Hejka!
No to kolej na mnie!
Nie wiem od czego zacząć, zeby Was nie zanudzić, bo to tak długo trwało, ze nie wiem ile rodziliśmy, czy 3 dni czy 1, bo położna mowi, ze 6 godzin.
No dobra opiszę a Wy sobie same obliczycie
we wtorek 18.04 pojechałam zgodnie z poleceniem lekarza 12 dni po terminie położyć się na patologię. Pojechałam na czczo, więc zaraz po przyjeciu zbadali mnie i okazało się, ze zero rozwarcia, szyjka długa, twarda, zamknięta. No i bach dostałam kroplowkę. Po 1,5 godzinie kapania na zapisie nic sie nie pojawiało.
Zabrałam swoje paki z sali pordowej i na oddział patologii, głodna i zmęczona jak nie wiem co.
Drugi dzień po nieprzespanej nocy wyglądal tak samo. Na czczo, dosstałam 2 czopki, ciepluśka lewatywa i pod kroplówkę. stwierdziłam,jak mam rodzić jak jestem zmęczona i głodna? Po kolejnej kroplówce nic. Nic nie drgnęło.
Znowu wykończona potuptałam na swoje miejsce.
3 dnia na obchodzie poprosilam ordynatora o dzień odpoczynku. Ale i tak nie mieli wobec mnie zadnych zamiarów.
Ale w piątek 21.04 od samego rana lewatywka, 2 czopki, zgorący prysznic, zastrzyk i kroplówka i zaczęly sie pojawiać częste ale krótkie skurcze. Rozwarcie ruszyło. Kolejne 2 czopki no i ok. 13.30 odeszły mi wody (całe szczęście czyste). A o 15 zaczęły się konkretne skurcze. Zadzwoniłam po Michała, ze moze przyjechać. Ponoc nogi mu się ugięły i zjawił się, a ja poczułam się zupełnie inaczej. Kolejny zastrzyk i gorący prysznic z Michałem. Rozwarcie doszło do 6 cm. Kolejna kroplówka z czyms tam, piłka Michu mnie masował w czasie skurczy, oddychał razem ze mną. Doszło do 10 cm. Położna dała mi znieczulenie i bóle były ale do zniesienia.
Zaczęły się parte, nie umialam przeć na leząco więc 2 godziny parłam na stojąco, ale tylko jęczałam, bóle były częste i tylko Michu czekal na haslo:"masuj".
No i w koncu położyli mnie na łóżko, co chwilę sprawdzali tętno. Położna stwierdziła, ze nie dam rady Pudzianka wypchnąć więc podjęła decyzję, ze mi pomogą. Druga położna usisnęła ze 2 razy i wyszla główka a ja wszystko czułam. Padło: mamy główke a ja na to: Co to byla tylko główka???? No i za nastepnym skurczem, pchnięciem wyskoczyła reszta Pudzainkowego ciałka.
Położyli mi Go na brzuszku i w tym momencie Michu uronił łezkę. Michał spisał się na złoty medal, naprawdziwo.!!!!
Póżniej tylko słyszalam jak mały swoim donośnym głosem obwieszczał całemu powiatowi swoje przyjscie na swiat. Dosatał 9 pkt bo miał przesuszona skorę a to dlatego, ze był przenoszony-polożne od razu to powiedziały jak go zobaczyły.
Ponoć to był ostatni dzwonek dla niego. Łożysko też już było brzydkie.
Od razu pani pobrała krew z pępowiny, ma oczywiście za tatuskiem, no i dobrze, bo +
No i zaczeło się szycie. Wszystko czułam, mam bardzo wrazliwą skóre na dole i nie wiedziała jak mnie zszyć, nawet nie chce wiedziec ile mam szwów. Cała noc po porodzie lezałam z lodem między nogami.
Bede to długo pamiętać, chociaż Mały jest nagodą za to wszystko.
Matiu urodził się 21.04 o godz. 20.50, ważył 4150 gr i mierzył 55 cm.
Jak wytrwałyście przeczytać to do konca to gratulacje!!!!