Jak pisalam na glownym watku w srode potworny wiatr otworzyl drzwi, gdy pies byl samw domu i Wigor wybral sie na poszukiwanie panci. Gdy wrocilismy byly chwile grozy, panika i poszukiwanie. Skonczylo sie tym, ze po paru godz uciekinier wrocil do domu.
Tylko wstepu. Dzis kolejny dzien. Jestem podziebiona i maz po pracy wzial dziecko i psa. Wigor oczywiscie na smyczy, ale w parku jak zwykle zostal spuszczony. No i zamiast rozkoszowac sie wachaniem i zabawa z innymi psami, pobiegl, jak sie okazalo do domu, maz spanikowany. W koncu do mnie z rozpacza w glosie zadzwonil, ale wowczas juz Wigor dotarl do domu (700 metrow uliczkami, nie po prostej), a za nim sasiedzi, ktorych wczoraj pytalismy o zgube, mysleli, ze wlasnie sie znalazl.
Nie wiem, co mam robic... Doraznie nie przywitalam sie z nim i go ignoruje. Na spacerach ze mna chyba bede mogla go spuscic,ale jak bedzie sam z mezem to juz na pewno nie. Jak sprawic, by bylo jak do przedwczoraj? Pies wybitnie posluszny na spacerach, niezaleznie z kim.
Jeszcze bede szukac rady na psim forum, ale moze ktorej z was moga cos konkretnego doradzic. Wigor zawsze byl do mnie bardzo przywiazany, ale nigdy az tak!