Deprecha jakby trochę minęła... Dzisiaj chociaż nie ryczę z byle powodu (bez powodu też nie
). Połaziłam dzisiaj troszkę z synkiem po sklepach (czyt. dokupić zapas petard na sylwestra), odwiedziłam koleżanki w pracy i jakoś zleciało do 14.00. Przy okazji ciocia powiedziała mi, że mam sobie dalej leniuchować, bo ona i jedna z sióstr mojego męża wszystko mi przygotują na sylwestra, nawet przyjadą już od rana żeby mi pomóc sprzątnąć przed imprezą, nakryć do stołu itp. Po imprezie też mam od razu kłaść się do łóżeczka, bo wszystko będzie pomyte, posprzątane, nie będzie śladu po zabawie. Fajnie, no nie
. Jak będę mieć jutro chęć do roboty to upiekę im za to rurek z kremem (wszyscy je uwielbiają, ale tylko ja je w całej rodzince robię). Postaram się zaraz wrzucić przepis w gotowaniu.
Aha, a teraz jeszcze jedno - pamiętacie jak pisałam jakieś 2 tyg temu, że jestem wściekła na kierownika działu płac o złe naliczenie mi pensji? Dzisiaj okazało się, że to jednak ja miałam rację i pensję za ten miesiąc dostałam razem z tamtym wyrównaniem. Może nie była to jakaś oszałamiająca kwota, ale przecież teraz dalej będą mi już naliczać prawidłowo wynagrodzenie na L4 no a potem jeszcze przecież średnia z tych kilku miesięcy do macierzyńskiego. Miesięcznie jest to kwota ok.200zł (akurat na pampersy).