Carmi kochanie, ale ja spedzam cale dnie przed komputerem siedzac na BB
. Do tego dodam, ze siedze sama w domu, bo M pracuje od rana do wieczora, a wszystkie znajome tez w pracy :-
-(.
no to wiec powiem tak: punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia ;-)
w domu nikt sie do Ciebie nie doczepi, jak zrobisz przerwe i pojdziesz zrobic obiad, rozprostowac nogi i plecy, POLOZYSZ sie na moment, jak zaboli cos mocniej (ja moglam co najwyzej wstac na minutke, gdy lapaly silne bole), w pracy jednak sa zaraz pretensje, ze sie nie wyrabiasz z robota. Uwierz mi, ze praca przy biurku to nie jest czytanie for i kawka!!!!
mysle, ze nie powinno sie oceniac czegos, czego sie nie zna, bo rownie dobrze moge powiedziec, ze to zadna roznica, czy ma sie nocke w pracy, czy nocke zarywa przez bezsennosc
ja np. gdybam, ze gdybym miala prace zroznicowana, z wieksza iloscia ruchu i nie w firmie prywatnej, ktora wlasnie plajtuje, wolabym pracowac niz siedziec na tylku, bo odbilo by sie to przynajmniej pozytywnie na porodzie, a i mialabym dokad te ciuchy ciazowe, co nakupywalam, zakladac
.
czy Ty czulas sie zle w momencie, gdy dostalas zwolnienie? czy po prostu dostalas tak na wszelki wypadek?
mnie czeka jutro lub w piatek rozmowa z szefem, ze od marca wracam do pracy, ale tylko pod warunkiem, ze dostosuje mi miejsce pracy badz skroci czas. Dopiero jak oswiadczy, ze ma moja ciaze gleboko i palcem nie kiwnie i wystawi mi to na papierku, dopiero wtedy lekarz da mi zwolnienie do konca.
Inaczej pozostaje mi walka z stresem i zastanawianiem sie, czy bardziej zaszkodze dziecku pracujac normalnie jeszcze do kwietnia, czy potem z ucietymi funduszami... Jednak wydaje mi sie, ze teraz jeszcze jest wszystko w rekach losu, od czerwca los dziecka juz bedzie zalezny ode mnie.
a glupi lekarz nadal nie chce odpowiedziec jasno na moje pytanie, czy te bole moga zaszkodzic mi i dziecku, zamiast tego raczy mnie takimi tekstami jak: "ja mam swoje problemy i moje jego nie interesuja". Doslownie az sie rozplakalam dzis u niego z bezsilnosci. Radzi, by pogadac z lekarzem zakladowym, kiedy od nikogo nie moge wyciagnac do niego kontaktu, a on ma nr. tel gdzies pewnie na biurku, bo z nim juz rozmawial, i dac nie chce. Na koniec powiedzial mi, bym walczyla o to zaswiadczenie od pracodawcy, ze wierzy we mnie, ze sie uda.....noz doslownie psychol i rece opadaja. Malo co a nie porwalabym na jego oczach tego zwolnienia co mi dzis dal.
Inne jak chcą to niech urodzą na schodach zakładu pracy (jak to miała w planach moja kierowniczka).
ostatnio znajoma mi w ten sposob oczy przetarla, jak jej opowiadalam, ze nie wiem czy powinnam przyjmowac kolejne zwolnienie okresowe. Ona jest osoba, ktorej bardzo na pracy zalezalo i zawsze chciala pracowac do konca, nawet ze wzgledu na przedwczesne skurcze lekarz musial doslownie wcisnac jej to zwolnienie 2 tyg. wczesniej straszac ja. Powiedziala mi natomiast, ze choc staram sie zostawic po sobie jak najlepszy obraz, to chocbym urodzila i w pracy przy biurku, to zawsze beda na mnie juz krzywo, jako na ciezarna, patrzec.
Jej checi do pracy nikt nie docenil. Nie mogla nawet sie zwolnic z pracy, jak bylo jej zle i slabo, szef, z ktorym zawsze miala wczesniej super kontakt i nawet jej dzieciece akcesoria i meble odsprzedal, kazal jej isc do lekarza po zwolnienie, jak jest chora, ale do domu urwac sie nie mogla. Kwitowal to slowami; "to normalne, ze czlowiekowi jest czasem goraco/duszno/slabo, mi tez tak czasem jest" i tyle...nie ma ze boli. Bidna po wypiciu glukozy, podczas tych 2 godzin, musiala nawet w pracy rozmowe kwalifikacyjna prowadzic.....