóle. Wczoraj pobił swój rekord, bo jak obudził się o 4:30, to zasnął o 22 i miał w tym czasie tylko 3 h drzemki (rozłożonej na mikrosesje).
Skaczę na piłce, kołyszę, noszę w różnych pozycjach, szumię, śpiewam, włączam szumisia, kołysanki, głaszczę po główce - nic to nie daje. Nie uspokaja się już nawet w wózku, w chuście też potrzebuje dużo więcej czasu i czasami w końcu padnie, a czasami będzie krzyczał dalej. I ok, pierś jeszcze działa, ale tylko na tyle, żeby go na chwilę uciszyć, chociaż zanim złapie, to najpierw też się rzuca i robi się z tego konkretny trening. W czym obecnie tkwi największy problem? W tym, że nie daję rady go w żaden sposób uśpić. Jak wcześniej usypiał na piersi, tak teraz nawet to nie działa. On już się denerwuje, bo mleko leci, a jest opity po korek. Smoczka nie akceptuje żadnego. Domyślam się, że teraz płacze już ze zmęczenia, ale co ja mam zrobić, jak on w żaden sposób nie chce zasnąć?! W końcu poddaje się po jakichś 2-3 godzinach lulania i zasypia, ale zazwyczaj na max pół godziny i zaczynamy walkę od nowa...
O dziwo w nocy śpi nawet dobrze, bo zazwyczaj ok 19 mamy kąpiel, później karmienie na dobitkę (bo wcześniej też musi dostać pierś, żeby był w miarę spokojny) i zazwyczaj o 20, max 20:30 już śpi. Pobudki ma dwie, w okolicach 23-24 i później 2-3. Tylko że jak budzi się nad ranem o 4-5 to już po tym karmieniu nie zasypia i zaczyna się gehenna. Sen ma też bardzo płytki, cały czas coś postękuje przez sen, rzuca się po całym łóżeczku. Ma też silny odruch moro, który go wybudza.
Rozpisałam się, wiem, ale chciałam dobrze nakreślić naszą sytuację. Możecie mi coś w tej kwestii doradzić? Już mi ręce i kręgosłup odpadają. Jest mi żal synka, jak tak strasznie płacze, a ja nie wiem, jak go uspokoić i jak sprawić, żeby poszedł spać i zasnął na dłużej...
Mój syn jutro kończy 5 tygodni i jedyny spokojny dzień to był pierwszy dzień jego życia, kiedy odsypiał poród. Później przyszła tragiczna druga doba, ale myślę "ok, to normalne". Tylko że od tego czasu nic się nie zmieniło, a wręcz jest tylko gorzej...
Przez pierwsze 3 tygodnie syn prawie cały czas chciał być przy piersi, ale rozumiem, że rozkręcał laktację i tego potrzebował. Było ciężko, ale leżałam z nim praktycznie całą dobę. Już wtedy mało spał, miał jakiś radar i jak tylko się odsunęłam (nie od razu, jak już głęboko zasnął), to często otwierał oczy i było po spaniu. Okazało się, że nie potrafił efektywnie ssać (mam płaskie brodawki, więc konieczne były kapturki, które sporo pomogły) i nie przybierał na wadze, więc na chwilę wjechało mm (jedna porcja dziennie), ale cały czas walczyłam o kp. Nagle w okolicach tego 3. tygodnia coś się zmieniło i syn zaczął super jeść - zaczęłam słyszeć częste połknięcia i teraz najada się w 15-20 minut, zeszliśmy też z kapturków, bo wyrobiły mi się brodawki. Jedna sprawa ogarnięta, ale to nie zmienia faktu, że syn non stop KRZYCZY. On nie płacze, nie kwili, tylko po prostu wydziera się tak, że aż ma kilkusekundowe bezdechy. Jak czytam o maluchach, które potrafią poleżeć 20 minut w łóżeczku, to ryczeć mi się chce, bo mojego dziecka nie mogę odłożyć nawet na sekundę. Jasne, raz na kilka dni się uda, nawet ostatnio pobił swój rekord i leżał sam na macie 15 minut oglądając książeczki kontrastowe. Ale poza tym jeśli go nie noszę, jest non stop wrzask. Jest najedzony, pielucha czysta, raczej nic go nie boli, bo nawet raz dostał pedicetamol, bo już nie wiedziałam, co robić - nic to nie zmieniło. Kupy robi ładne praktycznie po każdym karmieniu, brzuszek ma miękki. Od 3 dni dajemy mu espumisan i biogaię, ale nie widzę żadnej różnicy. Wszyscy dookoła wmawiają nam kolki, ale syn krzyczy cały dzień od drugiej doby swojego życia, dlatego nie pasuje mi to ani na kolki, ani na jakikolwiek inny ból. Tak samo jak to, że uspokaja się praktycznie od razu, gdy się go weźmie na ręce. No i rozumiem, czwarty trymestr, potrzeba bliskości i te sprawy. Nosiłam ile trzeba, dawałam cycka kiedy chciał, chodziliśmy na spacerki i mimo że ze spaniem było średnio, to przynajmniej nie płakał. Ale od kilku dni nie działa zupełnie NIC. Jak go wezmę na ręce, to uspokaja się na kilka sekund i zaraz znowu ryk. Odłożę na chwilę - ryk. Nie śpi już prawie w ogóle. Wczoraj pobił swój rekord, bo jak obudził się o 4:30, to zasnął o 22 i miał w tym czasie tylko 3 h drzemki (rozłożonej na mikrosesje).
Skaczę na piłce, kołyszę, noszę w różnych pozycjach, szumię, śpiewam, włączam szumisia, kołysanki, głaszczę po główce - nic to nie daje. Nie uspokaja się już nawet w wózku, w chuście też potrzebuje dużo więcej czasu i czasami w końcu padnie, a czasami będzie krzyczał dalej. I ok, pierś jeszcze działa, ale tylko na tyle, żeby go na chwilę uciszyć, chociaż zanim złapie, to najpierw też się rzuca i robi się z tego konkretny trening. W czym obecnie tkwi największy problem? W tym, że nie daję rady go w żaden sposób uśpić. Jak wcześniej usypiał na piersi, tak teraz nawet to nie działa. On już się denerwuje, bo mleko leci, a jest opity po korek. Smoczka nie akceptuje żadnego. Domyślam się, że teraz płacze już ze zmęczenia, ale co ja mam zrobić, jak on w żaden sposób nie chce zasnąć?! W końcu poddaje się po jakichś 2-3 godzinach lulania i zasypia, ale zazwyczaj na max pół godziny i zaczynamy walkę od nowa...
O dziwo w nocy śpi nawet dobrze, bo zazwyczaj ok 19 mamy kąpiel, później karmienie na dobitkę (bo wcześniej też musi dostać pierś, żeby był w miarę spokojny) i zazwyczaj o 20, max 20:30 już śpi. Pobudki ma dwie, w okolicach 23-24 i później 2-3. Tylko że jak budzi się nad ranem o 4-5 to już po tym karmieniu nie zasypia i zaczyna się gehenna. Sen ma też bardzo płytki, cały czas coś postękuje przez sen, rzuca się po całym łóżeczku. Ma też silny odruch moro, który go wybudza.
Rozpisałam się, wiem, ale chciałam dobrze nakreślić naszą sytuację. Możecie mi coś w tej kwestii doradzić? Już mi ręce i kręgosłup odpadają. Jest mi żal synka, jak tak strasznie płacze, a ja nie wiem, jak go uspokoić i jak sprawić, żeby poszedł spać i zasnął na dłużej...