Viki to widzę jak ja, nie masz najważniejszego badania. Tylko u nas z powodu humorków dziecka, nie lekarza ;-) Dlatego dla własnego spokoju jadę prywatnie. Dobrze, że chociaż reszta w normie
Dziewczyny tak sobie rozmyślam nad tą opieką prenatalną w krajach anglosaskich,skandynawskich... W sumie nie jest taka głupia. Wiecie przecież, że natura jest brutalna i to ona decyduje, czy ciąża się utrzyma czy nie. Co by to było, gdyby każda ciąża doszła do końca, jakie straszne rodziłyby się dzieci? Może to brutalne i okrutne, ale lepsze dla wszystkich. W pierwszych tygodniach niewiele można zrobić, by utrzymać zarodek. W przypadku wad, zakażeń... Można pomóc gdy pojawi się krwiak czy skurcze (ale co to za pomoc, leżenie i wątpliwej skuteczności leki) ale i tam gdzie mieszkacie przecież z plamieniami czy skurczami was przyjmą do szpitala.
Z resztą w Polsce też nie jest tak, że kobieta od początku jest pod ochronnym parasolem. Rzadko lekarz zakłada kartę ciąży przy pierwszej wizycie. Badanie ginekologiczne za każdym razem faktycznie jest inwazyjne i przy słabej ciąży może przyczynić się do poronienia. Badania zwykle wykonuje się w 3 miesiącu a pierwsze usg w 4, kiedy już jest "po ptokach". Z czego usg refundowane są tylko 3 przez całą ciążę. Wiele badań traktowane są jako "dodatkowe" i trzeba za nie płacić albo z nich zrezygnować. Na dokładne badania genetyczne trzeba czekać aż dwa lata nieudanych starań i dopiero po 3 poronieniach. Nie można u nas stosować in vitro, jedynie inseminację a i tą nie bez końca. Antykoncepcja jest odpłatna i droga. Aborcja zakazana. Nacinanie krocza jest nagminne, podobnie jak wiele innych, inwazyjnych i niepotrzebnych zabiegów a sale porodowe są nieprzyjazne.
Każdy kij ma dwa końce;-)