reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

na rozweselenie, czyli kącik kawałowicza :)


> >>>> Poznał chłopak dziewczynę.
> >>>> Po kilku spotkaniach ona zdecydowała się zaprosić go na obiad
> >>>> niedzielny do rodziny.
> >>>> W związku z tym, że chłopak pochodził z biednej rodziny i nie miał za
> >>>> wiele kasy, nie wiedział za bardzo w co ma się ubrać i co zrobić żeby
> >>>> dobrze się zaprezentować.
> >>>> Po chwili zastanowienia wpadł na genialny pomysł. Przypomniał sobie,
> >>>> że ma w szopie starego Junaka, więc w połączeniu ze starymi dżinsami
i
> >>>> kurtkę skórzaną będzie git.
> >>>> Poszedł do szopy, odgarnął całe to siano którym pojazd był przykryty
> >>>> i...
> >>>> zamarł. Junak był cały zardzewiały. Już prawie się załamał, gdy wpadł
> >>>> na genialny pomysł. Wysmaruje go wazeliną...
> >>>> Jak pomyślał tak zrobił, junak świecił się jak psu .... .
> >>>> W niedziele pojechał do dziewczyny, ona czekała na niego przed
> >>>> wejściem i
> >>>> mówi:
> >>>> - Słuchaj Kaziu, pamiętaj o jednej rzeczy, po zjedzeniu obiadu nie
> >>>> wolno Ci się odzywać.
> >>>> Kto pierwszy to zrobi, ten myje wszystkie gary... No taka jest u nas
> >>>> tradycja.
> >>>> Kaziu myśli: "niech będzie, no problem, chyba ich porypało, jeżeli
> >>>> myślą, że ja, gość, będę mył te gary".
> >>>> Weszli do domu, kwiatuszki dla mamusi, dzień dobry, witamy itp.
> >>>> Obiad minął bez problemów, wszystkim smakowało, skończyli jeść i...
> >>>> cisza.
> >>>> Nikt się nie odzywa.
> >>>> Ojciec myśli: "co ja się będę odzywał, robiłem na nockę, a teraz
> >>>> miałbym te gary myć. Nigdy w życiu, siedzę cicho".
> >>>> Matka myśli: "no chyba ich poczesało, jeśli myślą że się odezwę..
Cały
> >>>> dzień gotowałam, a teraz zmywać. A tam ta patelnia jest tak
urypana...
> >>>> Nie ma mowy - siedzę cicho".
> >>>> Dziewczyna myśli: "Żeby tylko Kazik się nie odezwał..."
> >>>> Kazik mysli: "Porąbani, przyszedłem w gości i myślą, że będę gary
> >>>> mył???"
> >>>> Minęła godzina i cisza.
> >>>> Kazik się wkurzył, wziął swoją dziewczynę, położył na stole, zdjął
> >>>> majtki i ją przeleciał.
> >>>> Ojciec myśli: "a co mnie to obchodzi, pewnie dyma jš codziennie, ja
> >>>> się tych garów nie chyce".
> >>>> Matka myśli: "w dupie to mam. Jak pomyśle o tej patelni, to mi się
> >>>> słabo robi".
> >>>> Mijają dwie godziny i cisza.
> >>>> Kazik się wkurzył, wziął matkę, położył na stół i ją też przeleciał.
> >>>> Ojciec myśli: " k.... mać, przegiął pałę, ale ja to mam w dupie. Całą
> >>>> noc harowałem, a teraz będę garnki mył?"
> >>>> Dziewczyna myśli: "Grunt, żeby się tylko Kazik nie odezwał".
> >>>> Mijają trzy godziny i cisza ale... zaczął padać deszcz...
> >>>> Kazik podbiega do okna i patrzy, a tam całą wazelinę zmyło mu z
Junaka.
> >>>> Załamany myśli: "pieprzyć, odezwę się!"
> >>>> - Czy macie może wazelinę???
> >>>> A ojciec na to: - To ja już może umyję te garnki...
 
reklama
::) :p
AGNIESZKA CHYLIŃSKA O MACIERZYŃSTWIE


Ja jestem w szoku, jestem kontuzjowana i niech mi panowie Metz z Beliną
wybaczą, ale ja z pyskiem wypłowiałym, mózgiem otępionym jedną
godziną snu na dobę, z cyckami zaropiałymi jak po jakiejś supersesji sado
maso, z wielką
pieluchą między nogami, ja obecnie nie mogę inaczej i o czym
innym. Muszę to napisać, muszę to z siebie wypluć, muszę to opisać, bo jakoś
wcześniej z takim opisem się nie spotkałam i może gdybym wiedziała...
Macierzyństwo to ściema! Wiem to na pewno! Poradniki, gazetki, reklamy
pieluch nawet: wszyscy kłamią! To pułapka, w którą dałam się
złapać i teraz zdezorientowana i zaszczuta chowam się po kątach, by mnie nie
zauważył ssak, którego powiłam parę tygodni temu, by mnie nie wypatrzył, nie
wyczuł, że jestem w pobliżu. Nawet nie o mnie ssakowi chodzi, ale o dwa nabrzmiałe
balony, które przy delikatnym nawet ruchu sikają strugami mleka.
Zostałam oszukana, uległam propagandzie, poleciałam na tysiaka i teraz
mam!
A tak ładnie wszystko szło. Kupowanie koszulki rozmiar 54 z napisem
"Motorhead", wzdychanie i rozmyślanie nad tym, jak ukierunkuję ideowo syna
mojego pierworodnego. Roztkliwianie się nad parą skarpetek, wzdychanie
na widok uśmiechniętych bobasów widzianych przelotnie w centrach handlowych,
zaczytywanie się poradnikami i wiara w to, że się jest uwarunkowaną
genetycznie do bycia matką Polką, że się będzie stosować metody najbardziej
delikatne, nieinwazyjne, naturalne przy pielęgnacji i wychowywaniu,
cudownego potomka.
A tymczasem??? Dlaczego nikt mi nie powiedział o tym, że poród będzie
potwornym cierpieniem, i że się będę wstydziła przeć, myśląc cały czas o
tym, by nie narobić dziecku na głowę? Dlaczego darłam się w niebogłosy,
tworząc najbardziej spontaniczny tekst nowej piosenki pod tytułem "ja już
k...a nie mam siły", naczytawszy się wcześniej o fantastycznych
znieczuleniach, technikach relaksacyjnych i innych takich?
Dlaczego mamiono mnie opisami fantastycznych przeżyć, wręcz erotycznych,
podczas karmienia piersią, gdy tymczasem okazało się, że bezzębny dziamdziak
może zmasakrować suty w try miga i domagać się co godzinę dalszej masakry,
więcej krwi...
I dlaczego dopiero pod koniec jednego z poradników małymi literami było
napisane, że jeśli ma się chęć sprzedać swoje dziecko na allegro to
powinno się zwrócić do osoby duchownej z prośbą o poradę lub od razu
zamknąć się w psychiatryku... Ciekawe... I na czym miało polegać
"wzmocnienie" i rozkwit związku, gdy pojawia się dziecko>quot;, jeśli jedyne co mam do
powiedzenia mojemu chłopakowi od miesiąca to: przynieś-wynieś-pozamiataj, nie rób
tego tak, możesz mi pomóc?, a może ty go przewiniesz?, nie wkurwiaj mnie,
to twoje dziecko, a to se go bierz, nie rozdwoję się, możesz tu łaskawie
przyjść?
Nigdzie nie przeczytałam o tym, że dziecko drze gębę. Znalazłam wzmianki o
tym, że kwili, płacze, marudzi, gaworzy, ale nie ma nic o tym,
że ma syndrom "Blaszanego bębenka" znaczy się, że szyby pękają,
gdy zaczyna ryczeć od 16.00 do 23.30, by usnąć z uśmiechem i pozwolić mi zrobić
siku, umyć się, zjeść coś szybko. Koleżanki mi mówiły: Och, wiesz przy dziecku
szybko się
chudnie. Teraz wiem dlaczego. Bo nie ma się czasu zjeść. Teraz też się
drze, a ja muszę oddać ten felieton i musi być dobry, z puentą, na
poziomie, a mam oczy na zapałki i piszę tę jedną kartkę jakieś sześć godzin,
gdyż odskakiwać muszę co chwila, bo kupa, bo płacz, bo mleko, bo coś tam i do
tego jeszcze burdel w mieszkaniu i kot zazdrosny porzygał się właśnie ostentacyjnie
na środku pokoju. Rokendrol, nie ma co...
 
Z PAMIĘTNIKA POLSKIEGO CHIRURGA

Sobota.
Jestem trochę niespokojny. Wczoraj zacząłem dość zawiłą operację na panu Łukaszu spod siódemki. Nie zauważyliśmy, jak czas zleciał i zrobiła się szesnasta i koniec roboty. Pan Łukasz został na stole do poniedziałku. Martwię się, że będzie próbował sam się zaszyć.

Poniedziałek.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. W czasie weekendu była przerwa w dostawie prądu. Urządzenia przestały działać i pan Łukasz też. Dzisiaj miałem tylko dwa wyrostki. Dziwne, że u jednego pacjenta. No, ale poniedziałek jakoś zleciał, tym bardziej, że siostra Kulanka znalazła między protezami podręcznik anatomii. Bardzo ciekawy. Nigdy bym nie przypuszczał, że aż z tylu części składa się człowiek.

Wtorek.
Od rana pech. Podczas operacji plastycznej znów zabrakło skóry. Pożyczyłem co prawda kawałek ceraty od ajenta bufetu, no ale jak długo można nadużywać dobrej woli człowieka nie związanego przecież ze służbą zdrowia?

Środa.
W dalszym ciągu pechowa passa. Siostra Narcyza potrąciła mnie podczas operacji, kiedy akurat zerkałem na siostrę Honoratkę. Wszystko stało się bardzo szybko. Rodzina pana Korytko, który był na stole chce mnie skarżyć o to, że mu przyszyłem butlę z tlenem do pleców. Kiedy już ochłonąłem, to zrobiłem sobie na próbę zastrzyk nową jednorazówką z tego transportu, który dopiero co nadszedł. Bardzo bolesny, dwa razy zemdlałem, zanim wprowadziłem wszystko dożylnie. Siostra Jola powiedziała, że niepotrzebnie się męczyłem, bo igły do tych strzykawek przyjdą w przyszłym tygodniu i iniekcje mają być ponoć łatwiejsze. Eee, pożyjemy zobaczymy.

Czwartek.
Dzisiejszy dyżur na oddziale reanimacji minął nadspodziewanie spokojnie. Praktycznie przez cały czas nie było prądu, więc aparatura nie hałasowała. Na szczęście włączyli fazę i zdążyłem jeszcze wypełnić wypiski. Natomiast mocno zastanawiająca historia przytrafiła mi się podczas porannego obchodu. Otóż spotkałem mojego sąsiada z bloku, inżyniera Bazydło. Powiedział, że przyszedł do naszej kliniki do Rentgena. Ciekawe to o tyle, że nikt z pracowników naszej placówki, ani też żaden, żaden z jej pacjentów nie nosi takiego nazwiska. No i kto mi teraz wytłumaczy, dlaczego inżynier Bazydło ukrył przede mną prawdziwy cel swojej wizyty?

Piątek.
Obchodzę mały jubileusz. Właśnie dziś wykonałem moją setną operację. Radość tym większa, że dzisiejszy zabieg był pierwszym udanym. Coraz częściej, szczególnie podczas trepanacji czaszki, odzywa się moje najskrytsze marzenie: chciałbym kiedyś rozpocząć studia medyczne. I może nawet je skończyć.

Sobota.
To był naprawdę ciężki tydzień. Jestem już bardzo zmęczony. Dosłownie przewracam się o każdego leżącego.

Wtorek.
Bardzo silnie uderzyłem się w twarz butlą tlenową. Nigdy by do tego nie doszło, gdybym nie zrobił sobie omyłkowo zastrzyku ze spirytusu. Przypuszczam, że spirytus podrzucił mi pielęgniarz Gniady z zemsty za to, że zamiast od bólu głowy, dałem mu na przeczyszczenie. Kiedy go czyściło, zrobiłem mu trepanację i napchałem do głowy gazet. Myślę, że bredzę. Dobranoc, kochany dzienniczku. Chyba już w tym tygodniu nic nie napiszę.

Środa.
Dzisiaj rano otworzyłem pana Bielinka, tego spod czternastki. Już od tygodnia skarżył mi się, biedaczek, że mu coś leży na wątrobie. A jednak niczego nie znalazłem. Ciekawe, dlaczego chciał mnie wprowadzić w błąd. Podobnie zresztą, jak pan Paprotka, który usiłował mi wmówić, że ma zimną krew. A kiedy przetoczyłem mu ją do butli, to się okazało, że jej temperatura wynosi grubo powyżej zera. A ściślej mówiąc, 36 i 6, czyli razem 42. A ten Paprotka, widocznie ze wstydu, już się więcej do mnie nie odezwał.

Czwartek.
Popadłem w konflikt z naszym anestezjologiem, doktorem Zegrzyńskim. Zegrzyński uważa, że przekraczam swoje kompetencje usypiając bardziej kłopotliwych pacjentów bez jego wiedzy i na dłużej. A ja pytam co to znaczy dłużej? Te dwa, trzy miesiące zdrowego snu tylko wzmocnią organizm chorego i obsługi.

Piątek.
Konflikt trwa. Nie miałem innego wyjścia. Uśpiłem doktora Zegrzyńskiego.

Sobota.
Dzisiaj przywieziono czterech pacjentów z wypadków. Po ich uśpieniu i długotrwałej operacji wyszło mi dwóch. Zdecydowałem się ich uśpić.

Niedziela.
Zbudzili Zegrzyńskiego, żeby mnie uśpił.

Wtorek.
Salowy Wiśniewski powiedział dzisiaj do mnie podczas obchodu Doktorze, dzisiaj nie wtorek, zapnij rozporek. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że dzisiaj właśnie jest wtorek. Nie wiem, dlaczego ten cham tak się śmiał. Siostra Kulanka też. Nienormalni.

Środa.
Myślałem długo nad wczorajszym incydentem z Wiśniewskim. Sprawdziłem dokładnie w kalendarzyku, potem jeszcze specjalnie włączyłem dziennik. Wczoraj na pewno był wtorek.

Czwartek.
Wiem, że dorosły człowiek, i do tego lekarz nie powinien zaprzątać sobie głowy drobiazgami, ale nie mogę zapomnieć o wtorkowym obchodzie. Dziś przezornie przed wyjściem z toalety zapiąłem sobie rozporek. W końcu dzisiaj nie wtorek, tylko czwartek. Jutro piątek. Może się położę na kilka dni.
 
> > > "Mam psa labradora i właśnie kupowałem worek Pedigree Pal w
supermarkecie
> >
> > > czekając w kolejce do kasy.
> > > Kobieta za mną zapytała czy mam psa (!). Bez zastanowienia
> > odpowiedziałem,
> > > ze nie i właśnie ponownie rozpoczynam dietę Pedigree Pal.
> > > Chociaż nie powinienem, bo ostatnio wylądowałem w szpitalu. Ale
zdołałem
> > > zgubić ponad 20 kg zanim obudziłem się na oddziale intensywnej
terapii z
> >
> > > rurami w większości moich otworów i z igłami w obydwu ramionach.
> > > Powiedziałem jej, że jest to w sumie idealna dieta i należy mieć
zawsze
> > > wyładowane kieszenie bryłkami Pedigree Pal i zjadać jedna lub dwie
> > > gdy poczujesz glod.
> > > Jest to żywność zawierającą wszystkie składniki niezbędne do życia
> > > i
mam
> > > zamiar znowu ja zastosować.
> > >
> > > Musze zaznaczyć, ze teraz wszyscy w kolejce byli oczarowani moją
> > > opowieścią, zwłaszcza wysoki facet za tą kobietą.
> > >
> > > Zszokowana, zapytała, czy dlatego wylądowałem na intensywnej
> > > terapii,
bo
> > > zatrułem się pożywieniem dla psów?
> > > Powiedziałem jej, ze nie - ale usiadłem na ulicy, by wylizać sobie
jajka
> > i
> > > samochód mnie uderzył.
> > >
> > > Myślałem, ze trzeba będzie pomoc facetowi za nią wyjść ze sklepu,
> > > bo zataczał się ze śmiechu..."
 
:elvis: :-D :-D :-D :-D

Dziadek stwierdził że jego babcia słabo słyszy i postanowił pójść,
skonsultować się z lekarzem, co może na to poradzić. Lekarz stwierdził:
- Aby móc coś poradzić muszę wiedzieć jak bardzo jest to zaawansowane.
Niech pan to zbada tak, że najpierw zada pytanie z odległości 10 metrów,
jak nie usłyszy to z 8 itd... i wtedy mi pan powie przy jakiej odległości
pana usłyszała. Tak więc wieczorem babcia robi w kuchni kolację, a dziadek w
pokoju czyta gazetę i stwierdza:
- W sumie tutaj jestem akurat 10 metrów od niej, zobaczymy czy mnie
usłyszy.
- Kochanie! - woła - Co jest dziś na kolację?
Bez odpowiedzi. Zmniejszył dystans do 8 metrów, wciąż żadnej odpowiedzi.
Zmniejsza do 6, 4, 2, aż w końcu podchodzi staje tuż obok niej i pyta:
- Kochanie, co dziś na kolację?
- Toż szósty raz mówię, że kurczak!
 
Czy wiesz, ze:


Gdybyś krzyczal przez 8 lat, 7 miesiecy i 6 dni wyprodukowalbyś
wystarczająco energii do podgrzania 1 filizanki kawy.
(Nie wydaje mi sie to warte wysilku.)


Gdybyś puszczal bąki bez przerwy przez 6 lat i 9 miesiecy wyprodukowalbyś
wystarczająco gazu równego energii bomby atomowej.
(No to mi sie wydaje bardziej warte wysilku!)


Ludzkie serce wytwarza wystarczające ciśnienie aby wystrzelic
krew na odleglośc
20 metrów.
(O ludzie!)


Orgazm świni trwa 30 minut.
(W przyszlym zyciu chce byc świnią)


Karaluch zanim umrze moze zyc jeszcze przez 9 dni po odcieciu
mu
glowy
(Ciągle jeszcze myśle o tej świni.)


Uderzając glową w ściane zuzywasz 150 kcal na godzine
(Nie próbuj w domu. Spróbuj w pracy)


Samiec modliszki nie moze kopulowac dopóty dopóki ma glowe na karku.
Samica inicjuje sex przez oderwanie mu glowy.
("Kochanie, jestem w domu! Co do cho....?!)


Pchla moze skoczyc na odleglośc 350 dlugości wlasnego ciala. To tak jakby
czlowiek skoczyl na odleglośc boiska.
(30 minut... szcześciara z tej świni! Wyobrazasz to sobie?)


Sum ma ponad 27,000 kubeczków smakowych
(Co moze byc tak smacznego na dnie stawu?)


Niektóre lwy kopulują 50 razy dziennie.
(Nadal chce byc świnią w przyszlym zyciu... stawiam jakośc nad
ilośc)


Motyle smakują jedzenie stopami.
(Coś co zawsze chcialem wiedziec)


Najsilniejszym mieśniem jest...jezyk.
(Hmmmmmm......)


Osoby praworeczne zyją przecietnie 9 lat dluzej niz osobyleworeczne.
(Jezeli jesteś obureczny pownieneś wykalkulowac przecietną?)


Slonie są jedynymi zwierzetami, które nie potrafią skakac
(OK, to w zasadzie jest fajne)


Koci mocz świeci w podczerwieni.
(Zastanawiam sie komu zaplacono, zeby to zbadal?)


Strusie oko jest wieksze niz strusi mózg
(Znam takich ludzi)


Rozgwiazdy nie mają mózgu.
(Takich ludzi tez znam)


Niedźwiedzie polarne są leworeczne.
(Jak zmienią reke to bedą zyly dluzej)


Ludzie i delfiny są jedynymi stworzeniami, które uprawiają sex dla
przyjemności.
(A co z tą świnią ??)
 
reklama
Facet zaprosil znajomych do restauracji na kolacje. Zauwazyl, ze
>> kelner, ktory prowadzi ich do stolika, ma w kieszeni lyzki.
>> Zastanowil sie chwile, usiedli przy stoliku i wtedy zobaczyl, ze
>> kelner od ich stolika rowniez ma lyzki w kieszeni. A takze inni kelnerzy na sali.
>> Poprosil kelnera blizej i pyta:- Po co wam lyzki w kieszeniach?
>> - Kilka miesiecy temu nasze szefostwo zleciło firmie ArturAndersen
>> zrobienie analizy procesow. I wyszlo, ze srednio co trzeci klient
>> zrzuca lyzke ze stolu, przez co trzeba isc do kuchni i przyniesc nowa.
>> Dzieki temu, ze mamy lyzki pod reka, zaoszczedzamy jednego człowieka
>> na godzine, a wydajnosc wzrasta o 70,3%.
>> Zdziwil sie ale wkrotce zobaczyl, ze kazdy kelner ma przy rozporku
>> cienki łancuszek, ktorego jeden koniec przyczepiony jest do guzika, a
>> drugi znika wewnatrz spodni. Zaciekawiony zawolal kelnera i pyta:
>> - Zauwazylem, ze kazdy z was ma lancuszek przy rozporku. Po co?
>> - Nie kazdy jest tak spostrzegawczy, jak pan. Ale tak ten lancuszek
>> zalecil nam Artur Andersen. Wie pan, mam go przyczepionego do... no
>> wie pan! Jak ide do toalety, to rozpinam rozporek i wyciagam
>> łancuszek, dzieki czemu po oddaniu moczu nie musze myc rak i
>> wydajnosc wzrasta o 30%. Facet znow byl zdziwiony, ale zaraz odkryl niescisłosc:
>> - Dobrze, rozumiem, ze go pan wyjmuje lancuszkiem, ale jak pan go
>> wklada z powrotem?
>> - Nie wiem, jak inni, ale ja go wkladam lyzka...
 
Do góry