A ja mam dzisiaj doła... Dzieciaczki już chorują mi 3 tydzień - zapalenie ucha, ospa, grypa... Nie daję rady, krzyczę na nie, wszyscy już jesteśmy wynudzeni, bo ani gdzieś wyjść ani żeby nas ktoś odwiedził. Wszystkie zabawy już wybawione, książki poczytane. Zastanawiam się jak dam radę sobie z trójką chorych. Rychło w czas, prawda?
I tak się zastanawiam... Myślałam, aby od połowy grudnia już nie chodzić do pracy, ale poleniuchować sobie w domu. Zacząć myśleć o sobie i o maluszku. Ale widzę, że chyba się nie da. Ewunia co prawda chodzi do przedszkola, ale z Karolkiem jest w domu opiekunka. Opiekunka to kochana babeczka, a poza tym pomoże - pójdzie z synkiem na spacer, poprasuje dziecinne ciuszki itd. Tyle, że nie czuję się swobodna we własnym domu. Jeśli córka będzie nadal chorowała (zeszła zima była fatalna), to znowu z dwójką chorych będzie cyrk w domu. A w pracy nie mam źle - pracuję 6 godzin, ludzie w porządku, nie zawsze jest stresujący dzień, zadania do wykonania ok. Tyle, że chcę już przystopować. A nie da się oni w domu, ani w pracy. I gdzie ja mam to jajo znieść?
I tak się zastanawiam... Myślałam, aby od połowy grudnia już nie chodzić do pracy, ale poleniuchować sobie w domu. Zacząć myśleć o sobie i o maluszku. Ale widzę, że chyba się nie da. Ewunia co prawda chodzi do przedszkola, ale z Karolkiem jest w domu opiekunka. Opiekunka to kochana babeczka, a poza tym pomoże - pójdzie z synkiem na spacer, poprasuje dziecinne ciuszki itd. Tyle, że nie czuję się swobodna we własnym domu. Jeśli córka będzie nadal chorowała (zeszła zima była fatalna), to znowu z dwójką chorych będzie cyrk w domu. A w pracy nie mam źle - pracuję 6 godzin, ludzie w porządku, nie zawsze jest stresujący dzień, zadania do wykonania ok. Tyle, że chcę już przystopować. A nie da się oni w domu, ani w pracy. I gdzie ja mam to jajo znieść?