reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poznajmy się

ja sie przedstawiam
Imie: asia
Wiek: ur 1983r
Nasze dziecko: Aniołek 5.10.2004 Patrycja ( 16 tydz. ciazy )
Miejsce zamieszkania: grudziadz
Zainteresowania: dobra ksiązka
Praca: jestem na urlopie wychowawczym - pracodawca Nicolunia
Zawód: srednie
Mąż: Paweł

w 1 ciaze zaszła bardzo szynko bo w 1 cyklu
była to ciaza planowana rok po slubie

ogromna radosc
i niestety w 16 tyg na rutynowym badaniu usg wyszło ze serduszko naszej coreczki przestało buc w 8 tyg :-(
trafiłam do szpitala z podejzeniem zakarzenia (creczka nie zyła od 8 tyg w moim brzuszku )
nie miałam krwawien , plamien zadnych bolow brzucha

jak to lekarz okreslił po prostu " selekcja"
zaczeto wywoływac mi poronienie a potem miało nastapic łyzeczkowanie :-(

podano i tabletke (na wywołanie poronienie ) miałą zaczoc działąc po 2-3 dniach
a zaczelo sie po 2 godz !!!
lekarze w szoku ,ze tak szybko
zadnych boli (lekarze mowili ze bede miała bole takie porodowe ) nic z tych zeczy
zrobili łyzeczkowanie
potem reanimacja bo serce staneło :-(( ( za duzo lekow uspokajajacych i nie mogli mnie spic na sali operacyjnej wiec ładowali we mnie leki az padłam !! )
a potem 2 godz mnie wybudzali !!!
szok
depresje miałam ponad 2 lata po zabiegu

kiedy po 5 latach staran o nastepna dzedzie nic nie wychodziło
zdecydowałam sie na operacje (była odwlekana ze wzgledu takiego ze nie miałam dzieci , był duzy miesniak , groził mi krwotok a co za tym idzie usuniecie macicy ,4 szpitale odmowiły zrobienia operacji ze wzgledu na duze ryzyko usuniecia macicy )

byłam w kompletnej rozsypce
poszłam do lekarza po recepte na satrzyki wprowadzajace mnie w sztuczna menopauze - aby zmniejszyc tego miesniaka przed operacja i aby było mniejsze ryzyko krwotoku

i okazało sie ze szałam w ciaze :-D

obecnie mam 15 miesieczna córeczke o która walczyliśmy całe 9 miesiecy
yes2.gif

szczescie ogromne i diagnoza 6 tydz, serduszko bije miesniak duzy.... zagraza dziecku (moze je wypchnac i spowodowac poronienie)

do 16 tyg wszystko oki ale w 17 tyg zaczeła sie skracac szyjka rozwarcie na 1,5 cm
shocked.gif
baffled5wh.gif

leki na podtrzymanie : luteina dopochwowo,luteina pod jezyk, salbutamol, magnez.no spa-forte , zelazo isoptin , i witaminy
jakos mała sie trzymała jednak nie dawano nam szansy na to ze bedzie "duza tzn ze bedzie miała 3 kg" a juz napewno ze donosze do konca

od 28 tyg kategoryczny zakaz wstawania tylko do łazienki a tak lezec do konca
shocked.gif

ale czego sie nie robi dla swojego malenstwa lezalysmy
miesniak urusł do 14 cm
shocked.gif
realmad2.gif

wiec z jednej trony był miesniak a drugiej trony nasza córeczka
lekarze sie moglili aby nie zmieniała mała pozycji ( była pośladkowo) bo wtedy ciaza sie zakonczy szybciej

Byłam traktowana jako osoba w ciazy bliżniaczej
baffled5wh.gif


w 30 tyg Cukrzyca ciążowa
w 33 cholestaza

i nadszedł dzien 28 grudzien 2009 z niedzieli na poniedziałek 3,30 w nocy odeszły mi wody płodowe (jak spałam) zdazyłam dojsc do łazienki a tu skórcze co 2 min !!!!!!!!!
szok nie było mowy o prysznicu itp.
w szpitalu bylismy o 3:55 i diagnoza

skurcze co 1 min 8 cm rozwarcia !!!
shocked.gif
shocked.gif
lekarze w szoku ze u pierworudki az tak postepuje akcja porodowa kazali nie przec gdy wiezli mnie na sale operacyjna ( duzy miesniak i mała była posladkowo ) mała sie pchała z całych sił i tak po 45 min od odejscia wód płodowych


o 4:15 przyszła na świat nasza córeczka Nicola przez CC malutka bo tylko 2700 ale zdrowa i piekna Nasze Życie
a w sylwestra 31 grudnia wychodziłysmy do domku
yes2.gif
laugh2.gif

teraz Nicolka ma 15 miesiecy i waży 13kg.
shocked.gif


nie poddawajcie sie dziewczyny
zawsze jest nadzieja

a oto zdjecie Nicolki
1 doba zycia z tatusiem 57f1b4e334.jpg

a tak wyglada Nicolka jak miała 12 miesiecy
zalacznikss.jpg
 
Ostatnia edycja:
reklama
Iwona
25 lat
Śląsk
Dzieci: Aniołek (4tc), Pawełek 2 latka
Zawód :pedagog, logistyk
mąż :Andrzej
Witam, moja przygoda z macierzyństwem rozpoczęła się w listopadzie 2006r, wtedy to zaszłam w pierwszą ciążę, która zakończyła się po miesiącu, tuż przed świętami ( straciłam moje Dziecko w dniu, w którym oficjalnie dowiedziałam się o jego istnieniu i zobaczyłam je na usg). Wieczorem tego samego dnia zobaczyłam moją Dzidzię na własne oczy i uwierzcie mi, to był najokropniejszy widok w moim życiu, nigdy tego nie zapomnę. Wtedy bycie matką było dla mnie nieosiągalne i niewyodrażalne. Potrafiłam płakać na widok każdej kobiety w ciąży i na myśl o wszystkim co przypominało moją stratę. Po tym wydarzeniu przebyłam długą terapię by móc dalej żyć.
Dwa lata później dostałam kolejną szansę. Pamiętam, jak strasznie bałam się że znowu się nie uda , do tego stopnia, że kontrolowałam każdy swój krok, bałam się gwałtownych ruchów itp., odliczałam dni,gdy moja dzidzia była ze mną i...udało się!
Bez większych komplikacji ( poza samym porodem, który trwał ponad 10 godzin ) urodził się mój Synek Pawełek, dostał 10 pkt i zdrowo rośnie.
Kiedyś dostałam radę by nadać imię mojemu Aniołkowi i "rozmawiać z Nim" by zawsze mieć go w sercu i czuć jego obecność.
Teraz wiem co to znaczy czegoś bardzo pragnąć i to stracić. Wiem że Dziecko jest darem a nie , czymś co nam się naturalnie należy i możemy tym rozporządzać - decydować czy go przyjmujemy czy nie. Czytam różne historie i wiem, że nigdy do końca nie możemy być pewne, że zostaniemy matkami. Czy uda nam się przytulić nasze maleństwo i pomóc mu stawiać kolejne kroki. Jeśli jednak tak się stanie i zostajemy matkami - dla mnie nie ma większego Szczęścia na świecie.Dziękuję za każdy dzień z moim Synkiem. Powodzenia dla wszystkich pragnących Szczęścia :)
 
mrówka mi też umykał wątek więc nadrabiam :]

Imię: Magda
Wiek: 25
Miejsce Zamieszkania: Polska/ podkarpacie, GB/ Walia
Mąż: Piotr
Dzieci: + Oliver 21/11/2010 (24 tc)
wykształcenie: licencjat turystyki.
zawód: supervisor ... taaaki tam kierownik w wytwórni sałatek :)

Moja historia opisana było kilka razy... Straciłam synka w 24 tc... najpierw jako przyczyne podano trombofilie... w tym momencie podejrzewają jednak zespół antyfosfolipidowy... Mam nadzieje niedługo starać się o kolejnego dzieciaczka...

Światełka dla NASZYCH ANIOŁKÓW [*] [*] [*]
 
to moze teraz ja
Imię: Marysia
Wiek: 25
Miejsce Zamieszkania: Łódź
Mąż: Mariusz
Dzieci: Maciek 15 miesiecy, Aniołek 8 tc
wykształcenie: srednie
zawód: kosmetologia

Pierwsza ciąża była nie planowana, ale po pierwszym usg zakochałam się w tym maleństwie, urodził się w zamartwicy 2/4/7pkt.
Druga ciąża planowana, ale od początku było coś nie tak pobolewanie brzucha, ale myślałam że to norma bo w pierwszej ciąży też tak było. Potem lekkie krwawienie trafiłam do szpitala, ale myślałam że może to miesiączka bo w pierwszej ciąży na początku normalnie miałam @, usg wporządku widziałam fasolke na monitorze. Tylko progesteron niski jak sie podtem dowiedziałam za niski, poroniłam w 8 tc w szpitalnej toalecie, nie za bardzo wiedziałam o się dzieje ze mną ale wiedziałam że to koniec i tej ciąży nie uratujemy. Miałam zabieg bo to co nie wypadło ze mnie zatrzymało się w szyjce macicy i ze wzgledu na to ze I ciąża była cesarka, szyjka niechciała się otworzyć.

Było mi troche łatwiej bo mam już synka, ale mimo to jest mi przykro gdy wiedze kolezanki w ciazy, bo mysle czy moglam zrobic cos wiecej..
 
Hej to i ja sie przedstawie. Ale za nim to po przeczytaniu niektorych histori zaczynam wierzyc ze w koncu i dla mnie zaswieci swiatelko.

Mam na imie Agnieszka.
Moje aniołki: Madzia (4 miesiace, ur 26 tyg.) Mareczek (15 godz. ur. 30/31 tyg.) aniołek ( 15 tydz)

w skrocie gdyz mimo iz troche czasu minelo to i tak ciezko mi o tym pisac w sczzegolnosci po tym jak sie wzruszylam tymi waszymi historiami:
Pierwsza ciaza nieplanowana, przyspieszyla slub po weselu zaczelam czuc ruchy cala szczesliwa, potwierdzone ze moja wymarzona coreczka, gdy ktoregos dnia dostalam plamienia, w szpitalu wyslali mnie do domu po karte i ubrania bo jak pojechalam do szpitala to prosto z zakupow i nic nie mialam. Po dobie lezenia zachcialo mi sie isc do lazienki wyproznic akurat byl opchod i mowie doktorowi ze bardzo mi sie chce czy moge wstac, a on a mnie zbadal i od razu na cito na usg bo duze rozwarcie. no i na usg nozka juz w pochwie ja panicznie wystraszona na cc. i tak urodzxila sie moja madziulka. jak sie pytalam lekarza co z moja coreczka topowiedzial ze zostaje przewieziona do szpitala specjalistycznego bo oni tu takich plodow nie chowaja i tak pzez dwa tyg lezala w moim miescie w innym szpitalu a jaktam nie mogli opanowac sytuacji wyslali ja dio karakowa do prokocimia. i tam walczyla 4 miesiace zdiagnozowali u mnie cytomegalie w ciazy czego wynikiem byl przedwczesny porod i powiklania u corci bo tak to byla bardzo silna i gdyby nie cyto to bym miala zdrowa malusia bo cala ciaza przebiegala oki i mala tez bardzo silna odwaznie walczyla o zycie.

druga ciaza tak jak jedna z was pisala wydawala sie zbyt szybko chociaz wedlug lekarza nie byl zastrzezen wiec 8 miesiecy pozniej zaszlam z synkeim od poczatku wiedzialam ze jestem czulam to i tez byly akcje z tym bo od poczatku na podtrzamniu juz bylo ze ciaza obumarla bo wyniki chcg w szpitalu pomylili i im wyszlo ze drugiego dnia nie rosnie ale moj lekarz kazal powtorzyc i wyszlo ze oki. praktycznie cala ciaza lezenie w domu od 26 tyg zaczelo sie rozwarcie do 26 bylo oki ale ze na kaprogescie dupchastonie to lezec ale szyjka ciut skrocona a minal termin pod\rodu corci a ja slysze od lekarza na usg dopochwowym bo na wczesniejszym na brzuchu jak mowil mezowi ze napewno chlopak nic nie ylo widac dopiero jak maz wyszedl kazal mi jeszcze zrobid dopochwowe zeby zobaczyc szyjke i okazlo sie ze nie mam szyjkize zadny szew ani kraazek mnieni ratuje i do szpitala na celeston i lezenie. i znowu po 4 tyg lezenia caly czas tylko na siku w kibelku jak mi sie chcialo czego nie skojarzylam poszedl mi czop i zaczely saczyc sie wody i udalo sie jeszce ogromnymi dawkami feneterolu przetrzymac o kilka godzi i o 4 urodzilam synka wazyl 1740 sam oddychal ponoc od razu po urodzeniu ale ze w szpitalu nie mieli miejsc w inkubatorze bo po mnie rodzily sie blizniaki 29 tydz przewiezli go do iinnego spzitala i po przewiezieniu stan dziecka krytyczny ponoc sie zlamal i plucka sie nie zapadly zmarl po 15 godz i ponoc tak jest mozliwe ale ja mam z mezem rozne hipotezy ktore tez dotycza naszych pozniejszych badan ze byl blad lekarza.

nastepne rok temu ciaza nieplanowana ja koniec szkoly budowa domu praca i tak przemczona bylam i mi sie okres sposnil wczesniej myslalam ze ejstem w ciazy bo tak jakos czulam ale mowie poczekam do okresu a pozniej zapomnialam no a jak sobie przypomnialam to mowie nie nei jestem w ciazy jeszcze do papierosow wrocilam po smierci synka i robie test odpalam faje bo mowie ze 5 min musze poczekac zeby byla pewna 1 krecha a tu sie ta kontrolna nie pojawila jak byla ta ciazowa. poszlam juz do innego lekarza i ten sie zajal od razu aznaczyl ze trzeba obserwowac szyjke itp no i raz lezalam z plamieniem pozniej oszczedzanie w domu i na usg w 13 tyg i tam lekarz robi to badanie i robi mina nie tega ja juz strach ze serduszka nie ma ale mowi ze jest i puszcza my z mezem usmeichnieci a on ze skeiruje mnie na konsultacje bo cos mu sie nie podoba. ja schodze z lezanki w strachu i pytam o co chodzi aon ze dzieckunie rozwiaj sie czaszka. pytam sie czy moze sie mylic ze na innym sprzecie u innego lekarza wyjdzie co innego a on ze ejst tylko lekarzem sprzet psrzetem i ze moze sie mylic ale malo pzrkonywujace to bylo i jeszcze kazal mojemu m dac mi cos na uspokojenie. i takzaczal sie moj koszmar w szpitalu na drugi dzien mialam byc badana od razu okazalo sie ze mie tam zatrzymaja ja histerai ze nie zostane chce z mezem juz odlecialam a oni ze to nie mozliwe no to ze ja sie wypisusje i przyjede jutro a oni ze wtedy znowu bede musiala czekac dzien bo tzreba swoje odlezec. no i dali mi konska dawke lekow uspokajajacych m posiedzial ze mna do czasu az zasne i poszedl ja sie obudzilam (to juz z opowiesci bo samam nie kontaktuje) i dostalam jakich spazmow placzu musieli po niego dzwonic i nagle znalazla sie sala na ktorejmogl zostac ze mna. usg potwierdzilo obawy tam tez jaja bo kilkunastu lekarzy mnie badalo now\rmalnie pozniej przy usg pelno obserwatorow jak puszczali ktorys raz serduszko nerwy mi pusicily ryk i wogole a doktor do mnie uspokoi sie pani czy dokonczymy jutro. po tym wszystkim jeszcze skeirowanie do lodzi zeby sobie inni zobaczyli bo potwierdzac nie bylo czego skoro juz zostalo potwierdzone i nawet ja sie tego dopatrzylam na usg. no ale juz na lekach wiec nic nie pamietam oprocz zajebistego stanu jakbym byla nacpana boze jak mi sie ten stan podobal i jak bylam wkurzona jak lekarz mi po jakims czasie odstwail te leki na mniejesze ale wtedy jeszcze dzidzi zcazelo mnie kopac a na badanie dopiero za kilka dni wiec kilka dni w domu wiedzac ze to cos pod sercem jest do usuniecia. w lodzi potwierdzili i tak prawie dwa tyg po pierwszym usg na zabieg i dzieki bogu byl moj lekarz wrocil z zagranicy i wtedy raz dwa zabieg maz ze mna w szpitalu na drugi dzin mimo ze owlal zebym zostala mnie wypisal. i tyle mojej hostori jedynie dodam ze po tej ciazy zrobilismy sobie prywatnei badania genetyczne kariptypy i kilka innych dodatkowych wyszla mi wada genu mthrf i mezowi tez niby wiemy na czym stoimy ale nie ma pewnosci ze leki zadzialaja licze kiedys na cud.
 
Ja też udzielam się od lipca a dopiero teraz tu trafiłam i zaraz się przedstawię:p

Imię
Anita
Wiek ur 1981
Nasze dzieci Alicja (ur. 07.04.2007),aniołek 27.07.2011(8-9tc)
Miejscowośc bądz okolice pochodzenia Kielce
Zainteresowania taniec,sport, księgowość
Wykształcenie wyższe
Zawód księgowa w szpitalu
Mąż/Partner mąż Konrad



Moja historia nie jest długa i mam nadzieję że taka pozostanie:) Zaraz po skończeniu studiów bardzo zapragnęłam mieć dziecko, a od 17 roku życia leczyłam się na zaburzenia hormonalne ( w domyśle:pCO), miałam zrosty na jajnikach i problemy z cyklami (co 40-50dni @). Dopóki brałam hormony było OK. Żyłam więc w przekonaniu że i tak nie będę pewnie miała dzieci....Miesiąc po odstawieniu hormonów nagle bach....okazało się że jestem w ciąży. I całą ciążę pracowałam, czułam się wyśmienicie i ogólnie rewelacja. Poród niestety CC ponieważ mała była owinięta pępowiną.
Po 4 latach zdecydowaliśmy się na kolejne dziecko. Strasznie się tego bałam, bo praca, pieniądze, warunki mieszkaniowe itd,itp. Pierwsza ciąża trochę mnie "uleczyła" i udało się po 3 miesiącach - najpierw strach, potem radość. Okazało się że siostra mojego męża też jest w ciąży i super nam wyszło....Na pierwszą wizytę poszłam w 4 tyg ciązy, zrobiłam wszytskie badania, wyszły super i za miesiąc szłam z radością że usłyszę serduszko. Powiedziałam już rodzicom, koleżankom - wszytskim oprócz tych w pracy. A tu okazało się że ciąża jest za mała w stosunku do miesiączki i nie ma tętna....Ale z racji moich długich cykli mogło tak być....Zrobiłam betę i powtórzyłam za 2 dni - niestety spadała. Ginka kazała przyjechać mi do szpitala i tam powtórzyli USG -niestety tętna nadal nie było. Stanęłam przed dylematem - czekać na samoistne poronienie (oprócz lekkich bóli brzucha nie miałam żadnych objawów) czy zdecydować sie na wywolanie poronienia i zabieg. Byałam w takim szoku że po prostu chciałam żeby ten koszmar sie skończył...zdecydowałam się na zabieg. Koszmar...Długo nie mogłam sobie darować że tak szybko podjęłąm decyzję, ale zaufałam lekarzom, że i tak nic nie dało sie zrobić...Prawdopodobnie od początku było coś nie tak, ale ja i tak nie mogę sobie wydarować bo piłam dużo Coli, byłam u fryzjera i przede wszytskim potwornie się rozchorowałam z bardzo wysoką gorączką - obawiam się że to mogło zabić maleństwo. Ze względu na PCO boję sie ze za pierwszym razem po prostu mi się udało (szok hormonalny), a teraz będę miała straszny problem....
Trochę się jednak rozpisałam, ale to chyba wszytsko:)
 
Ostatnia edycja:
Tak sie udzielam na wątkach a sie nie przedstawiłam
Imię : Dorota
Wiek: 25 lat
Miejscowość: Poznań
Wyształcenie: Licencjat turystyka i magisterka Zarządzanie
Zainteresowania: quady, offroad, jazda na nartach ( niestety w ciązy musze sie powstrzymać )
partner : Mężatka od 4 czerca 2011 - małż Konrad

Dołaczyłam do Was dlatego , że doświadczyłam poronienia w w czerwcu tego roku. do ołtarza szłam z obumarła ciązą i to był strasznie ciązki dla mnie okres. Teraz znow jestem przyszłą mamusia i póki co z maluszkiem wszystko ok.
Pozdrawiam wszystkie obecne i starające sie mamy !
Moja rada ? 3ba wierzyć ze nastepnym razem sie uda!;-)
 
Od pewnego czasu goszczę w tej BB społeczności i jeszcze się nie przedstawiłam

[FONT=&quot]Imię: Natalia[/FONT]
[FONT=&quot]Wiek: 24[/FONT]
[FONT=&quot]Miejsce Zamieszkania: Dębowiec[/FONT]
[FONT=&quot]Mąż: Damian[/FONT]
[FONT=&quot]Dzieci: nasz Aniołek Martusia (10t), fasolka w drodze[/FONT]
[FONT=&quot]wykształcenie: jestem w trakcie studiów[/FONT]
[FONT=&quot]zawód: [/FONT]
asystent nauczyciela w szkole specjalnej

Zaszłam w ciąże rok po naszym ślubie, bardzo się cieszyliśmy bo udało nam się za pierwszym podejściem. Na pierwszej wizycie byłam w 4tg i zobaczyliśmy piękny pęcherzyk. Następną wizytę miałam za 5 tg i nie mogłam się jej doczekać bo miałam zobaczyć serduszko naszej kruszynki. Czułam się świetnie, dolegliwości ciążowe nie męczyły mnie zbytnio i wyniki badań też miałam książkowe dlatego nie spodziewaliśmy się tego co usłyszeliśmy. Po dosyć długim usg usłyszałam diagnozę, ciąża obumarła, zarodek od dwóch tygodni się nie rozwija. Do szpitala pojechałam następnego dnia po wizycie żeby potwierdzić diagnozę i wykonać zabieg. Przyjechałam na izbę przyjęć, tam zrobili mi jeszcze raz usg które potwierdziło że maleństwo jest martwe. Przyjęli mnie na oddział, na patologię ginekologii, pielęgniarki pobrały mi krew, zbadały ciśnienie i nawet dostałam kroplówkę nawadniającą bo bardzo chciało mi się pić. Po wypełnieniu wszystkich dokumentów o 11 przyszła pani anestezjolog i poszłam na salę. Po 20 minutach byłam już powrotem na sali, pielęgniarka mnie obudziła i dała mi mój telefon żebym mogła zadzwonić do męża i w ten sposób sama się wzbudzić. Po kilku godzinach pozwolili mi jechać do domu. Nie krwawiłam mocno po zabiegu, jak pryz normalnym okresie przez kilka dni, brzuch bolał ale na tyle że zwykły ibuprom sobie z tym radził. Byłam w państwowym szpitalu i potraktowano mnie tam z szacunkiem i troską co pomogło mi przejść przez ten najgorszy dzień w moim życiu. Sam zabieg nie wywołuje we mnie negatywnych wspomnień, utwierdził mnie w tym że gdy będę mięć następne dzieci to właśnie tam chce rodzić, wśród tych ludzi. Smutek i łzy zawsze mi towarzyszą kiedy do tego wracam ale to ze względu na emocje.
Teraz goszczę wśród przyszłych mam tzw. „czerwcóweczek2012” . We wrześniu po drugim cyklu od zabiegu dostaliśmy do pani doktor zielone światło, jedynym naszym krokiem był brak zabezpieczania się i w ten oto sposób po raz kolejny udało się nam za pierwszym razem. Nie nastawiałam się na konkretne wiadomości na wizycie, nawet nie chciałam głośno sama przed sobą wypowiadać że jestem w ciąży a tu niespodzianka w postaci bijącego już serduszka. Opanowało nas ogromne szczęście i miliony obaw. Po 4 dniach zaczęłam krwawić i to dosyć mocno. Byłam przekonana że to już koniec ale nasza fasolka jest z nami nadal, serduszko pięknie bije a ja i tak stale wariuje gdy ustają mi mdłości lub ból piersi. Ta ciąża jest zupełnie inna od poprzedniej, inaczej się czuję, inaczej zachowuje się mój organizm i co najważniejsze z maleństwem jest wszystko w porządku i mam nadzieję że tak będzie nadal. Tak czuję i w to wierzę (choć czasem mam gorsze dni ;-))
 
reklama
Witam, jestem tu nowa, bo hmm na te forum trafilam pare miesiecy temu, kiedy z mezem podjelismy decyzje, ze chcemy starac sie o kolejnego maluszka.

Imie: Martyna
Wiek: na dzien dzisiejszy 30 lat, rocznik 82
Maz: Lukasz jestesmy malzenstwem od 2005 roku
Dziecki: Nadia 5 lat, blizniaki aniolki (8tc.), Livia 3 latka, Maluszek (15 tc.)
wyksztalcenie: wyzsze
Miejsce zamieszkania: Bawaria
Zainteresowania: psychologia, cross, psy polnocy itp itd

Kazda z moich ciaz byla planowana, na 5 roku studiow, pojechalam do juz meza (bo bylismy juz 11 miesiecy po cywilnym) z planem, zaczynamy starania o malenstwo, niestety w drodze na Bawarie auktokar zderzyl sie z Tirem, wyladowalam pokiereszowana szklem z szyby, z wybitym biodrem, z przemieszczona koscia w kolanie (ktorej czesi nie zauwazyli ) i innymi obrazeniami w czeskim szpitalu, z ktorego wypisalam sie na wlasne zadanie, bo wlasciwie nikt sie niczym nie zainteresowal, szklo z twarzy, warg wyciagalam jeszcze dlugo po wypadku, uszkodzone biodro i kolano, mimo straszliwego bolu rozchodzilam motywujac sie do 15 km spacerow z naszym alaskanem malamutem wowczas rocznym psem. Nici z planow, jedynie dwa tygodnie po wypadku, jak mialam wracac do polski, kochalismy sie z mezem.Jak wracalam do PL przed Gliwicami zobaczylam na polu bociania, pamietam ten widok. kiedy nadszedl termin @ a jej nie bylo, postanowilam poczekac troszke i zrobic test wyszedl negatywny, ale @ nie przychodzila, poszlam na bete hcg wyszla ciazowa i bardzo niska.Pamietam slowa laborantki, niech sie pani nie martwi z tego na pewno nic nie bedzie. Popatrzylam na nia dziwnym wzrokiem, na trzesacych sie nogach, szczesliwa bo przeciez tego chcielismy, mialam wewnetrzne poczucie, ze wszystko bedzie dobrze,ze moje malenstwo pokaze laborantce, ze sie mylila(przypuszczam, ze jej slowa mialy zwiazek z tym, ze bardzo mlodo wygladam ,a nie poptrzyla ani na date urodzenia, ani obraczke). Miesiac pozniej bralismy slub koscielny, pare dni przed nim zaczelam sie martwic, ze nie mam obajwow ,tak wiec mala zafundowala mi mdlosci na dzien przed slubem takie, ze z lozka nie moglam sie zwlec. Odpuscila mi w dzien slubu, a potem do 12 tygodnia ciazy, wymeczyla mnie straszliwie , mdlosci, wymioty na okraglo przez 24 h na dobe. Ciaza ksiazkowa, czasem mialam skurcze, ale dostalam wysoka dawke magnezu do lykania. Termin mialam na 4 lutego, wody odeszly mu juz 5 bo bylo po polnocy, mala urodzila sie o 23.58 bo po odejsciu wod nic sie nie dzialo, wszystkie metody na indukcje porodu chyba polozna wyprobowala, zaczelo sie dopiero po podkreceniu oksytocyny na mozliwa maksymalna dawke i podanie znieczulenia zenwatrzoponowego. Mala wyszla z reka przy glowce,byla zmasakrowana dlugim porodem, faktem, przepychania sie z raczka, ale byla zdrowa, a po paru godzinach byla przesliczna mala ksiezniczka.
w maju/czerwcu 2008 roku postanowilismy powiekszyc rodzinke udalo sie w pierwszym cyklu pamietam ta radosc jak zobaczylam pozytywny test, bo bylo to w rocznice slubu, 2 tygodnie pozniej poszlam na wizyte, lekarz potwierdzil, ze jest pecherzyk, ale nie widzi jeszcze zarodka chociaz powinniem byc, kazal czekac bo byc moze jest jeszcze za wczesniej, zaczelam plamic, wiec lezalam (w DE przynajmniej tu gdzie mieszkam nie podaja sztucznego progesteronu w celu utrzymania zagrozonem ciazy)w swoje urodziny poszlam na usg (dalej plamilam) zobaczylam 2 bijace serduszka, lekarz powiedzial oho, zaskoczyla mnie pani bylem pewny,ze nic z tej ciazy nie bedzie, a tu szykuja sie blizniaki, niestety dzien pozniej poronilam samoistnie w domu, poczulam pustke, totalna puste, rozpacz, zal,bol zadzownilam do gin poszlam na usg nic juz nie zobaczylam 24 lipca maluszki odeszly

Bardzo szybko zdecydowalam sie na kolejna probe, potrzebowalam tego, czulam, ze tylko kolejne dziecko pozwoli mi znow zyc. Szybko sie udalo, we wrzesniu w 1 cyklu staran zobaczylam pozytywny test. Wszystko bylo dobrze, mala rozwijala sie prawidlowo, jedyny problem to po podaniu anty D (mam konflikt serologiczny z mezem) na poczatku tej ciazy, mialam przeciwciala, ale livik dala sobie z nimi rade, pewnie dlatego, ze miala moja grupe krwi. Urodzila sie 10 dni przed terminem porod identyczny jak przy Nadii z ta roznica, ze nawet nie wiedzialam ,ze wody odeszly, zaniepokoilo mnie lekkie krwawienie o 7 rano, pojechalam do szpitala, tam chcieli mnie odeslac, ale lekarka stwierdzila,ze dla mojego spokoju zbada mnie i zrobi usg, byla w szoku, bo nie bylo wod, tak zostalam na oddziale, znow mimo moich zapewnien, ze te srodki co chca mi dac nie dzialaja na mnie, dostalam je i nic sie nie dzialo i musialam czekac, bo nie mogli od razu po nich podlaczyc oksytocyny no ale w koncu o 20.53 Livia cala i zdrowa pojawila sie na swiecie.
 
Do góry